Cissé: Nie czułem presji w Stambule
Jest zaledwie kilka bardziej stresujących sytuacji w futbolu, niż seria rzutów karnych w finale Ligi Mistrzów. Gdy Cissé podszedł do jedenastki w 2005 roku oglądał go miliony, a ten czuł się po prostu szczęśliwy móc być w tym miejscu.
Złamanie nogi wykluczyło Francuza z większości spotkań na drodze do finału w Stambule, a jednak powrócił do gry na miesiąc przed tym spotkaniem.
Cissé wbiegł na boisko z ławki rezerwowych po tym, jak the Reds zdobyli trzy bramki i doprowadzili do wyrównania rezultatu.
Gdy po doliczonym czasie sędzia podjął decyzję o serii rzutach karnych Djibril prędko znalazł się w kolejce do wykonania jedenastki, którą potem zamienił na bramkę.
- Poprosiłem o jedenastkę - powiedział Cissé.
- Moja historia jest trochę niespotykana, moja droga do finału. Cztery miesiące wcześniej chodziłem o kulach, przygotowując się do następnego sezonu, a nie do gry w Champions League.
- Dlatego byłem tak szczęśliwy i tak dumny ze wszystkiego, co osiągnąłem, żeby się tam znaleźć i pomóc drużynie. Dla mnie nie było żadnego stresu, ani presji. Po prostu wykorzystaj karnego, zrób to, co robisz najlepiej i strzel bramkę. Postaraj się pomóc drużynie jak tylko potrafisz.
- To było dla mnie niespodziewane znaleźć się tam na przeciwko nadzwyczajnych kibiców Liverpoolu.
Komentarze (4)