Nie będzie taryfy ulgowej dla Barçy
Andrew Robertson zdradził, jakie rolę będą odgrywać w meczu z Barceloną on i Trent Alexander-Arnold. Szkot stwierdził, że The Reds nie będą specjalnie zmieniać taktyki na środowy mecz Ligi Mistrzów.
Andy Robertson podkreślił, że nie będzie specjalnego traktowania ze strony bocznych obrońców The Reds w meczu na Camp Nou.
Liverpool uda się w podróż do Barcelony, gdzie zagra pierwszy mecz półfinałowy Ligi Mistrzów. Podopieczni Jürgena Kloppa będą chcieli zatrzymać zespół, który we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie uzbierał już 130 goli.
Niesamowite skupisko talentów pod przewodnictwem zdobywcy pięciu Złotych Piłek Lionela Messiego, któremu akompaniują byłe gwiazdy Liverpoolu Philippe Coutinho i Luis Suárez – to dowodzi, że zespół Kloppa z pewnością czeka trudne zadanie na oczach niemal 100-tysięcznej publiczności.
Niemniej jednak kluczem w grze ofensywnej Liverpoolu jest jakość, jaką wnoszą szeroko ustawieni Andy Robertson i Trent Alexander-Arnold. Obydwaj obrońcy wspierają ataki The Reds z bocznych sektorów boiska – defensywny duet ma na swoim koncie już 24 asysty we wszystkich rozgrywkach obecnego sezonu.
Mimo jakości, jaką prezentują podopieczni Ernesto Valverde, Robertson twierdzi, że zeszłoroczni finaliści będą chcieli sami wpłynąć na losy spotkania, które odbędzie się w Hiszpanii.
– Zobaczymy, jak potoczą się losy meczu – mówił Szkot.
– Czasem boczni obrońcy mają mnóstwo przestrzeni, a czasem nie, dlatego myślę, że będziemy wyciągać wnioski z gry.
– Wiemy, że będziemy mieli pełne ręce roboty w obronie. Bronimy jednak jako drużyna i atakujemy jako drużyna. Jeśli ja i Trent będziemy mieli czas, by wyjść do przodu, to zrobimy to. To nas nie powstrzyma.
– Wiemy, że możemy kreować gole i sytuacje, więc dlaczego mielibyśmy to zmieniać? Zobaczymy jednak jak będzie toczył się mecz, będziemy dostosowywać się do tego i zobaczymy, jak to się skończy. To wyzwanie, którego wszyscy wyczekujemy.
Piątkowe miażdżące zwycięstwo 5:0 na Anfield z zespołem Huddersfield przywróciło Liverpool na szczyt tabeli Premier League na dwa mecze przed końcem rozgrywek.
Zwycięstwo nad ekipą Terrierów, która już spadła z ligi, oznacza, że Liverpool zanotował 10 kolejnych zwycięstw we wszystkich rozgrywkach. Robertson jest przekonany, że obecna forma zespołu płynie z siły jego składu.
– Myślę, że to wszystko zasługa każdego z nas, tego, jak każdy walczy o pierwszy skład i jak każdy wzajemnie motywuje się do wzmożonej pracy każdego dnia treningu – dodał Robbo.
– Najlepszym przykładem jest chyba Daniel Sturridge. Nie gra tyle, ile by chciał, więc próbował skraść nagłówki jakby nigdy nie strzelił gola, ale uważam, że był świetny w meczu z Huddersfield.
– Brakowało mu odrobiny rytmu, ale jego poruszanie się po boisku umożliwiło Mo i Sadio zrobić to, co zrobili; umożliwiło im zajmowanie pozycji, w których widzieliśmy ich w trakcie meczu.
– Myślę więc, że był fantastyczny. To pokazuje, o co chodzi w naszym składzie.
Komentarze (24)
Ja bym jednak liczył jeszcze oprócz Brendana na Brighton, którzy będą do ostatniej kolejki walczyć o utrzymanie, więc dla nich wszystkie mecze do końca będą walką o życie.
Lubię Liverpool. Co prawda na pierwszym miejscu u mnie jest Real, a na drugim dopiero Liverpool. Liczę , że Liverpool wygra Lige Mistrzów po 14 latach. Szkoda, że City dzisiaj nie straciło punktów, oby Leicester
postawiło się City.
słysze to od chyba stycznia od porażki z City
O ile my pewnie wygramy te 2 mecze to City już chyba nie zgubi punktów.
Najbardziej szkoda tej porażki z nimi w styczniu. Taka przewaga, do tego parę centymetrów Mane... Gdybyśmy wtedy prowadzili, pewnie już by się nie podnieśli. Nic... jedni jeszcze wierzą inni już pogodzili się że petrodolary znów dają mistrzostwo.