Klopp o rotacji i rzutach karnych
Jürgen Klopp podkreśla, że nie ma powodów, które zmusiłyby go do drastycznych zmian w składzie na mecz z Huddersfield Town. Nie rzutuje na to perspektywa meczu z FC Barceloną.
W piątek wieczorem The Reds podejmą drużynę prowadzoną przez Jana Siewerta. Huddersfield już z pewnością nie zagra w Premier League w następnym sezonie. Liverpool pięć dni później zmierzy się z Barceloną na Camp Nou w pófinale Ligi Mistrzów. Jednak Klopp jest zdania, że dysponuje wystarczającą ilością czasu pomiędzy spotkaniami, która pozwoli u dokonać jedynie drobnych roszad w składzie.
O tym, czy w składzie nastąpią roszady na mecz z Huddersfield z uwagi na fakt, że na horyzoncie widać już spotkanie z Barceloną…
To chyba byłby ostatni mecz, w przypadku którego nadmiernie bym się zastanawiał, ponieważ to zawsze tak wygląda. Ich sytuacja w lidze i to, co myślą o tym meczu ludzie, już wystarczająco psują nasze przygotowania, więc nie będę wzmacniał tego błędnego nastawienia poprzez wystawienie dziwnej jedenastki czy coś podobnego. Nie ma szans. Mamy wystarczającą ilość czasu na regenerację po poprzednim spotkaniu i na regenerację po najbliższym meczu. Spotkanie z Barceloną nie ma nic wspólnego z piątkowym meczem.
O tym, czy oglądał wygraną Manchesteru City nad Manchesterem United na Old Trafford i jakie ma odczucia odnośnie wyniku tego pojedynku…
To wynik, którego się spodziewałem. United próbowali wszystkiego, co mogli, zwłaszcza w pierwszej połowie. W pary sytuacjach zabrakło im szczęścia, ale patrząc na całe 95 minut, nie jestem zaskoczony wynikiem. Powiedziałem już w innym wywiadzie, że oglądałem ten mecz i w takich sytuacjach dokonuje się pewnej autooceny i byłem całkowicie spokojny. W końcu ten mecz nastąpił, ponieważ od miesięcy miałem poczucie, jakby zawsze mieli jeden mecz w zanadrzu. Teraz wszystko jest jasne, mamy o jeden punkt mniej od City i wiemy od dawna, że jeżeli wygramy dwa następne mecze, to wszystko rozstrzygnie się w ostatniej kolejce, a to coś wyjątkowego. Jednak żeby to tego doszło, musimy wygrać dwa następne spotkania, co jest wystarczająco trudne samo w sobie. Przede wszystkim musimy rozegrać następny mecz z Huddersfied i na tym się teraz koncentrujemy.
O sugestiach Pepa Guardioli, który wskazał, że zarówno City, jak i Liverpool, zasługują na tytuł mistrzowski…
Tak. To się i tak nie wydarzy, prawdopodobnie. To będzie jeden zespół. Sytuacja jak z filmu lat 80. Nieśmiertelny! Będziemy tam na finiszu. To właśnie miałem na myśli, kiedy mówiłem w zeszłym tygodniu, że nie gramy tylko o to, by na końcu zostać mistrzami. Tak, to ważny cel. Ta drużyna po raz pierwszy stara się o to osiągnięcie i oczywiście jesteśmy bardzo blisko i nadal mamy szansę osiągnąć ten cel, więc zobaczymy, co się jeszcze wydarzy przed ostatnim spotkaniem. To jest pierwszy raz, ale nie ostatni, tak to wygląda. Fakt, że klub i ludzie długo czekają na tytuł, nie sprawia, że staje się on bardziej prawdopodobny. Fakt, że już teraz jesteśmy tak blisko, powiedziałbym, że jest raczej zaskakujący, ponieważ w poprzednim sezonie mieliśmy 25 punktów straty do lidera. Wszystko jest dobrze, musimy kontynuować i będziemy kontynuować tę walkę, nie mam co do tego wątpliwości, ale na koniec tylko jeden zespół zostanie mistrzem. Wiedziałem o tym, jeszcze za nim zaczęliśmy i nadal się staramy. Nie chodzi jednak tylko o to, że chcemy grać najlepszy futbol każdego dnia. Taka jest prawda. Czasem musimy zaakceptować fakt, że to nie wychodzi, ale ważne, że próbowaliśmy i na tym nam najbardziej zależy. Potem na zakończenie sezonu weryfikujemy, dokąd doszliśmy.
