Milner: Czas wygrać jakieś trofeum
James Milner zwierzył się ze swojego pragnienia, by posucha tytułów w Liverpoolu wreszcie dobiegła końca. Pierwszym korkiem do tego było wczorajsze zwycięstwo nad Evertonem w FA Cup.
Ostatnim dodatkiem do półki z pucharami Liverpoolu jest trofeum zdobyte za zwycięstwo w League Cup z 2012 r. jeszcze pod wodzami Kenny’ego Dalglisha. Od momentu pojawienia się Jürgena Kloppa Liverpool grał ponownie w finale tego turnieju oraz w finale Ligi Europy, ale nie zdołał odnieść w nich zwycięstwa.
Milner wraz z kolegami postawili ważny krok, by odmienić tę sytuację, pokonując na Anfield po twardej walce sąsiadów z Liverpoolu. Wicekapitan jest świadomy, że pragnienie sięgnięcia po trofeum jest u wszystkich bardzo duże i każdy chce, by stało się to najszybciej, jak to możliwe.
- Chcemy wygrywać trofea – wszyscy po to tu jesteśmy. Teraz walczymy o jedno, które jest w naszym zasięgu – powiedział numer 7 dla liverpoolfc.com.
- To jeszcze wczesny etap turnieju i przed nami jeszcze wiele trudnych spotkań. Jestem tego pewien. Wszyscy uwielbiają FA Cup. W tych rozgrywkach nigdy nie jest łatwo, niezależnie od tego, czy grasz z zespołem z najwyższej klasy rozgrywkowej, takim jak Everton, czy z ekipą z niższych lig. To turniej, który możemy wygrać i najwyższy czas, żebyśmy wreszcie przywieźli jakiś puchar.
Wydawało się, że zdobyta przez Milnera bramka z rzutu karnego wystarczy do zwycięstwa, ale w drugiej połowie goście odpowiedzieli dzięki precyzyjnemu trafieniu Gylfiego Sigurdssona.
Ostateczne słowo należało jednak do Virgila van Dijka. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Alex Oxlade-Chamberlain, a Holnder sięgnął głową piłki i skierował ją do siatki ku uciesze siedzących za bramką kibiców na the Kop.
- Bardzo dobrze zareagowaliśmy na straconą bramkę. Stajemy się coraz lepsi pod tym względem, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę poprzednie miesiące. Kiedy traciliśmy bramki, zachowywaliśmy spokój i robiliśmy dalej to, co należy robić w takiej sytuacji.
- Łatwo w takich okolicznościach wytrącić się z równowagi, gorączkować się i zbyt mocno szukać okazji do odrobienia strat. Jednak dobrze reagowaliśmy na stracone gole i wczoraj nasza reakcja również była właściwa. Byliśmy cierpliwi, a wielki facet zdobył dla nas gola.
Dla Van Dijka ten wieczór był niczym z bajki. Najpierw o poranku otrzymał informację, że nie będzie brany pod uwagę przy ustalaniu wyjściowej jedenastki. Niedługo później dotarła do niego wiadomość o zupełnie przeciwnej treści. Kiedy nadeszła chwila próby, swój debiut zaznaczył w imponujący sposób.
- Dlatego właśnie został tu sprowadzony. Jest topowym zawodnikiem. Wejść do zespołu w sposób, jaki on to zrobił w tak ważnym meczu, jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego go sprowadzono – po to, by grał w takich meczach.
- Świetnie wykorzystał okazję z rzutu rożnego, ale też dobrze bronił. Już pokazał, że będzie stanowił zagrożenie także w polu karnym rywali. Cieszę się, że tak dobrze mu poszło. Każdy piłkarz chce, by debiut był dobry, a on nie mógłby sobie wymarzyć, by jego pierwszy mecz miał lepsze zakończenie.
Komentarze (0)