Pięć wniosków po Tottenhamie
Po dramatycznej końcówce i samobójczej bramce obrońcy Tottenhamu Liverpool utrzymał się w walce o tytuł i zwyciężył nad Kogutami na Anfield 2:1. Po jednej bramce zdobyli Roberto Firmino oraz Lucas Moura, a w ostatnich chwilach elektryzującego meczu Mohamed Salah uderzył głową w kierunku bramki, a do własnej siatki piłkę skierował Toby Alderweireld.
Poniżej prezentujemy 5 najważniejszych wniosków po tym thrillerze…
Czysty dramatyzm
Kibice na Anfield doświadczyli już wielu dramatycznych, przyprawiających o szybsze bicie serca chwil w czasie walki o tytuł mistrzowski, jednak przez wzgląd na wagę spotkania ostatni mecz można określić mianem najbardziej stresującego.
Zegar wybił dokładnie 90 minutę meczu, drużynie gospodarzy w oczy zaglądała już obawa przed stratą dwóch cennych punktów w pojedynku z dobrze dysponowanym rywalem, który wyrównał wynik w połowie drugiej odsłony, kiedy szczęście uśmiechnęło się do The Reds.
Piłkę głęboko w pole karne wrzucił Trent Alexander-Arnold, strzał głową Mohameda Salaha sparował Hugo Lloris, a do własnej bramki futbolówkę skierował Toby Alderweireld.
Rzadko ogląda się tak nieudane zagrania, jednak nikogo związanego z Liverpoolem to nie interesowało - w tamtym momencie to było wszystko czego zespół potrzebował, aby ponownie wyprzedzić w tabeli Manchester City.
To już trzeci raz w tym sezonie, kiedy zawodnicy trenera Kloppa zdobyli zwycięską bramkę w 90 minucie lub później, a jest to największa ilość takich goli w jednej kampanii w tej dekadzie.
Znowu na szczycie
Liverpool znowu przewodzi w tabeli Premier League, ma dwupunktową przewagę nad największym rywalem - Manchesterem City.
Aktualni mistrzowie wyprzedzili The Reds po sobotnim, wygranym 2:0 meczu z Fulham, wciąż mają też jeden zaległy mecz do rozegrania.
Obie ekipy ujrzymy w akcji w przeciągu najbliższych pięciu dni, Obywatele podejmą na własnym stadionie Cardiff City w środę, a Liverpool w piątek zmierzy się na wyjeździe z Southampton.
Dobre statystyki z najlepszą szóstką ligi
The Reds poprawili swoją zdobycz punktową w meczach z innymi zespołami najlepszej szóstki ligi do 16 oczek w dziewięciu meczach, a na Anfield zawita jeszcze Chelsea.
To wynik o minimum 6 punktów lepszy niż w zeszłym sezonie, kiedy to zawodnicy Kloppa zgarnęli 10 punktów w 10 meczach.
Taki wynik nie byłby możliwy bez dwóch zwycięskich pojedynków z Tottenhamem, zarówno ostatni mecz jak i wrześniowe starcie na Wembley zakończyły się tym samym wynikiem 2:1.
Kluczowa interwencja Virgila
Kiedy gospodarze naciskali i próbowali zdobyć zwycięskiego gola odsłonili się i narazili na moment w którym mogli zaprzepaścić nie tylko wygraną w tym meczu, ale w całym sezonie.
Spurs wypracowali sobie okazję, Moussa Sissoko i zmiennik, Son Heung-min, znaleźli się w sytuacji dwóch na jednego, a od bramki dzielił ich tylko Virgil van Dijk.
Van Dijk w jakiś sposób znalazł idealną pozycję, która nie pozwoliła Sissoko na dogranie do kolegi i zmusiła pomocnika do pospiesznej próby strzału, która zakończyła się posłaniem piłki w trybuny.
- Poradził sobie fantastycznie, kolejny raz udowodnił, że można nazywać go najlepszym obrońcą na świecie - powiedział Alexander-Arnold. - To sprawiło im wielkie trudności i dało nam pewność siebie, która zaowocowała golem.
Andy Król Asyst
To, jaki wpływ na spotkanie będzie miała osoba Andy’ego Robertsona było widać od samego początku, Liverpool przerzucał piłkę z jednej flanki na drugą tak szybko, jak było to możliwe.
Jeden z takich przerzutów kapitan reprezentacji Szkocji wykorzystał perfekcyjnie, dośrodkował w pole karne, a jego podanie wykończył Roberto Firmino i dał prowadzenie Liverpoolowi.
Robertson precyzyjnie dograł piłkę z lewego skrzydła, a jego kolega z zespołu przemieścił się między obrońców i strzałem głową nie dał szans Llorisowi.
To była dziewiąta asysta lewego obrońcy w tym sezonie, jest liderem tej statystyki w Liverpoolu, a teraz za cel obrał sobie rekord Premier League.
Rekordem rozgrywek jeśli chodzi o asysty obrońców jest 11 takich podań, osiągnęło to dwóch zawodników - Andy Hinchcliffe w sezonie 1994/95 oraz Leighton Baines w kampanii 2010/11.
Komentarze (2)