Klopp: Nie mogę doczekać się finału
Jürgen Klopp opisał ze szczegółami ekscytację, którą czuje w związku z kolejnym występem Liverpoolu w finale Ligi Mistrzów.
The Reds zmierzą się w sobotni wieczór z Realem Madryt na paryskim stadionie Stade de France i będzie to ich trzeci finał pod wodzą Jürgena Kloppa.
To powtórka meczu finałowego w Kijowie w 2018 roku, kiedy to Real Madryt pokonał Liverpool 3:1. Dwanaście miesięcy później zespół Kloppa odpowiedział na tę porażkę, zdobywając upragniony tytuł po zwycięstwie w spotkaniu z Tottenhamem w Madrycie.
Poniżej przedstawiamy podsumowanie ostatniej konferencji prasowej trenera the Reds, która odbyła się w AXA Training Centre i podczas której Jürgen Klopp wypowiedział się na temat nadchodzącego spotkania.
O tym, jak wygląda obecna sytuacja Liverpoolu w porównaniu do tego, co działo się w 2019 roku przed finałem Ligi Mistrzów:
- Sytuacja jest różna, a jednocześnie podobna, w niedzielę było trudniej ze względu na wagę spotkania, jego przebieg i całą historię, która się z tym wiązała. Jeśli City prowadziłoby 3:0 w 12 minucie meczu, to byłoby to coś całkowicie normalnego, czego można się było spodziewać. Ale kiedy przegrywali dwoma bramkami, to pojawiła się typowa dramaturgia, w którą byliśmy w pewien sposób zaangażowani, my oczywiście mieliśmy problem ze zdobyciem drugiej bramki – to wszystko sprawiło, że bezpośrednio po meczu było trochę trudniej. Od tego momentu wszystko jest już takie samo. Spotkaliśmy się ponownie dzisiaj rano, wszyscy jesteśmy w dobrych nastrojach, życie takie jest: jeśli jesteś zdrowy, a oczywiście chłopcy są zdrowi, to życie będzie dawało ci kolejne możliwości. W tym przypadku jest to finał Ligi Mistrzów, więc zobaczymy, co z tego wyjdzie i nikt już odczuwa niedzielnego bólu. Po prostu nie możemy się doczekać tego meczu, przeciwko niesamowicie silnemu przeciwnikowi, prawdopodobnie najbardziej doświadczonemu przeciwnikowi na jakiego możesz trafić w tych rozgrywkach. Naprawdę nie możemy się doczekać.
O tym, w jakim stopniu wynik niedzielnego finału zdefiniuje dla Liverpoolu ten sezon:
- Nawet bez finału Ligi Mistrzów to nadal był świetny sezon. Z wygraną w Lidze Mistrzów to będzie fantastyczny sezon. To jest właśnie takie proste. To są pewne określone poziomy. I to w porządku, nie sądzimy, że skoro wygraliśmy już dwa turnieje i byliśmy tak blisko w trzecich rozgrywkach, to już nas to nie obchodzi. To oczywiście tak nie wygląda. Nigdy nie wiesz, jak wiele razy uda ci się dotrzeć do finału Ligi Mistrzów, więc należy wykorzystać te kilka okazji, które masz. Dla nas to coś naprawdę wyjątkowego, że trzeci raz w ciągu ostatnich pięciu lat będziemy mieli okazję powalczyć o mistrzowski tytuł. To naprawdę wyjątkowe przeżycie z tym zespołem.
- Oczywiście mieliśmy w trakcie naszej historii w Lidze Mistrzów wzloty i upadki. W ciągu ostatnich pięciu lat będziemy w finale trzy razy, nie znam dokładnych liczb, ale prawdopodobnie w ciągu ostatnich 10 lat Real Madryt wygrał ten turniej pięć razy, a przynajmniej cztery, więc to coś naprawdę niesamowitego. Wielu z tych piłkarzy grało już w spotkaniach na tym szczeblu, więc to będzie wspaniały mecz. Naprawdę myślę, że świat tego dnia będzie czerwony lub biały, i tak dokładnie powinno być. Będzie to pojedynek dwóch zespołów, które historycznie zawsze były w tym turnieju mocne i tak samo jest obecnie, co jest dobrym znakiem – rywalizacja tego kalibru jest najlepszą rzeczą, jaką możesz robić. Oczywiście nie jedziemy tam tylko po to, żeby być częścią tego wydarzenia, to jasne. Jeśli mam być w stu procentach szczery, to nie mogę się doczekać podróży tam, i to nie dlatego, że myślę sobie: „To Real Madryt, dokopmy im” czy coś w tym stylu, wcale. Zdaję sobie sprawę, jak trudny to będzie mecz. Po prostu sama możliwość powrotu to dla mnie coś wyjątkowego.
