Kolejna strata punktów, 3:3 z Brighton
Liverpool stracił kolejne punkty w tym sezonie w Premier League, remisując 3:3 na własnym terenie z Brighton. Hattrickiem po stronie Mew popisał się sprawiający masę problemów defensywie the Reds - Leandro Trossard.
The Reds jak to często ostatnio bywa, jako pierwsi stracili gola. Henderson przegrał przebitkę przed polem karnym, niezbyt dobrze w kryciu zachował się Trent Alexander-Arnold i Leandro Trossard pewnym strzałem w długi róg dał Mewom prowadzenie.
Chwilę później mogło być 2:0 dla gości. Po dośrodkowaniu z prawego sektora boiska, do główki dopadł Danny Welbeck, jednak dobrą interwencją popisał się Allison.
Brazylijczyk uratował gospodarzom tyłki także w w 14. minucie, kiedy nogami odbił strzał świetnie dziś usposobionego w ofensywie Trossarda.
W 18. minucie Liverpool otrzymał kolejny cios. Leandro Trossard po raz kolejny popisał się instynktem strzeleckim w polu karnym i nie dał szans Alissonowi. Szok na Anfield!
Podopiecznych Kloppa w pierwszej połowie było stać tylko na jedno trafienie. W 35. minucie Salah zgrał piłkę w polu karnym do Roberto Firmino, który trafił do siatki. Boczny arbiter wskazał pozycję spaloną, lecz po analizie VAR, gol został uznany.
W 54. minucie do wyrównania doprowadził Bobby Firmino. Brazylijczyk wykorzystał podanie, wprowadzonego po przerwie Luisa Diaza, przełożył sprytnym zwodem obrońcę w polu karnym i trafił do siatki.
W 63. minucie Liverpool wychodzi na prowadzenie! W polu karnym niefortunną interwencją popisał się Adam Webster i pokonał zdezorientowanego Roberto Sancheza.
Wydawało się, że Liverpool dowiezie 3 punkty do końca meczu, jednak w 83. minucie Mewy wyrównały. Trossard po raz kolejny znalazł sposób na Alissona. Dobrą akcją po lewej stronie boiska zainicjował Kaoru Mitoma, wrzucając piłkę w pole karne, nieczysto trafił w nią Van Dijk, ta trafiła pod nogi Belga, który skompletował hattricka.
W doliczonym czasie gry okazję do zdobycia gola po rzucie wolnym miał jeszcze Alexander-Arnold, ale bardzo dobrą interwencją popisał się Sanchez.
Liverpool zremisował na Anfield 3:3 z Brighton, popełniając sporo błędów w defensywie, co nie napawa optymizmem przed październikowym maratonem meczów.
Kolejny mecz Czerwoni zagrają we wtorek z Rangers na Anfield.
Składy:
Liverpool: Liverpool: Alisson; Alexander-Arnold, Matip, Van Dijk, Tsimikas (Milner 59′); Fabinho, Henderson (Elliott 59′), Thiago (Nunez 89′); Salah, Carvalho (Diaz 46′), Firmino (Jota 75′)
Brighton: Sanchez; Veltman, Webster, Dunk, Estupinan (Lallana 75′); Gross (Mitoma 65′), Caicedo, Mac Allister; March, Trossard, Welbeck
Sędziował: Andy Madley
Komentarze (235)
Sarkazm?
Jota i Diaz z ławki must have.
Wynik do wyciągnięcia tylko trzeba zacząć biegać.
Trent zawalił znowu gola, aczkolwiek będę się dalej upierał, że gdyby miał w formie pomocników takich jak przez wcześniejsze lata, to nie byłoby dzisiaj tematu,
Trenta bym bronił przy bramce, to co zrobił tam Hendo to jest kryminał.
Głównie leży u nas środek
27 to jest Nunez
Alisson-Ramsay-Konate-Matip-Tsimikas/Robertson jak zdrowy-Fabinho-Thiago-Firmino-Diaz-Nunez/Jota-Salah
Arnold albo na trybuny albo zmieniamy mu pozycję, nie ma innej opcji.
YNWA!!!
Ty to lepiej zajmij się filozofią, nie my strzeliliśmy gola z dupy tylko taki daliśmy mecz. To miała być czysta wygrana a jak chciałeś zabłysnąć trzeba było się brokatem posypać. Pozdro
Poza tym naucz czytać się że zrozumieniem o czym napisałem. Żałosny jesteś
Myślę że jeszcze damy radę nawiązać walkę, w poprzednim sezonie była większa strata do City i przegraliśmy sezon o 1pkt. Nie skreślaj nas.
