Jak Salah stał się bestią?
Jak Klopp i Liverpool zmienili Salaha w najbardziej zabójczego strzelca Europy? Egipcjanin zdobył w weekend swoją 40. bramkę w sezonie i nie myśli o tym, aby się zatrzymać.
Komentatorzy piłki nożnej na całym świecie usiłują wyjaśnić zjawisko jakim jest Mohamed Salah, jednak zdaje się, że jeden z kolegów z drużyny uważa, że zna sekret egipskiego sukcesu. Salah udzielał wywiadu na Anfield w sobotni wieczór, kiedy przemyślenia nad zwycięstwem 3:0 z Bournemouth i kolejną strzeloną bramką w tym sezonie, na chwilę przerwał Virgil van Dijk krótkim – szczęściarz! – uśmiechając się przy tym. Nie zrobiło to wrażenia na Salahu, który dokończył wywiad.
Holender oczywiście żartował. Nie ma nic ze szczęścia w tym, co wyprawia Salah. Szczęściarzami mogą się nazwać Ci, którzy oglądają go w akcji i cieszą się jego wyczynami tydzień po tygodniu. Egipcjanin cieszy się już najbardziej obfitym w bramki debiutem w historii Liverpoolu. Żaden gracz the Reds nie osiągnął tak szybko granicy 40 bramek. Jest jedynym człowiekiem, który strzelił gola w 22 różnych spotkaniach w Premier League w pojedynczym sezonie. Wkrótce zapewne pobije rekord bramek z sezonu, w którym rozgrywane było 38 spotkań. Ma także chrapkę na rekord należący do Iana Rusha, który strzelił 47 bramek w jednym sezonie.
W takim razie, co się stało? Jak przeszedł z bycia dobrym graczem do żywiołu, który teraz widzimy?
Wyrazy uznania należą się przede wszystkim Salahowi. Pierwsze doświadczenie Egipcjanina z Premier League w Chelsea było dla niego ciężkie. Wykorzystał jednak swoją drugą szansę najlepiej jak potrafił. Jego etyka pracy, postawa, gotowość do rozwoju i zdrowie zostały zauważone przez wszystkich na Anfield. Stał się popularną postacią w Melwood nie tylko ze względu na liczby jakie wykręca. Pokorny, spokojny i pozytywny zawodnik the Reds nie miał problemów z integracją ze zgranym zespołem Liverpoolu.
Istotna była też rola Jürgena Kloppa, który nie tylko był w stanie wykorzystać cechy Salaha, ale także je poprawić i wnieść na wyższy poziom.
Klopp po raz pierwszy zauważył talent Mohameda w lecie 2013 roku, kiedy jego Borussia Dortmund zagrała z drużyna z Bazylei w przedsezonowym spotkaniu towarzyskim. Omawiając małego, szybkiego jak błyskawica skrzydłowego wraz z jego sztabem szkoleniowym, był zdumiony.
– Nie znaliśmy go. To było coś jak – Co do ku***?!. To było niewiarygodne.
Klopp oczywiście śledził postępy Salaha w Bazylei, w Chelsea, a następnie we Włoszech, najpierw z Fiorentiną, a później w Romie. Zespół rekrutacyjny Liverpoolu też był już na nim skupiony.
W styczniu 2014 roku zbliżyli się do niego. Przeprowadzili szczegółowe analizy, próbując dostać się tak blisko, jak tylko mogli, aż ostatecznie uczestniczyli w obozie szkoleniowym w Bazylei, w mieście Davos, w Alpach Szwajcarskich. Tam zanotowali wnioski odnośnie mentalności, nastawienia, sposobu w jaki trenował, jak wchodził w interakcje z kolegami z zespołu, trenerami i z kimkolwiek, z kim miał kontakt. Raporty były w przeważającej mierze pozytywne. Zostali jednak uprzedzeni przez zespół Chelsea, która szukała zawodnika do wypełnienia luki po tym jak Juan Mata przeniósł się do czerwonej części Manchesteru. Ten kierunek nie wypalił i zaliczył jedynie 19 występów w koszulce Chelsea. Sam przyznaje, że to był prawdopodobnie zły czas na przenosiny do Anglii (oraz praca z niewłaściwym menadżerem).
