LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1009

Lijnders: Porto chciało na nas trafić


Chwilę wcześniej Sadio Mané próbował odebrać piłkę pod własnym polem karnym, by następnie radośnie skierować ją do siatki Porto. Liverpool strzelił trzeciego gola na Estádio do Dragão w 12,28 sekundy po odzyskaniu posiadania.

Ten gol był ostrzeżeniem dla piłkarskiej Europy, jeszcze zanim The Reds zdobyli bramki numer cztery i pięć w fantastycznym meczu w Lidze Mistrzów.

Wygrana 5:0 ponad 14 miesięcy temu wyglądała na taką, która długo będzie bolała gospodarzy tamtego meczu. Wieczór, który na długo pozostanie w pamięci Portugalczyków. I takie są też realia. Drużyna Sérgio Conceição nigdy nawet nie próbowała zapomnieć tego wyniku.

– Tylko jeden klub w obecnej edycji rozgrywek chciał nas wylosować i było to Porto – wyjaśnia Pepijn Lijnders, asystent Kloppa. – Cała reszta nie chciała na nas trafić w ćwierćfinale, ale Porto będzie zachwycone szansą rewanżu. Wiem to na bazie ich mentalności. Sérgio świetnie motywuje swoich zawodników i będzie chciał to wykorzystać. Motywacja nie jest tu dobrym słowem. To bardziej rewanż. Chcą wyrównać rachunki.

Lijnders przez siedem lat trenował w akademii Porto. W wieku 24 lat, w 2007 roku, przeszedł do PSV Eindhoven, gdzie wdrożył projekt pod kryptonimem „611”, który miał wychować nową generację zawodników. Trenował wszystkie drużyny od U-8 do U-19. Z czasem zaczął pomagać też drużynie rezerw, by w końcu dołączyć do sztabu pierwszej drużyny.

Spod jego skrzydeł wyszło kilka znanych nazwisk, takich jak Diogo Dalot z Manchesteru United czy Rúben Neves z Wolverhampton Wanderers, który był kapitanem w jego drużynach przez siedem lat, zaczynając w drużynie U-11.

Lijnders z uśmiechem wspomina André Gomesa, który jest w Evertonie na wypożyczeniu z Barcelony. Gomes był jedynym, którego Lijnders mógł poprosić o prezentację ćwiczeń. Nie tylko z racji tego, że był najbardziej utalentowany, ale też z powodu bariery językowej.

– Na początku nie mówiłem po portugalsku więc zawsze używałem umiejętności najlepszego zawodnika by prezentować pewne rzeczy – wyjaśnił. – André szybko opuścił Porto, ale był tym, który zawsze prezentował ćwiczenia – zastawianie się z piłką, wychodzenie na lepszą pozycję.

Porto zaplanowało pięcioletnią restrukturyzację pierwszej drużyny, akademii i scoutingu.

– Restrukturyzacja to dobre słowo. Klub był już bardzo dobrze zorganizowany. Trenowaliśmy jedynie agresję w ofensywie, stwarzanie sytuacji bramkowych. Obrona wychodzi wtedy sama. Jeśli cały czas uczymy się rozpracować przeciwnika to nauczymy się bronić. Najważniejsza była praca nad taktyką.

– W Porto zawsze chcą więcej, zawsze chcą robić wszystko lepiej. Kochają tych, którzy nienawidzą przegrywać. Wiele klubów istnieje z miłości do piłki, ale Porto interesują tylko trofea. To ich motywuje.

– Taka jest mentalności ich prezydenta, Jorge Nuno Pinto da Costy. Przez ostatnie 35 lat byli dzięki niemu bardzo stabilnym klubem. Nauczył ich wygrywać, zaszczepił w nich mentalność zwycięzcy. Przedtem Porto nie było klubem, który zdobył aż tyle trofeów. Była nim Benfica, klub ze stolicy. Porto było tylko klubem z północy, złożonym z zupełnie innych ludzi.

– Mieszkańcy Porto są niezwykle pracowici. Mogę z dumą powiedzieć, że byłem częścią rodziny Porto i dostałem okazje by zrozumieć ich tajemniczą aurę.

