TAA: Gerrard nadal jest moim idolem
Dla Trenta Alexandra-Arnolda zaliczenie asysty przy golu jest niemal tak satysfakcjonujące jak samo wpakowanie piłki do siatki. To z pewnością szczególne uczucie, którego 21-latek często doświadczał na przestrzeni ostatnich 16 miesięcy.
Od początku zeszłego sezonu żaden piłkarz Premier League nie uzbierał większej liczby ligowych asyst niż 20, a tyle na koncie ma ich w tym okresie młody reprezentant Anglii.
Bohater meczu z Leicester City, wygranego przez The Reds 4:0, w Boxing Day dodał do swojej imponującej kolekcji dwie asysty i dorzucił do nich jeszcze bramkę.
Piłkarz z numerem 66 w rozmowie z liverpoolfc.com omówił swój spektakularny występ przeciwko Lisom, a także wypowiedział się na temat nadchodzącego starcia z Wolverhampton Wanderers w niedzielę na Anfield.
Oto zapis całej rozmowy…
Trent, czy zagrałeś kiedyś mecz taki jak ten z Leicester - mecz, w którym wszystko, czego próbujesz, ma tak zabójczy efekt?
Myślę, że mecz z Watford w zeszłym sezonie, gdy zaliczyłem trzy asysty, był najbliższy temu występowi. Jednak zdobycie gola było również wyjątkowe i to zawsze czyni występ lepszym. Mogę powiedzieć, że wczorajszy występ był moim najlepszym w dotychczasowej karierze pod kątem gry w ofensywie.
Przy tych dwóch asystach wyglądało to tak, jakbyś potrafił umieścić piłkę dokładnie tam, gdzie chcesz. Jak ty to robisz?
Tak naprawdę chodzi oczywiście o poruszanie się napastników. Gramy ze sobą już dobrą chwilę, więc wiem, gdzie zawodnicy chcą otrzymać piłkę, wiem, gdzie powinna być posłana piłka w zależności od miejsca na boisku. Druga asysta była nieco bardziej płaska, było to trochę jak wycofanie piłki. Przy pierwszej dośrodkowanie było głębsze, więc zmierzało bardziej w kierunku długiego słupka. Wystarczy po prostu wykorzystać piłkę, spojrzeć, gdzie jest obrona. Jeśli obrona mocno się cofnie, pojawi się miejsce w okolicy jedenastego metra. Jeśli zaś linia obrony jest ustawiona wysoko, wtedy pojawia się przestrzeń między bramkarzem a obrońcami. Chodzi o wybranie odpowiedniej strefy i dostrzeżenie, gdzie są obrońcy. Na końcu chodzi też oczywiście o to, żeby chłopaki wykończyli akcję. Na szczęście mamy z przodu trójkę zabójczo-skutecznych zawodników.
A różne rodzaje twoich dośrodkowań – mocno bite, podkręcone, płaskie – to twoja naturalna umiejętność, czy po prostu jest to efekt podglądania innych i ciężkiej pracy na boiskach treningowych?
Myślę, że to kwestia naśladowania piłkarzy, na których się wzorowałem jako młody chłopak – takich jak Gerrard, Alonso, czyli takich, którzy byli niewiarygodnymi dostarczycielami piłki. Zawsze chciałem potrafić posyłać takie piłki jak oni. Oczywiście nadal wzoruję się na nich, nadal czasem oglądam filmy z ich udziałem, a szczególnie z Gerrardem – cały czas oglądam jego dawne akcje, czy całe mecze w jego wykonaniu. On jest kimś, na kogo nadal spoglądam, nadal jest dla mnie idolem. Ja po prostu dorastałem, chcąc być nimi. Dużo ćwiczyłem nad moimi podaniami i w moim przypadku to się opłaciło, a ja sam czerpię z tego teraz korzyści.
Strzelasz też gole, ale jakie emocje towarzyszą ci, gdy zaliczysz asystę? Czy to dla ciebie tak satysfakcjonujące jak zdobycie bramki?
