Wywiad z Billym Hoganem
Być może to Manchester United wygrał Bangkok Century Cup we wtorek, ale nie zmienia to faktu, że wizyta Liverpoolu na Dalekim Wschodzie to już duży sukces.
Ze względu na pandemię zespół The Reds nie podróżował w ciągu ostatnich dwóch lat, a Azję odwiedził ostatni raz podczas wycieczki do Hong Kongu w 2017 roku. Tegoroczny wyjazd to okazja do spotkania się z wielkimi fanami, którzy cały czas bacznie obserwowali poczynania Jürgena Kloppa.
Fani mieszkający w Tajlandii, gdzie zawodnicy Liverpoolu rozegrali pierwszy mecz w okresie przygotowawczym, czekali na powrót swoich bohaterów siedem lat. Dyrektor Zarządzający Liverpoolu, Billy Hogan, zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne są takie spotkania.
- Takie wyjazdy potwierdzają, jak wielkim klubem jesteśmy. Myśląc o największych klubach sportowych na świecie, Liverpool Football Club na pewno przychodzi wszystkim do głowy - mówił Hogan w wywiadzie dla Liverpool Echo.
- Mam szczęście, że mogę pracować w branży sportowej od 20 lat. Zanim pracowałem dla Liverpoolu, myślałem, że wiem jak działają duże drużyny i kluby sportowe. Potem dołączyłem do klubu i byłem w szoku, jak dużym wsparciem cieszy się zespół.
- W ciągu ostatnich 10 lat mogłem pojechać gdziekolwiek na świecie i znaleźć fanów Liverpoolu. Jest to bardzo widoczne podczas tej trasy, tak samo w mediach społecznościowych. To pokazuje, jak dużo kibiców ma klub.
Zespół Liverpoolu regularnie odwiedza Azję, a w Tajlandii był już siódmy raz. W galerii handlowej Siam One Square w Bangkoku znajduje się nawet oficjalny klubowy sklep.
- To były bardzo pracowite dni w Tajlandii. Nie podróżowaliśmy wcale w ciągu ostatnich dwóch lat, więc ta trasa to świetna sprawa. Wszyscy są bardzo zadowoleni - mówił Hogan.
- Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci, na lotnisku czekały na nas tysiące fanów, tak samo przed hotelem. Gdziekolwiek nie idziemy, spotykamy naszych kibiców. Atmosfera w Tajlandii jest zawsze niesamowita i tak było też tym razem.
Ciężkie warunki pogodowe, napięty grafik i długie godziny spędzone w samolocie mogą nie być wymarzonym planem dla zawodników, którzy przygotowują się do kolejnego żmudnego sezonu Premier League, ale wszyscy wiedzą, że należy patrzeć na to z szerszej perspektywy. Nie da się dokładnie wyliczyć zysku finansowego z trasy, ale pozytywny odbiór może być naprawdę pomocny.
- Są różne powody, dla których jeździ się w trasy. Na pewno myśli się o aspektach finansowych, ale najważniejsze są spotkania z fanami - tłumaczył Hogan.
- Wiadomo, że głównym celem jest rozegranie meczu. Spędzamy jednak bardzo dużo czasu z fanami podczas eventów takich jak program Side By Side.
- Trasa to też szansa na spotkanie z naszymi partnerami. Podróżowanie ma wiele przywilejów, dlatego jesteśmy bardzo podekscytowani.
Już teraz planowana jest przyszłoroczna trasa Liverpoolu. Znowu rozważana jest Azja, chociaż dużo myśli się też o Ameryce Północnej.
- Podczas planowania trasy nie myśli się o krótkoterminowym zysku finansowym. Nie podejmujemy krótkoterminowych decyzji, bo to może prowadzić do komplikacji - mówił Hogan.
- Planowanie trasy zajmuje więcej niż rok. Musimy patrzeć na rejony, które są ważne dla klubu, naszych fanów i partnerów. Nasz dyrektor handlowy, Ben Latty, pomaga w tym procesie całemu zespołowi.
- Już teraz zastanawiamy się, gdzie możemy pojechać za rok. W Azji jest mnóstwo kibiców Liverpoolu, na tym kontynencie jest wiele miejsc, które możemy odwiedzić. Ameryka Północna to też bardzo atrakcyjna lokalizacja, Stany Zjednoczone to ważny partner.
W Merseyside trwa rozbudowa Anfield. Projekt ma zakończyć się przed rozpoczęciem następnego sezonu, a pojemność stadionu ma wzrosnąć do 61 tysięcy. Patrząc na stadiony angielskich klubów, jedynie Old Trafford Manchesteru United i Tottenham Hotspur Stadium mogą obecnie pomieścić więcej kibiców.
- Mamy plan, żeby stadion był gotowy na początek sezonu 2023/24 i dobrze się to zapowiada - dodał Hogan.
- Jeśli chodzi o ceny biletów, nadal trwają rozmowy na ten temat. Zajmiemy się tym jakoś w połowie nadchodzącego sezonu.
Komentarze (0)