Nowy kontrakt dla Salaha jest konieczny
Egipcjanin jest nastęny w kolejce do podpisania nowego kontraktu na Anfield, a w meczu przeciwko Norwich pokazał, dlaczego jest wart każdego pensa.
Ramy Abbas Issa nie wysyła zbyt wielu tweetów, ale kiedy już to robi, to zazwyczaj wywołuje poruszenie.
Publikując wypowiedź w sobotę wieczorem, z pewnością osiągnął zamierzony cel.
– Mam nadzieję, że patrzą – napisał Issa. Wygląda tajemniczo. Co może mieć na myśli?
Issa, który jest oczywiście agentem Mohameda Salaha, ma w zwyczaju publikowanie raczej ostrych komentarzy w mediach społecznościowych, kiedy tylko jego klient znajduje się w centrum uwagi.
Czy była to wiadomość skierowana do Liverpoolu, który w najbliższych tygodniach ma nadzieję na uzgodnienie nowego długoterminowego kontraktu ze swoją egipską gwiazdą? Czy może do wątpiących, którzy wciąż nie doceniają bezwzględnego, nieustępliwego dążenia Salaha do doskonałości? A może był to tylko ładny, nic nie znaczący zwrot? Znając Issę, prawdopodobnie nie.
Salah woli, co oczywiste, wyrażać się za pomocą nóg, a w sobotę na Carrow Road po raz kolejny zaprezentował się z mistrzowskiej strony. Możemy go nazwać cudem pięciu sezonów.
Jego bramka i dwie asysty pociągnęły Liverpool do zwycięstwa 3:0 nad Norwich i tym sposobem 29-latek, który został pierwszym graczem zdobywającym bramkę w pięciu kolejnych meczach otwarcia, zapisał kolejny rozdział w historii Premier League.
– Zakładam, że o tym wiedział i miał dodatkową motywację do zdobycia bramki! – uśmiechał się po wszystkim Jürgen Klopp. Być może Salah wiedział również, że jego bramka oznacza, że strzelał w 100 różnych meczach dla Liverpoolu.
– Cały Mo, prawda? – mruknął Klopp. – Kiedy zaczyna się rywalizacja, on wrzuca wyższy bieg.
Nadszedł najwyższy czas na przedłużenie kontraktu. Tego lata na Anfield zrobili to już Trent Alexander-Arnold, Fabinho, Alisson Becker i Virgil van Dijk, wszyscy zobowiązali się do zawarcia nowych lukratywnych umów, ale najważniejszy interes klubu jest jeszcze przed nami.
Liverpool musi po prostu dać Salahowi wszystko, czego chce, a może nawet więcej. Byliby szaleni, gdyby tego nie zrobili.
Jasne, następnego lata skończy 30 lat i tak, będzie żądał pensji, która prawdopodobnie uczyniłaby go najlepiej opłacanym zawodnikiem tego klubu.
On jednak jest tego wart. Nie ma zawodnika bardziej zdecydowanego, bardziej konsekwentnego, bardziej wytrzymałego. Zawsze gra i zawsze strzela bramki.
Jego bilans w Liverpoolu jest absurdalny; 126 bramek w 204 meczach, do tego prawie 50 asyst.
Najlepsze 35 milionów funtów (49 milionów dolarów), jakie klub mógł kiedykolwiek wydać. Wart każdego pensa.
Przeciwko Norwich Salah był na fali, jego pewne zagranie doprowadziło do brami otwierającej wynik spotkania dla Diogo Joty w pierwszej połowie, a samoczynne, pięknie zamaskowane podanie dało druga bramkę Roberto Firmino po przerwie.
Przy stanie 2:0 zadanie zostało wykonane, ale potrzebny był jeszcze ostatni przebłysk gwiazdora. Salah nie strzelił gola w meczach przedsezonowych Liverpoolu i kilka jego prób zostało zatrzymanych przez Tima Krula, ale kiedy piłka po kornerze nagle wpadła mu pod nogi 16 minut przed końcem spotkania, można było się spodziewać nieuniknionego.
Tak też się stało.
– Nawet po strzeleniu gola dwa razy próbował znaleźć Sadio, kiedy mógł kończyć akcję sam – zauważył Klopp. Salah jest samolubny? Nie wierzcie we wszystko, co czytacie.
To, ogólnie rzecz biorąc, był występ, który uspokoił wszelkie letnie niepokoje, które mogły narastać wśród kibiców. Liverpool może nie jest bliski „wygrania okienka transferowego”, ale na podstawie tych dowodów mają szansę na wygranie Premier League.
Klopp nie miał nawet do dyspozycji pełnej artylerii. Andy Robertson i Curtis Jones doznali kontuzji, Jordan Henderson i Thiago nie znaleźli się w składzie, a Firmino i kolega z reprezentacji Fabinho występowali zaledwie po pół godziny. Inni, jak Joe Gomez i nowy nabytek Ibrahima Konaté nie byli w ogóle potrzebni.
A jednak pozytywów było mnóstwo. Virgil van Dijk zaliczył 90 minut w swoim pierwszym występie od 10 miesięcy, Kostas Tsimikas wyglądał na zaaklimatyzowanego w swoim pierwszym ligowym meczu od pierwszej minuty, a podania Trenta Alexandra-Arnolda z prawego sektora boiska były wręcz wspaniałe.
Jak już wiemy, jeśli Liverpoolowi wychodzi gra w defensywie, to posiadają narzędzia, by rozprawić się z każdą linią obrony. Trzech z ich czterech czołowych napastników zdobyło bramki, a ten, który tego nie zrobił - Mané - był tak samo błyskotliwy i niebezpieczny jak każdy z nich. To złowieszcze znaki dla reszty Premier League.
Jednak to Salah po raz kolejny zasługuje na pierwsze strony gazet. Doborowy strzelec goli, elitarny piłkarz z kapitalną mentalnością. Rekordzista i talizman, supergwiazda i zawodnik, bez którego Liverpool po prostu nie może sobie poradzić.
Mam nadzieję, że oni naprawdę patrzą.
Najlepiej z długopisem i wielkim, tłustym kontraktem w pogotowiu...
Neil Jones
Komentarze (6)
Salah zasługuje na najwyższy kontakt w LFC bo jest kluczowym zawodnikiem.