Mee o pojedynku na Anfield
Ben Mee nie może się doczekać jutrzejszej potyczki z Liverpoolem na Anfield. Ekipa Burnley zagra po raz pierwszy w tym sezonie w delegacji w Premier League.
The Clarets w styczniu przerwali niesamowitą serię meczów Liverpoolu bez porażki na Anfield. Ówcześni gospodarze chlubili się 68 spotkaniami bez przegranej na własnym terenie, dopóki Burnley nie zwyciężyli w Merseyside 1:0 po golu Ashleya Barnesa z rzutu karnego.
Będzie to pierwsze spotkanie o punkty na Anfield od marca 2020 roku, kiedy na trybunach pojawi się komplet kibiców.
- To jeden z najlepszych stadionów do grania w Anglii - powiedział zawodnik Burnley.
- Z pewnością wszyscy nie możemy się już doczekać rywalizacji z Liverpoolem. Dla nas to będzie niezwykle ekscytujące, grać dla tej wspaniałej widowni.
- Co prawda nie będzie to wieczór w Lidze Mistrzów, ale i tak możemy się spodziewać niesamowitej otoczki. Na pewno poczujemy wyjątkową adrenalinę wychodząc na boisko.
- Liverpool będzie maksymalnie zmotywowany. Zagrają pierwszy raz od dłuższego czasu przed swoją publiką. Musimy zagrać odważnie, z dużą pewnością siebie. Nie możemy pozwolić sobie na zbyt łatwe straty piłki. Jedynie ciężka praca, solidność w grze i skuteczność sprawi, że będziemy mieli szanse na dobry rezultat.
The Reds dobrze rozpoczęli sezon, wygrywając na wyjeździe 3:0 z Norwich. Do gry wróciła para stoperów Matip - Van Dijk. Z kolei Burnley przegrali na własnym terenie 1:2 z Brighton.
- Tak, teraz wielu ich zawodników wraca w końcu do gry. Z osobistego punktu widzenia lubię grać przeciwko drużynom, posiadających w składzie najlepszych piłkarzy. To mnie jeszcze bardziej nakręca.
W styczniu Burnley zdobyło Anfield po raz pierwszy od 1974 roku.
- Dla nas to był niesamowity impuls, bardzo ważna wygrana. Liverpool w końcu tak długo utrzymywał status niepokonanych na własnym terenie.
- Oczywiście mieliśmy nieco szczęścia, późno strzeliliśmy gola i udało nam się dowieźć wygraną do końcowego gwizdka. W defensywie zagraliśmy świetne zawody. Nie pozwoliliśmy na wiele Liverpoolowi. Teraz potrzebujemy podobnego występu - podsumował.
Komentarze (0)