Sezon 2017/18: Sadio Mané
Sadio Mané w sezonie 2017/18 był kluczowym elementem dewastującej przeciwników ofensywy Liverpoolu. Ogólnie rzecz ujmując, w niedawno zakończonej kampanii, ponownie imponował swoją formą.
Wysoka jakość i wysokie kopnięcie w sezonie 2017/18, który naznaczony był wzlotami i upadkami.
Piłkarz ten w sezonie 2016/17 był najlepszym, a przynajmniej najważniejszym, zawodnikiem w ekipie Jürgena Kloppa. Nie dziwi zatem, że w rok później wiele oczekiwano od Mané.
Zmiana w jego wyjściowym ustawieniu w formacji dla niektórych była zaskoczeniem, ale szybko się odnalazł w nowych okolicznościach i w ostatecznym rozrachunku był prawdopodobnie w najlepszej formie w końcówce sezonu spośród wszystkich kolegów z ofensywy.
W międzyczasie przeżywał jednak swoje wzloty i upadki. Mimo kilku gorszych występów w minionej kampanii raz za razem potwierdzał swoją jakość. Pozostaje więc kluczowym fragmentem całej układanki, a ostatnie plotki o jego możliwym odejściu zostały szybko rozwiane przez klub. To tylko kolejny dowód na to, że jego pozycja i istotność w klubie ciągle rosną.
W wyjściowym składzie: 43 (we wszystkich rozgrywkach)
Z ławki rezerwowych: 1
Niewykorzystany rezerwowy: 3
Gole: 20
Asysty: 9
Średnia ocena wg. TIA: 7,02 (4 miejsce w rankingu)
Wzloty i upadki na początku
W okresie przygotowawczym Mané prezentował się dobrze, więc rola, jaką odgrywał przy zdobywaniu goli w pierwszych tygodniach sezonu, nie była wielkim zaskoczeniem. Wpisał się na listę strzelców w trzech pierwszych meczach ligowych, ale później jego dyspozycja nie była już tak regularna i można mówić nawet o dużej tendencji spadkowej jego formy.
Czerwoną kartkę w meczu na Etihad Stadium zobaczył po wejściu z wysoko uniesioną nogą prosto w twarz Edersona. W konsekwencji tego wydarzenia Mané opuścił siedem z następnych dziewięciu spotkań.
Jak zazwyczaj bywa w takim przypadku, powrót do rytmu zajął mu trochę czasu. Zwieńczeniem najtrudniejszego dla niego okresu były derby Liverpoolu, kiedy zmarnował wyśmienitą okazję, by podwyższyć prowadzenie dla the Reds. Nie wykorzystał klarownej sytuacji, a miał także możliwość podania do kolegi z drużyny, który mógłby wpakować piłkę do pustej bramki.
Mecz zakończył się remisem, a kibice i eksperci winy upatrywali w Mané i podejmowanych przez niego boiskowych decyzjach.
Klopp w dużej mierze bronił swojego podopiecznego, ale mimo wszystko w tamtym czasie dawał mu nieco więcej odpocząć i nieco wcześniej niż zazwyczaj zdejmował go z boiska. Do końca roku numer 19 zdobył tylko jedną bramkę w ciągu czterech miesięcy.
Mané jednak często pokazywał już, że jest nie tylko pewnym siebie piłkarzem, ale również zawodnikiem, który potrafi odbić się od dna z niesamowitym wigorem i w wybuchowym stylu.
Dał z siebie wszystko przy kluczowej bramce w meczu z Burnley i poparł to pięknym uderzeniem w meczu z Manchesterem City, czym pomógł wywalczyć Liverpoolowi dwa kluczowe zwycięstwa. Jego forma wróciła, wrócił także uśmiech na twarzy, a Mané od tego momentu nie przestawał poprawiać swojej efektywności.
Zakończenie sezonu z przytupem
To na arenie europejskiej Mané najbardziej zaznaczył swoją obecność, co objawiało się wyśmienitą formą w polu karnym rywali.
Wyróżnić należy z pewnością hat-trick w meczu z Porto, podobnie jak trafienie w finale, ale należy zaznaczyć, że w ostatnich dziewięciu meczach Ligi Mistrzów zdobył 10 goli.
Najbardziej imponuje jednak fakt, że bramki te padały średnio w odstępie 79 minut i to w spotkaniach z rywalami, których nie można uznać za zespoły środka tabeli – Sevilla, City, Roma i Real Madryt.
To tylko podkreśla, dlaczego Mané był tak samo ważnym elementem tercetu ofensywnego, jak Mohamed Salah, który skradał nagłówki gazet i Roberto Firmino, który zasłużenie zbierał ciągłe pochwały od fanów.
Szybkość, boiskowa inteligencja, niezawodność i drybling w przypadku Mané zawsze stały na wysokim poziomie w trakcie pokazu jego formy od stycznia do maja. W Kijowie z kolei był bardzo bliski umożliwienia the Reds przechylenia szali zwycięstwa na ich korzyść.
Rozwój i przyszła rola w zespole
Mané w swoich dwóch sezonach w Liverpoolu pokazał, że kontuzje mogą w pewien sposób negatywnie wpływać na jego formę, co objawia się ilością czasu, jakiej potrzebuje, by nabrać pewności w grze po powrocie do sprawności.
Wydaje się także, że w nieco przesadny sposób wpływa na niego efekt końcowy pierwszej okazji bramkowej, która staje przed nim w trakcie spotkania. Jeżeli zdobywa bramkę lub przyczynia się do niej, podejmując dobrą decyzję, staje się wulkanem energii. Jeżeli jego decyzja okaże się błędna lub niedokładnie wykończy akcję, wydaje się wątpić w siebie przez kolejne 30 minut meczu.
Wzmocnienie wiary we własne umiejętności jest koniecznością u Mané, by mógł dalej się rozwijać. Może zostać jednym z najbardziej efektywnych i skutecznych napastników w lidze, ale musi unikać wahnięć formy. Trzymiesięczna posucha strzelecka nie powinna tak naprawdę mieć miejsca.
W następnym sezonie ponownie będzie kluczowym elementem układanki Kloppa, ale Liverpool może jednak systematycznie zmieniać nieco swoje ustawienie. Dla Mané będzie to oznaczało rozpoczynanie meczu w nieco głębiej lub nawet trochę więcej rotacji z innymi zawodnikami, by zachować świeżość w ofensywie drużyny.
Najlepszy moment: Gol w finale Ligi Mistrzów to piękne, aczkolwiek gorzkie, wspomnienie. Z kolei hat-trick w meczu z Porto to coś wspaniałego i niezaprzeczalnie godnego wyróżnienia.
Najgorszy moment: Rozgłos, jakiego nabrał przez swoją decyzję o niepodawaniu do lepiej ustawionego kolegi, a w konsekwencji zmarnowana szansa na gola w meczu z Evertonem.
Rola w przyszłym sezonie: Kluczowy zawodnik wyjściowego składu, ale prawdopodobnie z większą liczbą obowiązków.
Karl Matchett
Komentarze (2)