Karius: Wrócmy do naszego rytmu
Loris Karius wezwał Liverpool do ponownego złapania rytmu w meczu przeciwko AFC Bournemouth po frustrujących dwóch domowych remisach. The Reds bezbramkowo zremisowali z WBA w środowy wieczór po tym, jak trzy dni wcześniej podzielili się punktami z Evertonem.
Podobnie jak w niedzielnym meczu derbowym, drużyna Jürgena Kloppa dominowała przez większość meczu przeciwko the Baggies, lecz nie potrafiła zgarnąć pełnej puli.
W pierwszej połowie najbliżej przełamania oporu obrony przeciwnika był Roberto Firmino. W drugiej części gry, wprowadzony z ławki Dominic Solanke zdobył nieuznanego gola po dotknięciu piłki ręką, a później jego strzał został wybity z linii bramkowej.
Jednak Karius, który zaliczył w środę drugi start w Premier League w tym sezonie, po tym, jak Simon Mignolet doznał lekkiego urazy w meczu przeciwko Evertonowi, chce, by Liverpool zareagował odpowiednio na dwa mecze ze straconymi punktami już w ten weekend.
- Ostatnie dwa mecze były bardzo frustrujące, lecz musimy iść dalej – powiedział.
- Przed nami jeszcze tyle meczów, a inne drużyny też będą tracić punkty w niektórych okresach, musimy się więc koncentrować na sobie i upewnić się, że zagramy najlepiej jak potrafimy przeciwko Bournemouth i zgarniemy pełną pulę.
- Wciąż jest wiele punktów do zdobycia i musimy się koncentrować na kolejnych kolejkach, ale to fakt, jesteśmy sfrustrowani.
Karius zaliczył dwie bardzo dobre interwencje w krótkim czasie po strzałach Grzegorza Krychowiaka i Caludio Yacoba na początku drugiej połowy, a wszystko to po swoim powrocie do Premier League po dłuższej przerwie.
- Chciałem pomóc przy tych stałych fragmentach na tyle na ile mogłem, bo to jasne, że na tych fragmentach bardzo polegali – stwierdził bramkarz.
- Dobrze sobie radziliśmy, wybroniliśmy się we wszystkich sytuacjach, więc to może być dla nas plus, że utrzymaliśmy koncentrację i zachowaliśmy czyste konto.
Pięć dni po wyjeździe na Vitality Stadium, Liverpool zawita na stadionie Arsenalu, lecz Karius nie patrzy aż tak daleko w przyszłość, koncentrując się jedynie na najbliższym meczu z Wisienkami.
- Nie ma łatwych meczów w Premier League, tak samo będzie z Bournemouth. W zeszłym roku to było szalone spotkanie – stwierdził.
- Oczywiście, że chcemy zgarnąć pełną pulę, a potem czeka nas ważny mecz z Arsenalem, lecz teraz koncentrujemy się jedynie na Bournemouth, a potem będziemy iść dalej. Najważniejsze teraz to wygrać i wrócić na właściwe tory – zakończył.
Komentarze (3)
Jesli jednak uda nam sie wygrac jakis mecz to polowa skladu na czele z Jurgenem natychmiast oznajmia ze to jest to i ze teraz bedzie juz tylko dobrze. przychodzi next mecz i z tego bardzo dobrze robi sie kupa i nastepuje ponowne napedzanie sie pustymi haselkami. mowią w wywiadach to czego kibice chca uslyszec w nadzieji ze ktos to lyknie. nastepnie taki kibic ma nadzieje na wygrana, cieszy sie na sama mysl o meczu i przezywa go przed tv lub monitorem tylko po to aby po meczu czuc sie zawiedzionym, sfrustrowanym... nawet Klavan zauwazyl ze te 2 pkty z 6 sa frustrujace. Brawo !!! jakos bym sobie wytlumaczyl takie dwa ramisy np z city i chelsea na wyjazdach ale grajac u siebie z ( umowmy sie ) cieniasami i lapiac remisy to frustracja musi byc. zwlaszcza ze jeszcze kilka dni temu cos wspominane bylo ze LFC ma jeden z najwiekszych potencjalow w ataku w europie. pewnie zapomnieli wspomniec ze everton i WBA ma najwieksze potencjaly w obronie, no ale to szczegol. wiec czekamy az wroca do swojego rytmu... alee... tzn do jakiego rytmu ? mamy jakis rytm ? bo to strasznie w kratke wyglada ta ich gra. po meczu ze spartakiem wydawalo im sie ze teraz kazda druzyna bedzie sie kladla przed nami a tu taka niespodzianka i balonik pekl...
Pozdrawiam ;)
Simon tą wrzutke prawdopodobnie by złapał. To bramkarz przyklejony do linii, a umówmy sie-to nie był strzał. Parada Kariusa wyglądała efektownie, ale sam ją sprokurowal kiepskim ustawieniem. Strzał Williana to kiks dziesięciolecia i większość bramkarzy po prostu by to wpuscila.
Natomiast trzeba przyznać, że Karius dawał coś w rodzaju pewności siebie i bezpieczeństwa na przedpolu. Coś czego u Mignoleta nigdy nie widziałem.