Jego przeprowadzka do Włoch była mądrym posunięciem, podobnie jak decyzja o zmianie agenta. Dyrektor sportowy Liverpoolu, Michael Edwards, szef skautingu Dave Fallows i główny skaut Barry Hunter, wciąż uważnie obserwowali poczynania małego Egipcjanina. Gdy nadszedł 2017 rok, byli przekonani, że to on jest tym, kogo Liverpool potrzebuje oraz że jest do wyciągnięcia z Romy. Ich raport opracowany przez Paula Goldricka trafił w ręce Kloppa.
– Ten facet będzie zdobywał bramki, zaufaj nam! – wiadomość była krótka i konkretna.
Klopp w tym czasie chciał dodać nowe opcje do swojego ataku. Widział problemy Liverpoolu podczas nieobecności Sadio Mane i bardzo chciał zobaczyć jak Coutinho wraca do linii pomocy. Chciał prędkości, chciał dynamiczności, chciał bramek. Potrzebował kogoś, kto podobnie jak Mane będzie mógł połączyć swoje siły z Roberto Firmino. Wiara Kloppa w Brazylijczyka jest absolutna. Jego decyzje w większości kręcą się wokół brazylijskiego napastnika Liverpoolu.
Rozglądał się także za innymi celami transferowymi. Próbował podpisać kontrakt z Christianem Pulisiciem z Dormundu, ale uznał, że cena jest zbyt wysoka. Transfery pary Julianów, Draxlera i Brandta też były bardzo poważnie rozważane i Liverpool wciąż ma na nich oko. Żaden z nich nie może się jednak równać z tym, co wyprawia Salah.
Liverpool widział bramki, jakie strzelał w Rzymie i czuł, że może być jeszcze lepszy na Merseyside. Włosi grali z bardziej ortodoksyjnym numerem 9 niż Liverpool. Edin Džeko prowadził ich linię ofensywy, ale to Salah wciąż konsekwentnie odnajdywał się w groźnych akcjach w polu karnym. Jego ostatni sezon dla Romy zakończył się strzeleniem 19 goli we wszystkich rozgrywkach, chociaż powinien ich zdobyć znacznie więcej.
Jedną z mocnych stron Kloppa jako menadżera jest chęć zaufania innym. Edwards, Fallows i Hunter byli zgodni co do tego, że ten transfer po prostu musiał dojść do skutku. Liverpool chciał uniknąć powtórki z tego, co się wydarzyło w 2014 roku. Zarząd pozwolił na przeprowadzenie transakcji w dużej mierze z dala od mediów.
Jego transfer został oficjalnie potwierdzony 22 czerwca 2017 roku. Dało to Kloppowi przede wszystkim szansę na współpracę z nowym nabytkiem przez cały okres przedsezonowy. Korzyści z tego oraz z pracy taktycznej i rozmów, które miały miejsce latem ubiegłego roku widać w aktualnej kampanii. Liverpool był pod wrażeniem fizyczności Salaha po przybyciu do Melwood. W Rzymie, Luciano Spalletti zachęcał go do pracy nad górną częścią ciała, osłanianiem piłki w ważnych strefach boiska oraz nad grą przodem i tyłem do bramki.
– Skrzydłowi nie dostają dużo wolnego miejsca w każdym spotkaniu, muszą zmieniać swój styl gry zależnie od rywala. Muszą być również w stanie grać na małej przestrzeni – skwitował krótko Spalletti.
Salah z pewnością ma te umiejętności. Wystarczy tylko spojrzeć na jego bramki w meczu z Evertonem, Leicester lub w spotkaniu z Tottenhamem.
– Jeśli oglądasz go tylko w telewizji to możesz mieć wrażenie, że jest drobny. To nie prawda, jest bardzo silny fizycznie – skwitował Klopp.
