JK: Wszyscy trzymają kciuki za Ingsa
Znakomita forma Danny'ego Ingsa w Southampton wyraźnie ucieszyła Jürgena Kloppa i wszystkich ludzi w Melwood. Były napastnik Liverpoolu wróci w sobotę na Anfield po tym, jak zanotował 14 goli w 24 występach dla Świętych w Premier League.
Ings spędził trzy lata na Anfield zanim odszedł na St Mary Stadium w lecie 2018 roku i przed weekendowym meczem Klopp z radością mówił o człowieku, który był powszechnie lubianym członkiem zespołu.
- Każdego w tym budynku cieszy to, w jakiej sytuacji znalazł się Danny Ings. Nawet jeśli nie jest już wśród nas, to wciąż "nasz" chłopak i wciąż śledzimy jego karierę - mówił boss przedstawicielom mediów w Melwood.
- Świętujemy gole, które strzela - oczywiście jutro będzie inaczej, ale poza meczami z nami nie moglibyśmy mu życzyć lepiej. To po prostu cudowny człowiek.
- Przeżyliśmy razem intensywny czas, niestety niezbyt często grał i myślę, że podjął dobrą decyzję. To, że poszedł do Southampton, było świetną decyzją.
- Tam również potrzebował trochę czasu na odzyskanie rytmu, ale teraz jest w gazie, właściwie jak cała drużyna - to, jak odwrócili swoją sytuację, jest wyjątkowe. Co do Danny'ego, nie moglibyśmy się bardziej cieszyć i dobrze będzie go jutro znów zobaczyć. Oczywiście życzymy mu wszystkiego dobrego - niech zagra najlepszy sezon w życiu, ale nie jutro.
Kilka dni temu Ings mówił o tym, jak wiele zawdzięcza sztabowi medycznemu, który dwukrotnie pomagał mu w procesie rehabilitacji po dwóch ciężkich kontuzjach w czasie pobytu nad Mersey.
- Pamiętam to, ale muszę powiedzieć, że ci ludzie robią to z każdym naszym piłkarzem. Ingzhi jest bardzo sympatyczną osobą, dobrze żył ze wszystkimi członkami sztabu, więc tak, stworzyła się między nimi naprawdę wyjątkowa relacja - kontynuował Klopp.
- Przyszedłem w październiku 2015 roku i Ingzhi doznał urazu podczas pierwszej sesji treningowej, co oczywiście nie jest dobrym startem. Od tego momentu wszyscy ludzie ze sztabu medycznego pracowali w pocie czoła, by przywrócić go do gry, a wtedy wracał i szybko znów odnosił kontuzję.
- To cała historia naszych wspólnych czasów, więc naprawdę nie było fajnie. Przy tak trudnych urazach pojawia się mnóstwo obaw i tak też było w jego przypadku, a mimo to on wciąż przez większość czasu pozostawał pozytywnie nastawiony.
- Z pewnością w takich momentach każdy ma swoje wzloty i upadki, ale patrzenie na niego teraz, prezentującego się regularnie w ten sposób, jest czymś cudownym. Po prostu miło jest widzieć, że mimo tych wszystkich rzeczy, o których myśleliśmy, on jest teraz w tym miejscu, jest blisko gry w kadrze itd.
- Bramki, które zdobywa, są wyjątkowe. Tak samo jak szanse, które ma lub sam sobie kreuje - półwoleje, szybkie podejmowanie decyzji, klatka i bam - to cały Ingzhi. Wszyscy widzieliśmy te sytuacje, ale gdy już był zdrowy, nie dostawał wystarczająco dużo czasu ze względu na jakość naszego składu.
- Gdy patrzymy na niego teraz, to czujemy trochę jakby był nasz, chociaż oczywiście wiemy, że nie jest.
Komentarze (5)