Benítez marnował pieniądze LFC
Rafael Benitez nie miał ręki do transferów. Wydawał ogromne pieniądze na zawodników, którzy nie pomogli Liverpoolowi rywalizować z czołowymi drużynami w Anglii. Simon Kuper i Stefan Szymanski w „Futbonomii” przeanalizowali politykę transferową Hiszpana i porównali ją z ruchami na rynku ówczesnych trenerów innych klubów Premier League. Rezultaty są zaskakujące. Przeczytajcie fragment książki, która pod naszym patronatem trafi do księgarni w całej Polsce 15 lutego!
Carragher pisze, że kiedy w 2004 roku Benítez zastąpił Houlliera, odziedziczył po nim „bandę kiepskich, przepłaconych zawodników i oczekiwania większe niż kiedykolwiek”. Nowy trener nie radził sobie jednak dużo lepiej niż jego poprzednik. W swojej książce Carragher wypowiada się o Benítezie łagodniej niż o Houllierze, prawdopodobnie dlatego, że kiedy ją pisał, ten pierwszy nadal był jego szefem, ale to, w jaki sposób nowy hiszpański trener marnował pieniądze klubu, jest po prostu niewiarygodne. Jego chyba najbardziej wstrząsającą decyzją było zapłacenie Tottenhamowi 20 milionów funtów za 28-letniego napastnika, Robbiego Keane’a. Podkreślany wielokrotnie fakt, że Keane od zawsze był wielkim fanem Liverpoolu, niewiele tutaj pomógł. Sześć miesięcy po zakupie piłkarza Benítez uznał, że nie jest on jednak tym, kogo się spodziewał, i sprzedał go z powrotem do Tottenhamu (który miał z kolei już wkrótce pożałować tej transakcji) ze stratą ośmiu milionów. Linie kolejowe Virgin reklamowały się w prasie następującym ogłoszeniem: „Zapewniamy powrót z Liverpoolu do Londynu szybszy niż w przypadku Robbiego Keane’a”.
Mimo tych wielkich wydatków najskuteczniejszymi zawodnikami Liverpoolu za czasów Houlliera i Beníteza byli wychowankowie, którzy nie kosztowali klubu ani funta, między innymi Steven Gerrard, Michael Owen i sam Carragher. Zawodnika, który przez 10 lat stanowił drugą podporę zespołu, czyli środkowego obrońcę Samiego Hyypię, kupiono za 2,6 miliona funtów z niewielkiego holenderskiego klubu Willem II. W skrócie można więc powiedzieć, że związek pomiędzy kwotami wydawanymi na zakup zawodników a wynikami zespołu nie był zbyt duży
W październiku 2009 roku, po szóstym i ostatnim tego lata transferze przeprowadzonym przez Beníteza, magazyn „Sunday Times” podsumował straty klubu. Okazało się, że przez sześć lat na Anfield Benítez wydał o 122 miliony funtów więcej, niż otrzymał za sprzedaż zawodników. W tym samym czasie Alex Ferguson z Manchesteru United wydał zaledwie 27 milionów, a mimo to Manchester zdobył trzy mistrzostwa, Liverpool natomiast żadnego. Dziennikarze gazety oszacowali, że w tym samym okresie Arsène Wenger z Arsenalu zarobił na transferach 27 milionów funtów. W latach 2005–2009 Benítez wydał na kupno zawodników więcej niż Chelsea. Mimo to pod koniec swojego urzędowania miał tupet, żeby powiedzieć: „Trudno rywalizować z zespołami z Premier League, które mają więcej pieniędzy”. Jakiś czas później Ferguson stwierdził, że w decyzjach zakupowych Beníteza nie dostrzegał żadnej „strategii”. „Dziwiło mnie, kiedy przychodził na konferencje prasowe i mówił, że nie ma pieniędzy – napisał Ferguson w swojej autobiografii w 2013 roku. – Miał ich mnóstwo. Zgubiła go jednak jakość kupowanych piłkarzy. Pomijając Torresa i Reinę, niewiele jego nabytków dorównywało prawdziwym standardom Liverpoolu. Byli to pracowici i przydatni zawodnicy – jak Mascherano i Kuyt – ale reprezentowali inny poziom”.
Zamów książkę „Futbonomia” w przedsprzedaży na labotiga.pl
- rabat 25% od ceny okładkowej
- oszczędzasz prawie 10 zł
- wysyłka od zaraz – książka w Twoich rękach jeszcze przed premierą!
Książki szukaj także na www.empik.com, a od 15 lutego w salonach Empik w całej Polsce.
O książce:
Gdyby Nicolas Anelka przeczytał Futbonomię, to Chelsea, a nie Manchester United, zwyciężyłaby w finale Ligi Mistrzów w 2008 roku. Gdyby trenerzy wiedzieli, ile strzałów z dystansu w Premier League znajduje drogę do siatki, pewnie by ich zakazali. Gdyby biznesmeni sięgnęli po tę pozycję, nigdy nie kupiliby klubu piłkarskiego, bo zwyczajnie nie da się na nim zarobić…
Wydaje się, że o współczesnym futbolu – rozkładanym codziennie na czynniki pierwsze – wiemy wszystko. Simon Kuper ze Stefanem Szymańskim udowadniają, że to tylko pozory. Spoglądając na piłkę z perspektyw, o których wcześniej nikt nawet nie pomyślał, dochodzą do rewolucyjnych wniosków.