Lijnders na krótko opuścił Liverpool by objąć posadę menedżera NEC Nijmegen i nie był w klubie gdy ten mierzył się z Porto. Wrócił na Anfield latem i patrząc wstecz, pamięta, że był zafascynowany pierwszym spotkaniem tego dwumeczu. Porto miało swoje okazje – Otávio przy bezbramkowym remisie i Francisco Soares tuż przed przerwą, gdy przegrywali 2:0 – ale Liverpool był jak w transie.

Lijnders rozważa to spotkanie jako „jedną z najlepszych reklam” dla klubu, która ma swoje wady i zalety. Ten mecz był katalizatorem dla awansu do finału Ligi Mistrzów. Liverpool zaimponował wszystkim, ale jednocześnie spotkania tego typu stały się dobrym materiałem do analizy dla rywali.

Liverpool zdawał sobie z tego sprawę. Wyczuli, że rywale będą próbowali się do tego dostosować i zamiast stać w miejscu, The Reds postanowili się zaadaptować do tej sytuacji. Były sytuacje, w których Liverpool mógł bez problemu rzucić się do ataku – mecze na Anfield z Arsenalem i Napoli same nasuwają się na myśl – ale często wybierali spokojne, uważne podejście i grę z kontry.

Celem była poprawa taktycznej błyskotliwości drużyny i próba zdominowania przeciwników na ich połowie. Używając dyktafonu, kubka z kawą i butelki wody Lijnders obrazuje sytuacje, w których pomocnicy Liverpoolu skracali dystans do siebie w tym sezonie.

– Do wygrania z tymi drużynami kluczowe są zmiany tempa przy podaniach. Przed sezonem zdecydowaliśmy, że musimy popracować nad rozprowadzaniem piłki i ustawieniem naszych pomocników, a także Roberto, Sadio i Mo. Skoncentrowaliśmy się na szybkich atakach, jednocześnie pamiętając o bardzo dobrej organizacji. Dobry kontrpressing wymaga mniejszych odległości między zawodnikami by po stracie piłki szybko być w pozycji do jej odbioru.

– Szerokie ustawienie pomocników utrudnia wywieranie presji. Węższa formacja pozwala na krótkie rozgrywanie piłki i zaskoczenie rywala. Dobra gra w środku pomaga oskrzydlić akcje, ataki bokami są efektem dobrej gry w środku pola.

– Pierwszym aspektem obrony jest to, jak operujesz piłką, jak szybko podajesz. Jeśli rywale nie mają piłki to nie atakują, więc nie musiz bronić.

W piątek było to bardzo widoczne po wejściu na boisko Jordana Hendersona, a także Jamesa Milnera. Te zmiany okazały się kluczowe do wygrania spotkania ze Świętymi. Lijnders jest przekonany, że gdyby Klopp nie był otwarty na zmiany zeszłego lata, Liverpool mógłby nie być na szczycie Premier League i nie wywierałby presji na Manchesterze City. Klopp jednak nie czekał z rozwiązywaniem problemów aż do momentu, w którym te już się pojawiły.

Nasza uwaga może być chwilowo na pucharach, ale to nie jest zaskoczeniem biorąc pod uwagę chęć odpokutowania za przegrany finał z Realem Madryt. Intensywny terminarz ograniczy nieco czas, jaki Liverpool będzie mógł spędzić na boiskach treningowych, ale Lijnders otrzymał ważne zadanie przygotowania krótkich, intensywnych sesji treningowych, które pozwolą zachować zawodnikom świeżość.

– Ten okres jest straszny i zwalczymy to tylko jedynie dobrymi treningami. Jeśli trenujesz na sto procent to nie ma się czego bać. Jesteś przygotowany na wszystko i nie ma powodu do strachu. Z pewnością zrobimy wszystko by zachować świeżość. Polegamy na fantazyjnej grze Sadio, Roberto i Mo. Oni muszą grać na najwyższych obrotach, a to jest możliwe jedynie gdy są w stu procentach sprawni.

– Chcę tylko jednego – byśmy na koniec sezonu mogli chodzić z podniesionym czołem wiedząc, że daliśmy z siebie wszystko. Manchester City ma swoją jakość, ale nigdy by nie pokonali naszego ducha drużyny, naszej lojalności, ambicji i wysiłku. Jeśli będziemy dalej robili swoje, jestem przekonany że mamy ogromną szansę.

Paul Joyce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Liverpool wraca do Ligi Mistrzów  (0)
02.05.2024 23:39, BarryAllen, liverpoolfc.com
Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (4)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic