JK: To najlepszy zespół, jaki miałem
Jürgen Klopp podjął wiele tematów podczas wtorkowej konferencji prasowej. Menedżer The Reds spotkał się z przedstawicielami mediów przed czekającym jego zespół finałem Ligi Mistrzów z Tottenhamem.
Boss odpowiadał na pytania dziennikarzy podczas dnia prasowego na Melwood we wtorek, dzieląc się swoimi przemyśleniami na temat zagrożenia ze strony Tottenhamu, trzytygodniowej przerwy w grze, czy miejsca w jego dotychczasowej karierze potencjalnego sukcesu w sobotę.
Oto zapis całej konferencji prasowej z menedżerem LFC...
O tym, czy pracował kiedyś z grupą zawodników, którzy pracują tak ciężko...
Nie chcę obwiniać moich poprzednich drużyn, jeśli mam być szczery. Uwielbiam każdą z nich, ponieważ każda dała z siebie wszystko. Ten zespół dobrze się spisuje. Nigdy nie brałem udziału w finale z lepszym zespołem niż ten, taka jest prawda, jednak w innych czasach z różnych przyczyn moje zespoły też były dobre. Nie jestem aż tak zaskoczony, ponieważ chłopaki są, jak to nazywamy, wymieszaniem potencjału z nastawieniem w najlepszy sposób, jaki kiedykolwiek widziałem, czy doświadczyłem. To po prostu genialne, wyjątkowe i to przywiodło nas tu, gdzie jesteśmy.
Parę tygodni temu moglibyśmy powiedzieć: 'To raczej niemożliwe, że będziecie mistrzami na koniec sezonu'. Tacy są ludzie - przestajemy dawać z siebie wszystko, ponieważ dla samej tylko szansy nie jesteśmy tak naprawdę gotowi - musimy mieć gwarancję osiągnięcia celu. Ci chłopcy zrobili to jednak dla samej tylko szansy na bycie tutaj. Oni dali nam wiele i wiele pokazali. W ciągu sześciu dni pomiędzy meczami z Barceloną nikt nie wierzył w ten zespół bardziej niż on sam. To było genialne i to dlatego jesteśmy tutaj.
To rewelacyjna sytuacja - móc być tutaj ponownie to świetne uczucie. Naprawdę tego pragnęliśmy, choć wyglądało to trochę tak, jakby wymykało się nam to z rąk już w fazie grupowej. Mieliśmy genialny start w Premier League, jednak trochę męczyliśmy się w meczach wyjazdowych w naszej grupie. Pomimo tego zrobiliśmy to w najbardziej dojrzały z możliwych sposobów, wygrywając z włoską drużyną 1-0, to niewiarygodne. Od tamtego czasu wszystkie nasze mecze wyjazdowe wyglądały naprawdę imponująco: mecz z Barceloną, oczywiście nie ze względu na wynik, ale na sto procent ze względu na występ, mecze z Bayernem i Porto również były naprawdę dobre. Jestem więc naprawdę zadowolony, że znowu możemy to zrobić.
O tym, czy spodziewa się boiskowych szachów ze względu na to, że drużyny dobrze się znają...
Mecz będzie bardzo wyrównany, niewątpliwie. Jakość Tottenhamu i nasza są na podobnym poziomie. Różnica między naszymi zespołami w lidze wynika z konsekwencji. Wygraliśmy obydwa spotkania z Tottenhamem, jednak obydwa 2-1. Mieliśmy genialne okresy gry w obydwu meczach, w których uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwa, jednak były one wyrównane - szczególnie mecz u siebie ze szczęśliwym golem w niemalże ostatniej minucie. Tego właśnie się spodziewamy, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Poch ma rację, że emocje będą zupełnie inne. Trzeba wykorzystać wszystko, co wykorzystywałeś w ciągu sezonu w specyficznych okolicznościach. Wszyscy jesteśmy ludźmi - to wyjątkowy mecz, a po nim nie ma już żadnego więcej. Musimy wprowadzić się w odpowiedni nastrój - to zadanie, jakie musimy wykonać, żeby zagrać tak, jak naprawdę chcemy.
