Klopp: To mały krok w dobrym kierunku
Jürgen Klopp wyraził zadowolenie z "małego kroku" w dobrym kierunku po bezbramkowym remisie odniesionym przez Liverpool w starciu z Chelsea na Stamford Bridge.
Żadna ze stron nie była w stanie rozstrzygnąć rezultatu meczu. Bliski bramki był Kai Havertz po strzale z 51 minuty, jednak VAR anulował to trafienie ze względu na dotknięcie ręką. Bliscy strzelenia goli dla the Reds byli natomiast Joe Gomez oraz Fabinho.
Przedstawiamy Państwu pomeczową wypowiedź Kloppa...
O tym czy to "jeden punkt zdobyty" czy "dwa stracone"...
Zdobyty. To był mecz wyjazdowy. Ten remis nie był najbardziej spektakularnym 0:0 jakie widziałem w życiu. W poprzednim roku mieliśmy do czynienia z dwoma takimi wynikami, były to absolutnie szalone mecze. Bardzo podobne składy, jednak wtedy obie ekipy grały zupełnie inną piłkę ze względu na odmienny poziom pewności siebie. Dzisiaj walczyliśmy, na takich rzeczach musimy opierać nasz rozwój. Nie możemy teraz liczyć, że pewne rzeczy - które w ostatnim czasie zupełnie nie były takie, jak należy - że naprawiliśmy je z dnia na dzień. Zdecydowałem się dzisiaj na sześć zmian, a coś takiego przeciwko dobre drużynie zawsze jest problematyczne.
Trzy z nich dotyczyły także ostatniej linii. To duże wyzwanie dla zawodników i mogliśmy zobaczyć to w pierwszych minutach starcia. Rywale zagrali bezpośrednio, chcąc grać za naszą ostatnią linią, mieliśmy tam parę problemów. Tworzyli sobie sytuacje po tym, jak traciliśmy piłkę w momentach, gdy coś takiego zdarzać się po prostu nie może. To główny aktualny problem, ale podobało mi się jak staraliśmy się odzyskać panowanie nad sytuacją, uporządkować grę. Zero-zero, nic spektakularnego, ale to dla nas pewien krok. Mały, ale w dobrym kierunku.
O tym jak motywował zawodników po ostatniej porażce z City...
To nie jest teraz problemem. Pewność siebie czasem po prostu wzrasta. Oczywiście nie oczekuję, że będę widział brak pewności siebie, ale wiem, że przede wszystkim należy postawić na ciężką pracę. To nie jest sytuacja, która rozwiązuje się tak po prostu - trzeba z tym walczyć. Zdaje sobie sprawę z tego, że ludzie nie chcą już tego słuchać, ale tego nie da się zmienić tak po prostu. Gdyby siedziałby tu ktoś inny, powiedziałby to samo. Dzisiaj wieczorem zobaczyłem w mojej drużynie naprawdę dobre nastawienie i to jest to, co chciałem ujrzeć. To podstawa na resztę tego sezonu.
O tym czy ilość meczów rozegranych przez Liverpool i Chelsea w poprzednim sezonie, odciska teraz swoje piętno na obecnej kampanii...
Nie wiem. Nie mam pewności czy możemy to jakkolwiek zmierzyć. Prawdą jest, że poprzedni sezon był na krawędzi tego, co możemy nazwać przesytem. Za dużo. To wszystko. