"Ludzie znikąd" - premiera
Do księgarni w całej Polsce trafiła właśnie książka Michaela Calvina „Ludzie znikąd. Nieprzenikniony świat skautów piłkarskich”. W publikacji brytyjski dziennikarz opisuje chociażby kulisy sprowadzenia do Liverpoolu Andy’ego Carrolla, wyjaśniając poprzez relację jednego ze skautów, w czym tkwił błąd w ocenie potencjału tego zawodnika.
Fragment książki:
Mówiono, że Comolli chce zastąpić Dana Ashwortha na stanowisku dyrektora sportowego i technicznego West Bromwich Albion, który to klub nie odwzajemnił jego awansów, lecz Comolli był tak znaną postacią, że Benham do niego nawiązał. Nie zapomniał potajemnego spotkania z Comollim, zaaranżowanego przez Franka McParlanda, którego notowania jako dyrektora akademii Liverpoolu poszły w górę, albowiem Sterling zadebiutował w reprezentacji, stając się najbardziej pożądanym młodzieńcem w Premier League.
– Czy model statystyczny przydaje się w skautingu i rekrutacji zawodników? Ależ oczywiście, bez wątpienia. Problem jednak w tym, że owe modele komputerowe zbyt często stosują ludzie bez wykształcenia matematycznego czy naukowego. Choćby wziąć stu najlepszych doktorów matematyki, jakich można znaleźć, i choćby pracowali przez dziesięć lat, to wciąż pozostałoby mnóstwo niejasności.
Zapewne mielibyśmy pięć różnych modeli. Gdyby ich poprosić o prognozę na dany mecz, to całkiem możliwe, że podaliby niezwykle rozbieżne wyniki. Należy pamiętać, że modelowanie nie jest nauką ścisłą. Trzeba nieustannie uważać, żeby dane nie były zbyt skąpe, a zarazem, żeby były istotne. Dla przykładu, jeśli chcę stworzyć model pokazujący, jaką przewagę daje własne boisko w Premier League, to wziąwszy pod uwagę tylko jeden rok, dane będą niewystarczające. Jeśli wezmę pod uwagę ostatnie stulecie, dane będą obszerne, ale tylko w niewielkiej części istotne. Trzeba ciągle szukać równowagi. Na przykład, czy mam analizować inne czołowe ligi w Europie czy też niższe ligi angielskie?
Frank zabrał mnie do Liverpoolu na spotkanie z Comollim. Rozumował tak: „My mamy model, wy macie model, może porozmawiamy o możliwościach współpracy”. To było niezwykłe. Comolli rzekł po prostu: „Mój model jest słuszny”. Ktoś, kto zajmuje się tylko matematyką czy nauką, nigdy by czegoś takiego nie powiedział. Zwłaszcza w nauce jest wiele niepewności, dochodzi się do granic ludzkiej wiedzy. On był tak butny, że aż śmieszny. Logicznie biorąc, łatwo zrozumieć, dlaczego klub zapłacił w końcu za Andy’ego Carrolla trzydzieści pięć milionów funtów. To musiało wynikać z tego, że postępowali według modelu, który nie odpowiadał rzeczywistości. W takiej sytuacji pojawia się pokusa, żeby podrasować parametry, przemieszać je, dopóki model nie zacznie dawać rozsądnych odpowiedzi.
Przed przejściem do Liverpoolu Carroll przez sześć miesięcy, jako zawodnik Newcastle, grał w Premier League jak z nut. Model może nam powiedzieć, że wygrał masę pojedynków główkowych, lecz jedynie w niewielu meczach. Musimy pogodzić się z tym, że takie dane są nieco mylące. Wycena nowych graczy zawsze nastręcza kłopotów. Klubowe modele często, jak się wydaje, tworzą coś, co nazywam nadmierną parametryzacją.
Cierpią na przerost treści. Jak wspomniałem, jeśli szukam napastnika, nie obchodzi mnie bynajmniej jego bilans strzelecki. Liczy się dla mnie tylko to, czy podczas jego pobytu na boisku zespół tworzy więcej okazji do zdobycia bramki, a przeciwnik mniej. Gdyby ktoś przystawił mi pistolet do skroni, żądając, żebym uwzględnił liczbę strzelonych goli, to zrobiłbym to jak w najdłuższym horyzoncie czasowym. A więc rozważyłbym jego trafienia w ostatnich pięciu lub dziesięciu latach. Co się tyczy analityki, trzeba zrozumieć, że mówimy tutaj o modelu. To nie jest rzeczywistość. To model rzeczywistości. Nazbyt wielu ludzi myśli, że modele to prawda. Bezwzględnie i niewątpliwie nadal potrzeba wkładu skautów dawnej szkoły, z tym tylko, że nie wyłącznie ich.
Jest miejsce na subiektywne sądy, pod warunkiem że wpisują się one w większą całość. Wszystko, co robimy, jest połączeniem tego, co subiektywne, z tym, co obiektywne. Niekiedy obstawiam zakłady dotyczące pięciu meczów jednocześnie. Największa liczba meczów, jakimi się naraz zajmowałem, to piętnaście. Nie oglądałem ich. Mamy ludzi, którzy to robią, patrzą i wpisują dane, o które prosimy. Posiadamy rozmaite wzory na obliczanie celów. Jeśli zakład jest trafny, ekran wydaje dźwięk i zabarwia się na czerwono. Jeśli zakład okazuje się bardzo chybiony, ekran zabarwia się na szaro. Następnie może być żółty oraz w kolejnych odcieniach, aż do czerwonego. Szacujemy dogodność okazji bramkowej na dziesięciu różnych poziomach.
Książka „Ludzie znikąd. Nieprzenikniony świat skautów piłkarskich”, wydana pod patronatem LFC.pl, dostępna jest TUTAJ w promocyjnej cenie 29,53 zł.
Komentarze (1)