Dużo wiemy o Tottenhamie, to oczywiste. Mieliśmy jednak trzy tygodnie. Po takim czasie znałbym nazwisko woźnego Barcelony, jeśli to z nimi przyszłoby się nam mierzyć. Taki jest świat futbolu. Dowiedzielibyśmy się tak samo dużo o każdej innej drużynie na świecie. Graliśmy jednak z nimi, więc wiemy, że będzie ciężko i Tottenham wie, że będzie ciężko. Zagrajmy ten trudny mecz i wygrajmy go.
O tym, czy to jego najlepszy moment w karierze...
Jeśli wygram, to tak. Byłoby inaczej niż w poprzednich finałach. Jednak czy ponowne doprowadzenie zespołu do finału Ligi Mistrzów to najlepszy moment mojej kariery? Nie. Moim zdaniem najlepszym momentem był rok 2004, kiedy awansowałem do Bundesligi z Mainz. To był największy moment w mojej karierze, tego nie zmienię. Pieniądze, jakie mieliśmy, okoliczności - nikt nie potrzebował nas w pierwszej lidze - to był mój najlepszy moment dotychczas. Zwycięstwo z Liverpoolem w Lidze Mistrzów pewnie by to zmieniło. Jak do tej pory jednak to awans z Mainz.
O tym, czy trzytygodniowa przerwa w grze będzie miała wpływ na mecz...
To nie jest problem, ponieważ obydwa zespoły miały tyle samo czasu, by go wykorzystać lub stracić rytm. Nasze życie to ciągłe wyzwanie. Trzy lata temu finał Ligi Europy rozgrywaliśmy trzy dni po ciężkim meczu ligowym. Jeśli miałbym wybierać między trzema dniami, a trzema tygodniami, to zawsze wybiorę trzy tygodnie. Najlepsza byłaby może tygodniowa przerwa, jednak to nie było możliwe ze względu na finał pucharu, więc są dwa, może trzy tygodnie. Nie mam z tym żadnego problemu.
Dla Tottenhamu to z pewnością dobrze, mieli sporo kontuzji, a teraz prawie wszyscy są gotowi z powrotem. My też jednak mieliśmy ten czas i szczególnie w przypadku Bobby'ego wykorzystaliśmy go. Utrzymanie rytmu, odpowiednie treningi - robiliśmy tego dużo. Nie miałem jednak nigdy obozu treningowego, na którym trenowałem przez trzy tygodnie bez żadnego meczu, więc zdecydowaliśmy się to zrobić inaczej. Zagraliśmy więc mecz w sobotę, mecz wewnętrzny, by zachować rytm i wykonać inne rzeczy. Było dobrze, wszystko w porządku.
Biorąc pod uwagę to, co zrobiliśmy zarówno my jak i Tottenham, będziemy mieli więcej świeżości niż trzy tygodnie temu po okresie nieustannej gry. Obydwie drużyny to zrobiły, to jasne. Obydwie drużyny takie jednak są i może będzie to bardziej żywy finał niż te, które oglądaliśmy w przeszłości. To możliwe. Chodzi o cieszenie się meczem i rozegranie go - bez obaw, bez myślenia, po prostu rozegrać mecz tak jak zawsze. Nie musimy zmieniać rzeczy.
Owszem, Tottenham gra różnymi systemami i potrafi je zmieniać w czasie meczu. To ma na Ciebie wpływ tylko wtedy, gdy nie jesteś gotowy na reakcję, jesteś zmęczony lub nieświadomy zmiany. Mieliśmy czas, by przygotować takie rzeczy, jak np. co robić przy wyniku 0-0, czy 1-0 dla nas lub dla przeciwnika. To nie jest tak, że można powiedzieć: 'Ok, prowadzimy 1-0, zamykamy się na połowie'. To tak nie działa. Mogę myśleć o wielu rzeczach, ale od czasu do czasu muszę sobie przypomnieć, jak mocna jest moja drużyna. W analizach Tottenham jest mocny tu i tam - ale my również jesteśmy, dzięki Bogu.
Komentarze (4)