Dlaczego skauci najczęściej wybierają blondynów? Co sprawiło, że Olympique Lyon przestał wygrywać? Dlaczego wkrótce drużyny z Londynu, Moskwy i Paryża zaczną dominować w Lidze Mistrzów? Nieważne, czy jesteś właścicielem, trenerem, skautem, sędzią czy po prostu zwykłym kibicem – musisz sięgnąć po tę książkę.
Dzięki niej spojrzysz na futbol z zupełnie nowej strony.
Autor: Simon Kuper, Stefan Szymański
Tytuł oryginału: Soccernomics
Tłumaczenie: Jakub Małecki
Data wydania: 15 lutego 2017
Cena okładkowa: 39,90 zł
Liczba stron: 512
Komentarze (12)
Chodziło mi o Skrtela w formie, a nie z ostatnich kilku lat.
Z Keanem to w ogóle ciekawa historia, bo wiele źródeł mówiło, iż Benitez go nie chciał w drużynie, a był to wymysł właścicieli i dyrektora sportowego. Niejako potwierdza to fakt roli w drużynie, gdzie nigdy nie otrzymał kredytu zaufania i został oddany lekką ręką z powrotem. Tak więc podpisywanie go jako wtopy transferowej Beniteza może być trochę na wyrost.
Przeczytaj sobie komentarz użytkownika profesor na temat Skrtela. Doskonale rozwinął moją myśl na temat Słowaka.
Nie pamięta wół jak cielęciem był... Przypomnijcie sobie te wszystkie zachwyty nad Skrtelem z jego najlepszego czasu na Anfield - "skała nie do przejścia", "twardziel", "zajebisty stoper". Te określenia nie były bezpodstawne. On po prostu był swego czasu jednym z najlepszych stoperów w Premier League. Wy natomiast plujecie na niego tylko i wyłącznie przez pryzmat jego kilku ostatnich lat w Liverpoolu, kiedy rzeczywiście był na dnie. Skrtel był u nas przecież 7 lat i ja oceniam go z perspektywy sezonów, w których był jakościowym stoperem. I powtórzę jeszcze raz - dla mnie Skrtel NIE jest wtopą transferową Beniteza, a wręcz przeciwnie. Oczywiście każdy ma własne zdanie.
Jeśli o chodzi o transfery na plus to tego było naprawdę sporo:
Xabi Alonso, Luis Garcia, Zenden (przyszedł za darmo i wykonał solidną robotę), Reina, Sissoko, Crouch, Agger, Aurelio, Kuyt, Arbeloa, Mascherano, Lucas (gość gra tyle lat w klubie i ma tyle występów na koncie, że nie mozna uznać jego transferu za 5 melon ów jako wtopę), Torres, Benayoun, Skrtel, Glen Johnson, Maxi Rodriguez, no i za Beniteza kupilismy jeszcze Sterlinga. Tyle udanych transferów to chciałby mieć na koncie niejeden menedżer.
Natomiast jako takie typowe wtopy mpżemy zaliczyć jedynie:
Aquilani, Keane, Dossena, Riera, Pennant, Babel i Morientes, Przy czym na transferach Keane'a straciliśmy około 7-8 mln, Dossena to strata 2,5 mln, Pennant oddany za darmo, więc strata 7 mln, a Riera, Babel i Alberto zostali sprzedani kiedy Beniteza nie było juz w klubie. Jak widać dysproporcja miedzy naprawdę udanymi wzmocnieniami a tymi naprawdę nietrafionymi jest duża na korzyść Beniteza, na dodatek 4 z 7 chybionych zawodników dołączyło w trakcie dwóch ostatnich sezonów Hiszpana na Anfield. Przez pierwsze 4 lata jego kadencji możemy mówić głownie o sukcesach transferowych.
Wielu zawodników przychodzilo do zespołu i część z nich zostawała sprzedana, ale co najwazniejsze sprzedawana z zyskiem. Taka sytuacja miała miejsce przy transferach:
Nunez (+0,5 mln), Carson (+2 mln), Barragan (+0,4 mln), Mark Gonzalez (+2 mln), San Jose (+2,5 mln), Leto (+1,2 mln), Bellamy (+1,5 mln), czy też nasze udane udane transfery: Alonso (+20 mln), Crouch (+4 mln), Sissoko (+2,5 mln), Benayoun (+1 mln), Arbeloa (+1 mln)
Nie wspominam tutaj o zawodnikach, których kupował Rafa, a potem inny menedżer sprzedawał z zyskiem, bo jak wiadomo transfer zawodnika do innego klubu, to nie tylko jego gra w klubie, ale również umiejętnosci negocjacyjne osób odpowiedzialnych za to w klubie.
Ogólnie nie wiem na czym polegała ta metamorfoza u Beniteza, ale dużo lepiej radził sobie na rynku transferowym zanim klub przejęli Hicks i Gillet.