O swoim szacunku do Carlo Ancelottiego:
- Jestem przekonany, że mój angielski nie jest wystarczająco dobry, bym znalazł właściwe słowa na wyrażenie tego. Dla mnie Carlo jest oczywiście jednym z najbardziej utytułowanych menedżerów na świecie, a do tego jest też wzorem do naśladowania jeśli chodzi o to, jak radzi sobie z tym sukcesem. To jedna z najlepszych osób, jakie możesz spotkać. Myślę, że każdy ci to powie – jest fantastycznym towarzyszem, naprawdę niezwykle miłym człowiekiem i mamy naprawdę dobrą relację. Mieliśmy krótką przerwę, kiedy był w Evertonie, bo obydwaj szanowaliśmy tę część swoją pracy zbyt mocno – w przeciwnym razie poszlibyśmy pewnie nie raz na kolację. W ogóle tego nie robiliśmy. Szacunek do niego z mojej strony nie mógłby być większy. Jest niesamowity, jest w zasadzie czystym doświadczeniem i ogromnym sukcesem. Wygrał wszystko wszędzie i nigdy nie przestanie, a ja naprawdę to szanuję, ale to nic nie znaczy w tym konkretnym spotkaniu.
O różnicy w wejściu do finału Ligi Mistrzów po wcześniejszym wygraniu tego turnieju w porównaniu do sytuacji w 2018 i 2019 roku:
- Mogę powiedzieć, że to jest różnica, zdecydowanie. Przyjemniej jest, kiedy nie muszą dziś mówić o poprzednich sześciu finałach, które przegrałem i tak dalej, jest zdecydowanie milej. Ale jest to część mojej historii i nie mogę tego zmienić. Przy wszystkich finałach, w których graliśmy wcześniej – w przypadku Ligi Mistrzów to był tylko jeden finał, ale było też wiele innych meczów finałowych – sama ta droga jest dla mnie ważna. Zakwalifikowanie się do finału w każdej dyscyplinie sportowej na świecie jest dużym sukcesem, ale ostatecznie zwycięzca może być tylko jeden i trzeba być na to przygotowanym. Może trzeba się tego nauczyć, może ja musiałem się tego nauczyć i zajęło mi to trochę dłużej. Może musiałem dłużej przygotowywać drużyny i tym podobne.
- Czasem potrzebujesz szczęścia… Ujmę to w ten sposób – zawsze potrzebujesz szczęścia, a nie zawsze je mieliśmy, taka jest prawda, ale tak, to ogromna różnica, że już wcześniej wygraliśmy jeden finał. Ale mierzymy się z zespołem, który wygrał ten turniej – większość tego zespołu – prawdopodobnie trzy razy. Myślę, że Toni Kroos zdobył już tytuł trzy razy, prawdopodobnie tak samo Luka Modrić, Casemiro, na pewno Benzema. Więc jeśli my jesteśmy teraz na lepszej pozycji, to gdzie oni są? To ogromna przewaga, zdobycie tego tytułu już trzykrotnie. To nie oznacza, że będą łagodniejsi, nie widziałem tego w półfinale, ćwierćfinale czy 1/8 finału. Ich pragnienie wygranej jest na najwyższym poziomie i tak samo będzie po naszej stronie, ale czujemy się lepiej wiedząc, że zdobyliśmy już raz ten tytuł niż czulibyśmy się ze świadomością, że nigdy nam się to nie udało.
Czy ma dodatkową motywację po tym, co wydarzyło się w finale w 2018 roku:
- Nie. To oczywiste, że to była dla nas ciężka noc. To było naprawdę trudne do zniesienia. Okoliczności, sposób w jaki zdobyli bramki, kontuzja Mo oczywiście, wiele rzeczy wydarzyło się tamtej nocy. Przyjechaliśmy tam nie w pełni sił, jeśli ma to sens. Również mieliśmy wtedy długi sezon – zawsze tak to wygląda, kiedy grasz finał Ligi Mistrzów. Piłkarze wrócili tuż przed finałowym spotkaniem, więc kiedy musieliśmy wprowadzić zmiany, nie mogliśmy zastąpić Mo Salaha jeden do jednego, taka jest historia tego finału Ligi Mistrzów. Nie wierzę w zemstę. Rozumiem ją oczywiście, ale uważam, że zemsta nie jest fantastycznym pomysłem. Rozumiem ją, ale nie jestem pewien, czy to należy zrobić.
