Media po meczu
Liverpool wygrał pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe z FC Porto i dzięki bramkom Naby'ego Keity i Roberto Firmino przystąpi do rewanżu z dwubramkową zaliczką. Oto co media miały do powiedzenia po meczu...
James Pearce, Liverpoool Echo
Imię Naby'ego Keity rozbrzmiewało na Anfield po końcowym gwizdku, a Czerwoni poczynili krok naprzód w kierunku awansu do półfinału Ligi Mistrzów i zmierzeniu się z Barceloną, lub Manchesterem United. Gwinejczyk zdobył ostatnio pierwszą bramkę dla klubu na stadionie St. Mary, a wczoraj celebrował pierwszego gola na Anfield. To był ten dynamiczny Keita za czasów gry w Bundeslidze, gdy wygrywał pojedynki w środku pola, a dzięki swojej kreatywności był jasnym punktem w ofensywie. Jordan Henderson był równie użyteczny na boisku po decyzji Kloppa, by kapitana ustawić wyżej na boisku. Ostatni tydzień udowodnił, że Henderson jest kimś więcej, niż tylko pomocnikiem umiejącym ugasić pożar. Czerwoni wciąż muszą jednak wybrać się na Estadio de Dragao i postawić kropkę nad "i". Porto udowodniło, że potrafią grać w piłkę, ale to Liverpool rozdaje w tym momencie karty.
Simon Hughes, Independent
By wyobrazić sobie ogień, który płonie teraz w sercach wszystkich związanych z Liverpoolem, to trzeba wyobrazić sobie Mohameda Salaha, który w 15. minucie spotkania biegnie w stronę końca Anfield Road, w momencie, gdy jego zespół już prowadzi. W tej sytuacji jednakże poruszał się on skosem po murawie i w kierunku The Kop. Walka o terytorium i wywalczenie rzutu wolnego, nawet najstarsi kibice na trybunie poderwali się z krzeseł i celebrowali to zdarzenie, jakby to była jedna z bramek Egipcjanina. Salah dosłownie sterroryzował Alexa Tellesa, doświadczonego lewego obrońcę, który grał w Galatasaray i w Interze. Jego wykończenie na rozgrzewce było doskonałe, a publiczność podziwiała celność jego strzałów. Co prawda, rozgrzewka nie znalazła odzwierciedlenia w spotkaniu, ale zagrożenie z jego strony było widoczne przez cały mecz, a cała formacja defensywna Porto miała z nim ogromne problemy.
David Lynch, Evening Standard
Za jakiś czas fani Liverpoolu być może będą spoglądać na to spotkanie, jako moment, w którym Naby Keita ogłosił swą obecność na Anfield. 24-latek doskonale wszedł w spotkanie i zdobył podręcznikową bramkę po późnym wejściu w pole karne, a następnie Gwinejczyk rozegrał niezaprzeczalnie najlepsze jak dotąd spotkanie w koszulce Liverpoolu od czasu jego przybycia na Anfield za niemałe pieniądze. W grze Keity już od długiego czasu widać było przebłyski, ale w tym spotkaniu w końcu zobaczyliśmy jego wkład w grę defensywną, którego tak bardzo wymaga Klopp. Wykazał się doskonałym pressingiem, zabezpieczał tyły i pokazał, że jest tym kompletnym pomocnikiem, którego Klopp chciał pozyskać w ostatnie lato. Teraz ma szansę, by stać się kluczowym elementem układanki Kloppa w końcówce sezonu, który będzie obfitować w wiele istotnych potyczek.
Neil Jones, Goal.com
Sporo czasu zajęło Keicie znalezienie drogi do siatki przeciwnika, ale to są te wieczory, dla których został zakupiony. Anfield zostało uraczone pierwszym mistrzowskim występem Gwinejskiej gwiazdy, a Czerwoni jedną nogą zameldowali się w półfinale Ligi Mistrzów. Porto zostało zniszczone rok temu na swym stadionie, a teraz znów zostało zdeklasowane na Anfield. Sergio Conceicao miał nadzieję, że jego podopieczni wyciągneli wnioski z bolesnej zeszłorocznej porażki, ale mistrzowie Portugalii nie mieli żadnych argumentów na jakość i energię Czerwonych. Wynik nie jest tak rozstrzygający, jak ten sprzed roku, ale wydaje się, że Porto będzie miało bardzo trudne zadanie do wykonania na Estadio de Dragao. Bramki przyciągają najwięcej uwagi, jednakże Keita oferuje znacznie więcej swoją grą i w tym spotkaniu pokazał pełnię swoich możliwości. Keita zanotował najwięcej odbiorów, a jedynie Fabinho i Alexander-Arnold mogą pochwalić się większą ilością przechwytów. Keita był zawsze w odpowiednim miejscu na boisku i ciągle utrudniał życie zawodnikom rywali.
Komentarze (1)
YNWA!