O czym Ty wogóle piszesz, zobaczymy jeszcze. Każdy zawodnik ma spadek formy zobaczymy jak będziesz śpiewał po 38 kolejce.
W jakim kontekście jestem agresywny?
Prawda jest taka, że przeczytanie taktyki Kloppa dla przeciwników jest prostsze niż zapoznanie się z instrukcją obsługi młotka.
Transfery w wykonaniu Jurgena też szału nie robią. Najlepszy przykład: w styczniu 2020 pojechał na zakupy do Salzburga i zamiast przywieźć Haalanda, to przywiózł Minamino. Przez 2,5 roku Norweg walił gola za golem w Dortmundzie, a Japończyk "grał" u nas ogony. W to lato znowu była szansa na pozyskanie Erlinga i znowu nie dla nas. Lepiej było dopłacić parę baniek i wziąć gorącą głowę z Urugwaju. Efekt już widać Haaland 14 goli dla szejków, a Nunez 2 gole dla nas. Szkoda odejścia Mane, bo Diaz to nie jego poziom, ale od dłuższego czasu było widać brak "chemii" pomiędzy Sadio a Jurgenem. I takich przykładów można podawać wiele. Z uwagą śledzę poczynania Niemca na ławce od 2008 roku i widzę, że popełnia te same błędy co w BVB. Gdyby Klopp czasami nie był tak uparty jak osioł, to byłaby szansa na taką hegemonię jak w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. A tak jest tylko, a może aż, najlepszym menadżerem od czasu pierwszej trenerki Dalglisha. Co prawda niedawno przedłużył kontakt z LFC, ale kiedyś nadejdzie dzień odejścia i oby to było w glorii chwały, a nie tak jak to było w Dortmundzie.
Poza tym sam Haaland nie chciał wykonywać tak dużego kroku po Salzburgu, chciał iść do mniejszego klubu i przygotować się na transfer do Realu/Barcelony/City.
Proponuje doinformować się jakie są łączne koszty pozyskania i utrzymania Norwega, a jakie Uruwgajczyka. Erling poza naszym zasiegiem, zwłaszcza pod wzgledem tygodniówki ;)
Akurat pod względem wydatków na transfery do poziomu gry Jurgen jest topem. Bilans od jego przyjścia mamy na poziomie druzyn ze środka tabeli. Ze średniaków zrobił gwiazdy światowego formatu. Wiadomo, że będą rownież wpadki, ale przy słabym wsparciu ze strony właścicieli trzeba się z nimi cackać, zamiast od razu wymienić na lepszy model.
Użyłem metafory pisząc o zakupach w styczniu. Każdy rozsądny kibic wie, że piłkarzy nie kupuje się jak warzyw na rynku.
Odnośnie samego Haalanda, to z perspektywy czasu wynika, że to Liverpool stracił, a Borussia zarobiła.
Koszty w tym przypadku są stałe, a zyski z transferu można zwiększać.
Jeżeli chcesz rozwijać biznes, to musisz myśleć przede wszystkim o zwiększaniu zysków a nie cięciu kosztów.
Znaleźli Dortmund który przystał na ich warunki (niska klauzula wykupu). Liverpool nie pozwala sobie dyktować takich warunków i w ogóle nie godzi się na wpisywanie żadnych sum odstępnego, taka jest polityka klubu.
To pierwsza sprawa, bo druga to koszty transferu i utrzymania. Znamy orientacyjną tygodnikówkę Haalanda i kwotę (klauzulę) jaką zapłacili za niego City. Nie znamy prowizji menedżerskich, nie znamy procentu dla jego ojca, który on też miał dostać. Nie znamy bonusu za podpis kontraktu, który jest zawsze przy transferach. Nie znamy premii wpisanych w kontrakt. Na pewno są one dużo wyższe niż w przypadku Nuneza, który był piłkarzem mniej znanym. Ta operacja była poza naszym zasięgiem finansowym tak samo, jak w przyszłym roku będzie z Bellinghamem. A raczej byłoby, wiele wskazuje na to, że wypadniemy z TOP 4 więc wątpliwe by Bellingham w ogóle rozważał Liverpool jako nowy klub.
Najzdrowiej będzie zakończyć te niezdrowe porównania Nuneza i Haalanda. Jestem przekonany, że gdyby Haaland tego lata jakimś cudem trafił do Liverpoolu to w tak słabo grającej drużynie, która w ogóle nie jest przystosowana do gry z taką "9" mordowałby się tak samo jak Nunez.
Jeśli piłkarze nie dają rady biegać 90 minut w tygodniu na najwyższym poziomie może powinni zmienić zawód.