- Z naszej perspektywy rozumiem to, co powiedział Mo, że chce to naprawić – ja też chcę to naprawić. W Niemczech mawiamy, że zawsze spotykasz kogoś dwa razy w życiu i brzmi to teraz bardziej jak groźba niż w rzeczywistości, chodzi raczej o to, by zawsze zachowywać się jak najlepiej za pierwszym razem, bo jeśli spotkacie się drugi raz, to otrzymasz odpowiedź lub reakcję na tamto zachowanie. Między mną, nami a Realem Madryt wszystko jest w porządku, to piłka nożna na najwyższym poziomie i jeśli ktoś uważa, że to dobry pomysł, aby tym razem nam dać szansę na wygraną, to myślę, że to byłaby świetna historia – ale tak się nie wydarzy przez to, co się stało w 2018 roku. To się wydarzy, jeśli podejmiemy odpowiednie decyzje na boisku i mam nadzieję, że nam się to uda.
O graczach rozpoczynających ostatnie 12 miesięcy kontraktów i o tym, czy sobotni finał ma jakikolwiek wpływ na ich przyszłość:
- Nie, żadnego. Prowadzimy rozmowy z wszystkimi zawodnikami. To jednak jeszcze nie czas, by zdradzać wyniki czy szczegóły tych rozmów. Żaden z nich tam nie siedzi nie mając pojęcia co planujemy, co robimy i tego typu rzeczy. Wszystko jest jasne.
O zastrzyku energii, jaki drużyna otrzyma gdy zobaczy, jak czerwony będzie stadion podczas finałowego spotkania:
- To najlepsza rzecz, jaką mogę sobie wyobrazić. Nie miałem pojęcia, jak bardzo będę uwielbiał finał Carabao Cup, dopóki tam nie zagraliśmy. To było niesamowite przeżycie, kocham każdą sekundę tego wydarzenia. Myślę, że to był absolutnie wyjątkowy mecz, 120 minut walki, górek i dołków, obie drużyny grały na naprawdę wysokim poziomie, oczywiście nie padło wiele bramek do momentu w którym przeszliśmy do rzutów karnych, wtedy widzieliśmy wiele goli, nawet zbyt wiele. Tak samo było z finałem Pucharu Anglii. Uwielbiam takie dwa kolory, to jest coś świetnego. Myślę, że w tym szczególnym momencie, tego konkretnego dnia świat jest albo biały, albo czerwony – oczywiście na pewno są osoby, które za nami nie przepadają i wtedy będą wspierać Real Madryt. Ale są też ludzie nielubiący Realu, a oni będą kibicować nam. A cała reszta i tak zależy od nas, tak to może ujmę, i to naprawdę super. To daje ogromny zastrzyk energii, pokazuje wagę tego spotkania. To jak uwielbiamy grać na Anfield myślę że widać po naszych występach. Więc to najlepsza rzecz, jaka może cię spotkać, kiedy 90% kibiców jest po twojej stronie. W finale to będzie 50%, to najlepsze co możesz uzyskać w meczu wyjazdowym. Nie mogę się doczekać, aż to zobaczę.
O analizie drogi Realu Madryt do finału:
- Są oczywiście różne aspekty analizy. Gdybyśmy przeanalizowali tylko ostatnie 10 minut wszystkich ostatnich spotkań fazy pucharowej, które rozegrali, to doszlibyśmy do wniosku, że są właściwie nie do pokonania, bez szans. Te comebacki, które mieli były naprawdę wyjątkowe. Ale te mecze były dłuższe niż tylko ostatnie 10 minut i oczywiście musieli wrócić do gry, tak to wyglądało. Kiedy oglądasz grę z PSG widzisz, że PSG miało wiele okazji, które zmarnowało, mimo, że zwykle je wykorzystują, a Real zostawił im otwarte drzwi. Ten zespół jest z pewnością bardzo doświadczony. Wiedzą dokładnie, jak podejść do gry, szczególnie do finału. Odczuliśmy to dotkliwie w finale w 2018 roku, tamtej nocy mieli nad nami ogromną przewagę. To było jasne. Od tego czasu sami zdobyliśmy jednak wiele doświadczenia, co jest bardzo pomocne.
- Widać, że zespół jest pełen pewności siebie we wszystkich sytuacjach z piłką jeden na jednego, wszyscy zachowują się przy piłce spokojnie, są zrelaksowani. Budują akcję w pewny sposób, technicznie na najwyższym poziomie, może nie robią tego w sposób zbyt skomplikowany, ale to dla nich dobrze, piłka nożna nie jest tak skomplikowana. Właściwi piłkarze są na odpowiednich pozycjach. W końcu kiedy wyjdą do przodu, mają różne możliwości – szybkość skrzydłowych, elastyczność i obecność Benzemy, tego rodzaju rzeczy. To jest właśnie to, co robią w grze. A jeśli muszą to – jak pokazali trzy razy – potrafią uderzyć i zmienić przebieg spotkania w naprawdę spektakularny sposób. Ale tego rodzaju rzeczy nie są gwarantowane, więc to nie jest tak, że muszę o tym stale wspominać i powtarzać: „Swoją drogą, jeśli nie będziemy wygrywać 4:0 na dziesięć minut przed końcem meczu, to na pewno trafią 5 bramek”. To nie jest tak. Jest po prostu jasne, że są w stanie robić niezwykłe rzeczy, ale to coś o czym wiedzieliśmy.