O sugestiach, że żaden zespół nie może mieć do siebie pretensji po tak równej formie w całym sezonie…
Jak do tej pory tak było, ale przed nami jeszcze trzy mecze i chcemy je wygrać, a to naprawdę trudne wyzwanie. Huddersfield, Newcastle, Wolverhampton. Wolverhampton udowodnił wczoraj, pokonując Arsenal 3:1, że będzie trudnym rywalem, więc taka jest nasza sytuacja i nie ma co więcej o tym mówić. Nie musimy podsumowywać sezonu. Jeśli nam się uda, to się uda, jeśli nie, to nie będziemy mieli żadnych wyrzutów, o ile zawsze dajemy z siebie to, co w nas najlepsze. Widziałem to u chłopaków w trakcie całego sezonu, ale nadal sezon, niezależnie od jego zakończenia, jest tylko pierwszym krokiem w tym zakresie. Nie jesteśmy skończonym produktem, zaczęliśmy ten rok z tą drużyną i będziemy kontynuować nasze działania. Zobaczymy, co się wydarzy.
O zdolności Liverpoolu do niepopadania w bezmyślność i pozostawania w spokoju, kiedy wynik meczu utrzymuje się w stanie 0:0…
Nabraliśmy doświadczenia w trakcie ostatnich trzech i pół roku. Przeżyliśmy wiele trudnych chwil, mieliśmy dobre momenty, dużo razem trenowaliśmy i pracujemy wspólnie od ponad trzech lat, więc to całkowicie normalne, jeśli masz odpowiednią jakość. Chłopcy są w genialnym wieku dla piłkarzy, najlepszym dla tego sportu, w połowie swoich dwudziestek, więc mają mnóstwo przestrzeni do rozwoju, ale już są na wysokim poziomie, a to oznacza, że wiedzą, co robią. Nie czują się już zaskoczeni, kiedy grają dobrze i nie ma frustracji, kiedy zagrają gorzej. Wiedzą, że nadal jest jakiś sposób, by zaprezentować się przynajmniej nieźle i wygrać. Nie jest tak, że w takich momentach tracą pewność siebie. To normalne, to nie jest dla nas coś wyjątkowego. Nie powinniśmy mówić zbyt dużo o tym, co się dzieje, gdy wynik to 0:0 przez długi czas, ponieważ nie lubię tego, ale jak już tak się zdarzy, to i tak masz 30 minut czy ileś tam, żeby strzelić bramkę. To mnóstwo czasu, by strzelić 20 goli! Tak się oczywiście nie stanie, ale czas na trafienie do siatki jest. Zawsze chodzi o to, by robić odpowiednie rzeczy raz za razem po to, byś był przekonany do tego, co robisz. Oczywiście my już jesteśmy do tego przekonani, ponieważ znacznie częściej odczuwamy, że to działa. Nawet jeśli wygramy pozostałe spotkania, to nie rozegraliśmy perfekcyjnego sezonu, ale podobnie jest w przypadku innych zespołów. Nadal mamy pole do rozwoju i to dla nas najważniejsze, ponieważ niezależnie od tego, czy zdobędziemy tytuł mistrzowski, czy nie, to dla nas dopiero pierwszy krok.
O skuteczności Jamesa Milnera z rzutów karnych…
Millie jest w tych sytuacjach jak maszyna. Ćwiczy bardzo często. Nie jest jedyny, który to robi. Mo staje się lepszy i lepszy, a także kilku innych zawodników. Jednak Millie ma doświadczenie, przeżył wiele ważnych momentów, wiele lat temu serię rzutów karnych z reprezentacją Anglii U-23, więc mierzył się z tymi sytuacjami bardzo często i wie, że chodzi o to, by utrzymać ciało w odpowiedniej pozycji, chodzi o odpowiednią technikę i pewność wykonania. Chybił również karnego w ważnym spotkaniu, ale tak jak powiedziałem, jest prawie jak maszyna, kiedy wykonuje rzut karny, wyłącza emocje i koncentruje się tylko na tym, by umieścić piłkę w siatce, a to najlepszy sposób, by to osiągnąć.
O wpływie każdego zawodnika ze składu, a w szczególności Simona Mignoleta…
Szkoda, że musimy o tym rozmawiać, ponieważ to po prostu logiczne. Jeśli funkcjonuje tylko pierwsza jedenastka, to coś z drużyną jest całkowicie nie tak. Jakość, jaką mamy na treningach, kiedy wszyscy są zdrowi, to coś niewiarygodnego. Nigdy wcześniej na treningach nie dysponowałem taką jakością. Jednak podoba mi się to, że Millie wspomniał o Simonie, a nie jest fajnie mówić o Simonie, ponieważ on zapewne jest przekonany, że powinien być numerem 1, którym byłby w większości innych klubów, ale z pewnością jest najlepszym numerem 2 w Premier League. Dobrze się czuje z tym, że mam go w składzie, a on nadal robi kolejne kroki, rozwinął się z uwagi na swój profesjonalizm i podejście. Nie przebywam w szatni cały czas, ale jeśli Millie coś powiedział, to z pewnością jest to prawda. Bardzo cieszę się z tej jakości. Dalej mamy Caoimhina Kellehera jako numer 3, który jest młodym i perspektywicznym piłkarzem, który zaskoczył wielu zawodników na treningach swoimi niewiarygodnymi umiejętnościami. Jesteśmy zatem na dobrej pozycji i cieszymy się z tego powodu.
Komentarze (2)