Jones: Zawsze będę w siebie wierzył
Krzykliwy i pewny siebie Curtis Jones, którego wszyscy widzą na piłkarskim boisku, nie jest tą samą osobą poza nim.
Jak uważa on sam, mentalne podejście, jakie zaszczepił w sobie jako piłkarz i które pozwoliło mu błyszczeć u boku Jürgena Kloppa, jest koniecznością, kiedy występuje się na najwyższym poziomie.
Jednak poza 90 minutami na boisku, Jones uważa się za skromnego Scousera, który interesuje się strzelaniem rzutów wolnych w swoim domu i czerpaniem nauki od największych sportowców.
- Wydaje mi się, że jestem zupełnie innym człowiekiem na boisku i poza nim. Nigdy w siebie nie wątpiłem. Zawsze wierzyłem w swoje możliwości i zawsze będę w nie wierzył - mówi 19-latek w rozmowie z klubowym serwisem.
- Zawsze będę w siebie wierzył, by mieć pewność, że za każdym razem gdy się z kimś mierzę i ten ktoś jest ode mnie lepszy w jednym meczu, w mojej głowie będzie tylko jedna myśl. Myśl, że następnym razem, kiedy będę grał przeciwko niemu, pokonam go, skupiony na nim przez cały czas.
- Jest w tym pewność siebie i bycie zarozumiałym. Moim zdaniem pomiędzy jednym i drugim jest cienka granica. Nie chcę, by ludzie myśleli, że ją przekraczam.
- Tak, zdarzało się, że moja pewność siebie nie była tak wysoka, ale zwątpienie w siebie to ostatnia rzecz jaką mógłbym zrobić.
- Poza boiskiem, wielu ludzi zna mnie jako skromnego dzieciaka. Jestem po prostu pokorny, wyluzowany, chętny do rozmowy z każdym. Postaram się być taki jakim mnie wychowano. Nigdy się nie zmienię.
- Oczywiście, wciąż jestem odrobinę głośny i lubię się pośmiać, ale nie chodzę emanując pewnością siebie i nie zachowuje się tak jak na boisku. Tam jestem inny.
Na to wygląda. W domu, Jones często szuka sposobów na to, jak się poprawić.
- Lubię obszernie analizować swoją grę, żeby wiedzieć, co mogę poprawić, jak się lepiej ustawiać. Lubie również oglądać zawodników, którzy grają w podobny sposób do mnie, pewnych siebie, lubiących operować piłką, strzelających i asystujących.
- Poza tym lubię też słuchać tego, co wielcy w świecie sportu, tacy jak LeBron James, Michael Jordan, czy Kobe, mówią o pewności siebie, o tym co robią, o ich harmonogramie dnia i tego typu rzeczach. Chodzi o bycie pierwszym na siłowni i o wychodzenie z niej jako ostatni, o dawanie z siebie jeszcze więcej niż pozostali.
- Pomimo, że wychodzę z przyjaciółmi i tak dalej, to wciąż chcę dużo się uczyć.
Jones posiada medal za zwycięstwo w Premier League, zdobył już dla Liverpoolu pięć goli, niektóre z nich były niezapomniane, niektóre wybitne. Raz wyprowadzał również zespół jako kapitan. Wszystko to, przed 20-tymi urodzinami.
Obraca się on w ścisłym kręgu zaufania dbającym o to, by pozostał skromny, a jego mama i starszy brat, wywierają na niego duży wpływ od czasów, kiedy był w akademii, aż po obecność w seniorskim zespole.
- To właśnie z nimi dorastałem. Kiedy byłem mały, trzymali mnie z daleka od ulic, kiedy te zmieniały się nieco w czasie mojego dorastania. To oni utrzymali mnie na właściwej drodze, dali mi przekonanie, że mogę stać się tym piłkarzem jakim chce.
- Wiem, że nigdy, przenigdy nie pozwolą mi stać się zarozumiałym, aroganckim, czy abym zszedł z właściwej drogi. Dbają, żebym twardo stąpał po ziemi i nie myślał, że jestem kimś, kim nie jestem.
Na przykład po cudownym, zwycięskim golu z Evertonem w FA Cup w ubiegłym sezonie, Jones po prostu odpoczywał w domu swojej mamy.
- Ludzie mówią o tym, czego dokonuje, ale ja nie zmieniam swojego stylu życia. Nie wykorzystuje tego gola, by zapewnić sobie wejście, do barów, klubów, czy innych tego typu rzeczy. Nie robię tego.
- Robię to, by moja rodzina była ze mnie dumna, by odpłacić się fanom oraz menadżerowi i jego sztabowi za wiarę jaką we mnie mają. Robię to dla nich i oczywiście dla siebie.
- Po prostu wróciłem do domu, odpoczywałem i wypiłem filiżankę herbaty, relaksując się z moją mamą.
Za jego imponującym, zaprezentowanym do tej pory wachlarzem zagrań w pierwszym zespole The Reds, stoją godziny ciężkiej pracy i powtarzalności.
Mówiąc podobnie do swoich idoli z NBA, potwierdza on, że magiczne momenty nie przychodzą same. Na chwałę trzeba sobie zapracować.
Jego podkręcony strzał z Evertonem nie był po prostu szczęśliwy, co zostało udowodnione.
- Nie sądzę, żeby jakikolwiek zawodnik robiący rzeczy, którymi zachwycają się ludzie, robił to tak po prostu. Stoi za tym mnóstwo pracy i ćwiczeń - mówi Jones.
- Jak wielu chłopaków na treningu, trenuję strzały i zawsze staram się trafić w górny róg bramki. Zawsze biorę piłkę i staram się ją posłać właśnie tam.
- Czułem się świetnie po tamtym strzale, bo zawsze tego próbuję, dokładnie tak samo było przeciwko Lincoln.
- Jest wiele momentów, kiedy się nudzę i po prostu biorę piłkę, idę do ogrodu i próbuję tych rzeczy. Nie jest to tak profesjonalne jak na treningu. Zdarzało się, że dostawałem piłkę i po prostu uderzałem ją z całej siły na bramkę.
- Jednak na treningach, zdecydowanie pracuję na strzałami w górny róg.
Komentarze (0)