- Taka jest analiza, moi chłopcy wiedzą, jak dobrzy oni są, jeśli pozwolimy im zrobić to, to i tamto. My musimy im pokazać, że potrafimy grać tak, że nie będą mogli nam pokazać, jak dobrzy są w tych elementach gry, w tej i tamtej sytuacji. Ich umiejętności, jeśli chodzi o kończenie – nie w sensie zdobywania bramek, ale kończenie meczów – są oczywiście imponujące. To jasne. Ale nie jesteśmy w tym miejscu dzięki jakiegoś rodzaju magii. To nie jest tak, że myślimy teraz: „Och wow, jak my trafiliśmy do finału Ligi Mistrzów?”. Zasłużyliśmy na to. Moi chłopcy grali niesamowicie w fazie grupowej. Teraz się dowiedziałem, nie wiedziałem o tym wcześniej, że to pierwszy raz kiedy angielska drużyna wygrała wszystkie sześć spotkań w fazie grupowej, co jest absolutnie wyjątkowe w „grupie śmierci”, jak prawdopodobnie byśmy ją nazwali. Później mieliśmy ciężkie momenty do przezwyciężenia, mecze wyjazdowe były całkowicie wyjątkowe. Wszyscy mówią – i słusznie – o europejskich nocach na Anfield, ale w tym roku widzieliśmy etapy pucharowe na wyjazdach i jakoś udało nam się je przejść. To również jest wyjątkowe. To pokazuje, że my także mamy różne sposoby wygrywania spotkań.
- Naprawdę chciałbym się skupić na nas, z całym szacunkiem do Realu Madryt i Carlo Ancelottiego. Wiem, jak dobrzy są. Ale nie mogę podejść do tego spotkania w ten sposób, że ciągle będę mówił i myślał o grze Realu w trakcie tych ostatnich dziesięciu minut, pięciu minut, dwóch minut. Jeśli tak by wyglądał nasz przeciwnik w ciągu całych 90 minut, to byłoby to naprawdę trudne. Ale dzięki Bogu mamy jeszcze 88 minut.
O trzech tygodniach przygotowań do finału w 2019 roku i o przygotowaniach do tego nachodzącego:
- Olbrzymia, naprawdę ogromna różnica, ale to dla nas nie jest problem, znamy to. Wydaje mi się, że w 2016 roku, kiedy graliśmy w finale Ligi Europy, mieliśmy jakieś trzy dni od poprzedniego spotkania. To oczywiście problem, po tym jak sezon był podobnie długi, jestem tego pewien, pewnie też 63 mecze. Naprawdę szalone. To jest problem. Mieliśmy dwa dni przerwy – nie wszyscy, niektórzy zawodnicy musieli zrobić pewne rzeczy. Ale zawodnicy, którzy grali przez cały czas mieli dwa dni wolnego i spotkaliśmy się ponownie dziś rano. Tak próbujemy działać przez cały sezon, naprawdę staramy się dawać chłopakom tyle dni w domach ile to tylko możliwe przy tym intensywnym, napiętym harmonogramie.
- A teraz jesteśmy tutaj, jesteśmy wypoczęci i pełni ekscytacji w związku z naszą szansą. Tak więc trzy tygodnie to właściwie zbyt długo, ale wykorzystaliśmy je dobrze, bo wiedzieliśmy, że jeśli się zakwalifikujemy, to mamy trzy tygodnie, byliśmy to w stanie zaplanować i wszystko grało. Wydaje mi się, że wtedy daliśmy piłkarzom tydzień wolnego, a dwa tygodnie się przygotowywaliśmy na finał. Tak to wyglądało, i było w porządku. Teraz też wiemy ile mamy czasu, dzisiaj zrobiliśmy to co chcieliśmy, jutro też zrobimy to, co mamy zaplanowane, potem w piątek w Paryżu i będziemy gotowi. Tak więc te sześć, siedem dni jest absolutnie okej. Jeśli mielibyśmy mniej czasu, byłoby gorzej. Tak wygląda sytuacja i musimy się do niej dostosować. Ale wszystko jest w porządku.
Komentarze (1)