Mané o końcówce trwającej kampanii
Sadio Mané jest zmotywowany, aby wygrać ostatnie sześć meczów ligowych, co znacznie ułatwiłoby Liverpoolowi walkę o mistrzostwo Anglii. Senegalczyk zapewnia, że jego drużynę stać na zdobycie trofeum w bieżącym sezonie.
- Jestem przekonany, że możemy tego dokonać, postaramy się zdobyć upragniony tytuł. Stać nas na wygranie ostatnich sześciu meczów, choć to nie będzie łatwe zadanie, dobrze o tym wiemy. Wiele się może jeszcze wydarzyć - stwierdził Mané.
- Jestem zmotywowany, tak samo jak reszta drużyny. Pozostajemy skoncentrowani, bo wiemy, jak ważny jest to moment sezonu. Cel jest jeden: zdobycie trofeum.
- Nadal walczymy o mistrzostwo, ale nie można zapominać o Champions League, gdzie czeka nas ćwierćfinałowy dwumecz przeciwko Porto. Damy z siebie wszystko w każdym spotkaniu.
- Oczywiście umiemy radzić sobie z presją. Pozostajemy spokojni, wszyscy są zrelaksowani. To że jesteśmy w pełni skoncentrowani na osiągnięciu sukcesu nie oznacza, że nie ma czasu na trochę śmiechu i żartów - dodał 26-latek.
- Każdy z pozostałych meczów moglibyśmy wygrać jedynie po 1:0. Styl nie jest najważniejszy w tym momencie. Za to nie dostaje się dodatkowych punktów. Na pierwszym miejscu jest konsekwencja i regularne zwycięstwa.
- Wiemy, że kibicom Liverpoolu na całym świecie zależy na tym trofeum. Postaramy się ich uszczęśliwić, zasługują na to za wsparcie, jakie nam okazują od początku sezonu. Nigdy się od nas nie odwracają.
- W piątek czeka nas starcie z Southampton, czyli moim byłym klubem. Pozytywnie wspominam czas spędzony na St Mary’s Stadium. Jednak moja podejście się nie zmienia. Kiedy wychodzę na murawę liczy się tylko zgarnięcie trzech punktów.
- Każdy mecz w Premier League jest trudny. Wiele osób myśli, że tylko spotkania przeciwko zespołom z czołowej szóstki są dla nas wymagające, ale rzeczywistość jest zupełnie inna.
- Wszystkie drużyny mają w swoich składach utalentowanych zawodników i chcą wygrywać. Mówimy o najlepszej lidze na świecie, tu nigdy nie możesz zapisać na swoim koncie trzech punktów przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Zlekceważenie rywala z pewnością nie skończyłoby się dobrze.
Komentarze (0)