Moreno: Jestem wojownikiem
Hiszpan z uśmiechem na twarzy szuka w swoim telefonie pewnego nagrania. To klip z 2015 roku, w którym dogania grającego wówczas w Southampton Sadio Mané i perfekcyjnym wślizgiem pozbawia go futbolówki.
Nagle Moreno zaczyna się śmiać.
- Pamiętasz ten wślizg? Naprawdę nie? Pokażę ci, spójrz. Jestem szybszy - mówi chichocząc się Hiszpan.
- To było niesamowite. Biegłem niczym Usain Bolt. Byłem za nim, a mimo to dogoniłem go. Kiedy mu to pokazałem odparł, że nie spodziewał się nawet, że będę aż tak blisko.
Nagranie było niejednokrotnie odtwarzane w szatni Liverpoolu.
- Uwielbiam żartować o tym z Sadio - dodaje Moreno.
- Widok szarżującego z piłką Mané jest niesamowity. Nie chciałbym próbować go gonić ponownie. Męczę się już od samego patrzenia na niego. To musi być koszmar dla każdego obrońcy. A do tego jeszcze Salah po drugiej stronie.
Moreno wyciąga przed siebie ręce udając, że jedzie motorem.
- Brum, brum - śmieje się Hiszpan.
Moreno jest niewątpliwie niezwykle barwną osobą i to nie dlatego, że przyszedł akurat na rozmowę w różowym dresie. Bijąca z niego energia może być małą wskazówką. Odpowiedzią na pytanie dotyczące rozwoju jego kariery.
W poprzednim sezonie nie dane było mu grać regularnie w lidze. Moreno zanotował zaledwie 2 występy w podstawowej jedenastce. Niemniej, nie poddał się i walczył dalej. Wielu uważało, że sprowadzenie na Anfield Robertsona będzie równoznaczne ze sprzedażą Hiszpana. Jürgen Klopp odrzucił jednak opiewającą na 11 milionów funtów ofertę od Napoli. Ogłosił przy tym, że zawodnik na sto procent wróci do gry. Moreno był opcją numer 1 od samego początku sezonu. Zagrał w pierwszych dwóch kolejkach, a jego status i pozycja zostaną podkreślone jeszcze bardziej jeżeli znajdzie się również w jedenastce na City.
- Najgorszy dla mnie okres przypadł, gdy nie grałem - na początku poprzedniego sezonu.
- Ciężko pracowałem na treningach, lecz menedżer zdecydował, że na lewej obronie zagra James Milner. Nie byłem z tego powodu zadowolony. Byłem trochę nieobecny, nie potrafiłem się na niczym skupić. Przełożyło się to również na moje relacje z rodziną. Oni także byli nieszczęśliwi. Czułem jak wszyscy spadamy.
- Niemniej, jestem typem wojownika. Zarówno na murawie, jak i poza nią. Nigdy się nie poddaję. Gdy znajduję się już na samym dnie staram się jak najmocniej od niego odbić, pracować jeszcze ciężej. Czerpałem siłę od mojej rodziny. Partnerki życiowej oraz córki, która urodziła się rok temu. Samą motywacją było dla mnie patrzenie na jej twarz. Podnosiło mnie to na duchu.
- Tak, to bardzo ciężkie. Możesz przekonać się o tym dopiero wtedy, gdy doświadczysz tego na własnej skórze.
- Wszyscy mamy w życiu jakieś problemy, prawda? Problemy piłkarzy są błahostką. Wystarczy, że popatrzysz na innych i uświadomisz sobie, że są osoby w gorszej sytuacji. Obecnie jestem zaangażowany w działalność charytatywną i projekty klubowe. Wystarczy przytoczyć tutaj historię Owena McVeigha, który zmarł w wieku 11 lat na białaczkę. Jego rodzina stara się pomagać innym chorym na tę chorobę dzieciom.
- Słysząc tym podobne rzeczy zyskujesz siłę. Całym sobą chcesz pomagać potrzebującym. Wywołuje to we mnie wiele emocji, ponieważ patrząc na moją córkę jest mi przykro mi z powodu tych wszystkich dzieci. Życie jest najważniejszą wartością na świecie.
- Chcę walczyć podobnie jak ci wszyscy ludzie, choć oni musieli stawić czoła dużo silniejszemu przeciwnikowi.
Moreno musi nadal ciężko pracować, aby umocnić swoją pozycję w zespole. Zwłaszcza, że Klopp będzie dość często rotował składem.
- Szczerze mówiąc to fakt zakontraktowania Robertsona dodał mi siły. Dzięki temu zyskałem większą motywację.
- Podczas letnich treningów menedżer zaczął ustawiać Milnera w środku pola, co również zachęciło mnie do cięższej pracy. To był impuls. Poczułem się lepiej. Już w trakcie przedsezonu zdałem sobie sprawę z tego, że moja przyszłość jest w Liverpoolu. Teraz jestem dużo szczęśliwszy.
Przybycie Sevilli na Anfield w środku tygodnia może być początkiem przełomowego sezonu liverpoolczyków. Moreno przypomina o swoim błędzie podczas ostatniego finału Ligi Europy. Wielu postrzegało ten moment jako początek końca jego kariery w Liveproolu.
- Ludzie mówią o moim błędzie, ale ja jestem obrońcą. Jestem zaangażowany w wiele sytuacji, w trakcie całego spotkania - dodaje Moreno.
- Każdy defensor może popełnić błąd. Sergio Ramos czy Thiago Silva również je popełniają, a są jednymi z najlepszych obrońców na świecie. Bramkarze również się mylą i spada za to na nich fala krytyki. Indywidualne osądy są niesprawiedliwe, lecz musimy to zaakceptować. Każdy może wyrazić swoją opinię, a my jesteśmy brani pod lupę. Nie mam z tym problemu. Jestem gotowy zarówno na pochwałę, jak i na ludzkie narzekania. Przyzwyczaiłem się do tego.
- Nie przegrywasz spotkania przez jednego zawodnika. Wygrywa lub ponosi porażkę cała drużyna, która składa się z 11 piłkarzy. Tamten finał jest już przeszłością. Zawodnicy nie rozpamiętują zbyt długo swoich porażek.
- Czasem w mediach społecznościowych wypowiadają się ludzie, którzy nawet nie oglądali meczu. Przeczytają kilka komentarzy i dorzucą do nich swoje trzy grosze. Nie jest to jednak rzetelna opinia. Będę ciężko pracował, ponieważ kocham ten klub i jestem oraz chcę być w nim szczęśliwy. To prawda, że urodziłem się w Sewilli i mieszka tam wielu moich przyjaciół, ale nigdy nie chciałem opuszczać Liverpoolu. To wspaniały klub. Czemu miałbym go zmieniać?
Chris Bascombe
Komentarze (13)
Weekend jest,to i nocka obowiązkowa ;D
Tyle mam do powiedzenia <3 <3
Coutinho: jestem magikiem
Henderson: jestem elfem
Milner: jestem krasnoludem
Lovren: jestem łotrzykiem
Wszystkim wierzącym w"ogarnięcie się" Alfredo gratuluje optymizmu,życzę aby mieli"nosa",jednak nie podzielam wiary.
Ciśnienie mi skacze na myśl,że ma on wystąpić w ważnym ,bo wiem że przez swoją głupotę jest w stanie zniweczyć trud całej drużyny.
Moreno zasuwa obecnie na całej długości boiska aż miło popatrzeć. Jeśli utrzyma taką formę przez cały sezon to czapki z głów, trzymam(y) kciuki. :)