Mané: Nie ma wymówek
Liverpool będzie jeszcze ciężej pracował, by wynagrodzić fanom rozczarowanie, jakie przyniosła utrata dwóch punktów z ekipą Watfordu, obiecał Sadio Mané.
Bramki Roberto Firmino i Mohameda Salaha w drugiej połowie pozwoliły the reds obrać dobry kierunek do zwycięstwa na Vicarage Road.
Jednak, wyrównujący gol Miguela Britosa w doliczonym czasie gry ustalił wynik spotkania i odebrał drużynie Jürgena Kloppa upragniony początek sezonu.
- Jesteśmy rozczarowani, ponieważ zasłużyliśmy na wygraną – powiedział Mané, który wcześniej zaliczył trafienie, umieszczając piłkę w prawym górnym rogu bramki Gomesa.
- Powinniśmy bronić lepiej w takich meczach, długie piłki zawsze sprawiają kłopoty. To pierwsze spotkanie w sezonie i musimy pracować ciężej, żeby wygrać następne.
- Nie ma wymówek – wszyscy są w formie. Nie mieliśmy szczęścia, że nie zdobyliśmy trzech punktów, ale w kolejnym starciu będziemy gotowi, by uszczęśliwić naszych kibiców.
Jedyną pozytywną rzeczą wczorajszego pojedynku była postawa trójki atakujących. Zarówno Firmino, Mané, jak i Salah strzelili gola.
- Są świetnym zawodnikami. Znowu pokazali, że dobrze sobie radzą i próbują pomóc zespołowi. Jestem z tego zadowolony, ale wiem, że powinniśmy zagrać lepiej – stwierdził Senegalczyk.
Liverpool musi się teraz zregenerować przed pierwszym meczem kwalifikacji do Champions League z Hoffenheim, który zostanie rozegrany we wtorek w Niemczech.
Zapytany, czy to pomocne mieć tak krótką chwilę na przygotowanie się do kluczowego dla całego sezonu pojedynku, Mané odpowiedział: - Jasne.
- Jesteśmy profesjonalistami. W futbolu tak się zdarza. Z całym należnym szacunkiem dla Watfordu, powinniśmy byli wygrać, bo jesteśmy lepszą drużyną. Jednak, to jest piłka nożna. Zaakceptujemy to, zapomnimy i postaramy się przygotować na następny mecz.
Komentarze (7)
Chyba nie,a co dzieję się coś ?
Jest szansa aby ta osoba kontynuowała swoją pracę?
Z góry dziękuję!! :)
Czcze gadanie, z którego nic nie wynika. Te wypowiedzi pomeczowe to kalka z poprzednich pięciu lat. Już za Kenny'ego "zabrakło szczęścia", choć tam rzeczywiście liczba słupków i poprzeczek była niesamowita. Rodgers też się brakiem szczęścia usprawiedliwiał. To czego zabrakło to konsekwencji w dążeniu do strzelenia bramki na 2:4. Konsekwencji, której od czasów Beniteza (plus sezonu wicemistrzowskiego z Suarezem) u nas nie ma.