Taktycznie też. Klopp znalazł gracza, który chciał go słuchać. Bardzo dużo rozmawiał z Salahem przed sezonem, a jemu spodobało się to, co słyszał. Wykorzystywał wyjazdy do Hongkongu i Niemiec, aby sprawdzić jak Liverpool sprawdzi się z Salahem na skrzydle.
Powtarzające się treningi koncentrowały się na tym, aby skłonić go do grania w środku pola, a nie na zewnątrz. Pomysł polegał na tym, że boczni obrońcy Liverpoolu mieli zapewnić pozycję skrzydłowych, a Salah, Mane i Firmino mieli siać spustoszenie, zorganizowany chaos.
Salah miał pracować nad poruszaniem się i grą tyłem do bramki przeciwnika, przyjmować piłkę do stopy albo na dobieg. Poinstruowano go, aby grał blisko Firmino i zachęcono do nauki od Brazylijczyka kontrpressingu oraz ustawiania się w defensywie. Celem Liverpoolu jest nie tylko skracanie kątów, to by było zbyt proste. Muszą też wierzyć, że Salah, Mane, bądź Firmino zdołają wygrać walkę o piłkę.
Mimo tego, w pierwszym spotkaniu nie wyglądało to tak kolorowo. Pierwszy mecz w sezonie został rozegrany z Watford. Dało się zauważyć, że Salah grał zbyt wysoko i zbyt szeroko. Stawał się łatwym celem i można go było w prosty sposób pokryć i odciąć od podań.
W przerwie Salah dostał nowe instrukcje i zaczęło to wyglądać nieco lepiej. Wywalczył dla zespołu rzut karny, a nieco później strzelił swoją pierwszą bramkę dla the Reds po podaniu od Roberto Firmino. Mecz zakończył się wynikiem 3:3. Od tego czasu dało się zauważyć jego stopniowy rozwój. Salah idealnie pasuje do taktyki Kloppa, jego pewność siebie wzrosła, a jego poziom ociera się o geniusz.
Jego wykończenie, strzelanie i brak skuteczności znane z Włoch, w Liverpoolu zamieniło się w kliniczną precyzję. Zdobywa bramki lewą stopą, prawą, nawet głową. Strzela zza pola karnego, a także z najbliższej odległości. Wykonuje znakomite dryblingi, ale może też być łącznikiem pomiędzy zawodnikami i rozprowadzać grę. On jest nie tylko najlepszym strzelcem Liverpoolu, jest też najbardziej kreatywnym graczem w zespole. Obrońcy próbowali już chyba wszystkiego, aby go zatrzymać i nadal im się to nie udaje.
– Wie, że styl, który prezentujemy pasuje do niego – powiedział Klopp po sobotnim meczu.
Kilka metrów dalej, Salah udzielając wywiadu potwierdził słowa Niemca – Sposób, w jaki gramy daje nam większą szansę na zdobywanie bramek. Nasz styl powoduje, że praktycznie cały czas tworzymy sobie nowe sytuacje strzeleckie.
Jeśli chodzi o przyszłość, to wygląda jasno. W krótkim czasie Salah ma do rozegrania cztery mecze ligowe i, jak ma nadzieję, trzy mecze w Lidze Mistrzów, do zakończenia tego wspaniałego dla niego sezonu. Jeśli Liverpool dąży do chwały, ich egipski król będzie tym, który ich poprowadzi.
– Ja tak nie myślę. Ja wiem, że on tu będzie z nami w przyszłym sezonie – Klopp jest przekonany, że Salah pozostanie na Anfield.
Kibice Liverpoolu mają nadzieję, że wiara ich menadżera nie jest błędna. Dla the Reds, z Salahem na pokładzie, nie ma rzeczy niemożliwych.
Niesamowite jest to, że najlepsze może dopiero nadejść.
Komentarze (4)
Lubie patrzeć na świat przez różowe okulary :)