Z punktu widzenia Flamengo
W finale Klubowych Mistrzostw Świata FIFA Liverpool zmierzy się z brazylijskim Flamengo. Dwaj mistrzowie swoich kontynentów powalczą o tytuł najlepszej drużyny na świecie.
Mistrzowie Europy Jürgena Kloppa w środę w półfinale pokonali mistrza CONCACAF Monterrey 2:1. W drugim półfinale rozgrywanego w Katarze turnieju reprezentujące Amerykę Południową Flamengo pokonało mistrza Azji Al Hilal 3:1.
Obaj rywale spotkali się już wcześniej w finale turnieju - w jednej z jego poprzednich wersji nazywanej Pucharem Interkontynentalnym. Miało to miejsce w 1981 r., a the Reds Boba Paisleya ulegli 3:1 Flamengo, w barawach którego grał legendarny Zico.
Czego jednak możemy spodziewać się teraz? Spotkaliśmy się z Timem Vickerym - korespondentem BBC i ESPN w Ameryce Południowej, by znaleźć odpowiedź na to pytanie...
Jak Flamengo zakwalifikowało się do turnieju?
Wygrali Copa Libertadores, czyli południowoamerykańską wersję Ligi Mistrzów. W finale pokonali 2:1 argentyńskie River Plate. Przegrywali jedną bramką do 89 minuty, ale odmienili swój los w ciągu trzech szalonych minut.
Jak w Brazylii postrzega się Klubowe Mistrzostwa Świata?
Klubowe Mistrzostwa Świata są ważnym punktem na kartach kalendarza. Tutaj jest to ogromne wydarzenie. Kluby zaczynają rok z marzeniem, by pokonać zwycięzcę Ligi Mistrzów i to z przytupem. To wyjaśnia, dlaczego większość fanów Flamengo chciało, by Liverpool pokonał Monterrey w półfinale. Od lat marzyli o takim spotkaniu.
W finale w 1981 r. Flamengo pokonało Liverpool. Jakie znaczenie ma ta wygrana w klubowej hierarchii tytułów?
To zwycięstwo jest niesamowicie wyróżniającym się punktem w historii klubu. Śpiewają o tym cały czas. Jeśli zatem w sobotę wygrają, to nigdy nie przestaną śpiewać.
Jakie są oczekiwania wobec spotkania z Liverpoolem?
Niektórzy obawiają się tego, co się może wydarzyć, ale kryją to w sobie. Jeśli chodzi o Flamengo, to zawsze jest wokół nich trochę zarozumiałości. Oczekiwania są takie, że będą w stanie znaleźć sposób na ponowne pokonanie Liverpoolu.
Opowiedz nam o menadżerze i jego stylu gry...
On doprowadził do rewolucji. Większość brazylijskich klubów głęboko się broni i grają z kontry. Flamengo są zupełnie inni: wysoko ustawieni, bliskie odległości między liniami i ciągłe próby gry na połowie rywali. Ich menadżer o bujnej czuprynie jest tak samo dynamiczny, jak jego drużyna.
Kto jest gwiazdą zespołu?
Ofensywna czwórka gra jak z nut. Wiele uwagi przykuwa Gabriel Barbosa. Jednak moim zdaniem jego partner w ataku Bruno Henrique jest bardziej kompletnym zawodnikiem. Cechuje go drybling skrzydłowego i umiejętność gry w polu karnym typowa dla środkowego napastnika. Był zaangażowany w każdą bramkę zdobytą z Al Hilal.
Co jest najmocniejszą stroną zespołu?
Gol wyrównujący z Al Hilal był odzwierciedleniem tego, co we Flamengo najlepsze - płynny ruch czterech zawodników, który rozmontowuje defensywę rywali. To ich największy atut, a obok tego mentalność, którą zbudowali w sobie w ostatnich miesiącach. Przyswoili sobie nawyk zwyciężania, także w spotkaniach, w których wszystko układa się przeciwko nim.
A co sprawia im najwięcej problemów?
Największym zmartwieniem jest to, czy wysoko ustawiona linia obrony utrzyma się przy ofensywie Liverpoolu. Al Hilal kilka razy przedarło się przez ich defensywę, a ponadto nigdy wcześniej nie mierzyli się z taką jakością, jaką może na nich rzucić Liverpool.
Z jaką formą drużyna wchodziła w turniej?
Forma była wyśmienita. Od sierpnia przegrali tylko jedno spotkanie i był to mecz w ostatniej kolejce brazylijskiej ligi, którą i tak już wygrali z wielką przewagą.
Jak według Ciebie będzie wyglądał skład na mecz?
Bez niespodzianek. W bramce Diego Alves, Rafinha, Rodrigo Caio, Pablo Mari i Filipe Luis w obronie, Willian Arao i Gerson w środku pola, Everton Ribeiro i Giorgian De Arrascaeta jako rozgrywający, a z przodu Gabriel Barbosa i Bruno Henrique. Do dyspozycji będzie też rozgrywający Diego, który wejdzie w drugiej połowie, kiedy gra zacznie się otwierać.
Jaki wynik przewidujesz?
Zawsze wolę przewidywać po całym wydarzeniu. Jednak jeśli Virgil van Dijk zagra, a jest to prawie pewne na 100%, to musi wygrać Liverpool. Jeśli nie, to Flamengo ma szansę.
Komentarze (0)