Tak jest. Jest inaczej, bo czujesz, że odegrałeś pewną rolę w zespole, że zrobiłeś coś, co mocno pomogło całemu zespołowi. To niesamowite uczucie, prawie jak zdobycie bramki. Zaliczyłem kilka asyst w ostatnich miesiącach, w ciągu ostatniego roku, więc miałem okazję, by czasem doświadczyć tego uczucia i mam nadzieję, że będę go doświadczał jeszcze częściej.
Ty i Andy Robertson jesteście wychwalani za swoją pracę w rejonie pola karnego przeciwników. Teraz jednak zaliczyliście trzecie z rzędu czyste konto w Premier League. Czy to napawa was dumą równie mocno?
To wielka rzecz, ponieważ utrzymanie czystego konta jest podstawą, na której budujesz rezultat. Mamy świadomość naszej siły ognia. Utrzymując czyste konto, najprawdopodobniej stworzymy szanse pod bramką przeciwnika, wykorzystamy je i wygramy. To jest dla nas ważne.
Słowa pochwał pod twoim adresem dobiegały z każdej strony po ostatnim spotkaniu. Myślę jednak, że szczególnie ucieszyła cię przyśpiewka na twoją cześć, dobiegająca z sektoru gości podczas twojego pomeczowego wywiadu…
Byłem tam z Millie’em, udzielaliśmy wywiadu i wtedy oczywiście usłyszałem piosenkę. To było dla mnie wyjątkowe, uwielbiam słuchać tej przyśpiewki. Zawsze jestem za to wdzięczny. Fani zawsze byli dla mnie wyjątkowi i niesamowicie było to usłyszeć. Uczucie docenienia przez fanów jest niesamowite i mam nadzieję, że przyśpiewka będzie kontynuowana.
Teraz mecz z Wilkami – ostatni mecz w 2019 roku, do którego podejdziecie na Anfield jako klubowi mistrzowie świata. To musi być dość ekscytujące dla was wszystkich…
Fajnie będzie oczywiście zobaczyć odznaczenie na ścianie. Myślę, że odznaczenie będzie również na naszych koszulkach, więc to będzie dobry dzień, dobrze dla fanów, że będą mogli to zobaczyć. Jesteśmy tu jednak, żeby upewnić się, że jesteśmy w pełni skupieni na meczu, że nie zgubi nas szum, jaki się wokół nas wytworzył, musimy utrzymać naszą dynamikę, wygrywając spotkanie. Będziemy próbowali powtórzyć występ z Lisami, jeśli będzie to możliwe, będziemy chcieli zagrać w podobnym stylu. Czyste konto, kilka goli i dobry występ to coś, czego wszyscy sobie życzymy. Nie zawsze dostaje się to, czego się chce, ale możemy pracować tak, jak tylko umiemy, żeby spróbować to osiągnąć. To właśnie zrobimy.
Mecze odbywają się teraz niemal jeden po drugim. Patrząc jednak na to, w jakim „gazie” znajduje się obecnie zespół, czy mecze te potęgują zmęczenie, czy raczej ekscytują piłkarzy?
Oczywiście chcesz grać tak często, jak to możliwe, szczególnie będąc w takiej formie. Gdy czujesz, że wszystko idzie dobrze, podchodzisz do każdego meczu z uczuciem pewności. Czujesz, że możesz zrobić wszystko, czego chcesz. Dla nas to wielka rzecz, że mamy tę pewność i cieszymy się z tego, że tak dobrze nam idzie. Nie możemy jednak się wyluzować, wiemy, że jeśli nie będziemy skupieni w stu procentach, wtedy rzeczy zaczną się komplikować. Dlatego w każdym meczu musimy grać na maksimum możliwości.
Zbliża się ostatni mecz dekady – dekady, której przebiegu kiedyś z pewnością byś sobie nie wyobrażał…
Zdecydowanie nie! Myślę, że na początku dekady byłem szósty, może siódmy rok w klubie. Sama myśl o tym, gdzie jestem teraz, napawa mnie wielką dumą. To była niesamowita podróż i jestem wdzięczny każdemu, kto pomógł mi po drodze; każdemu, kto był zawsze przy mnie, zachęcał mnie do ciężkiej pracy i był zawsze w moim narożniku. Mogę tylko podziękować ludziom, którzy mi pomogli, a przede mną, miejmy nadzieję, kolejna tak dobra dekada.
Komentarze (0)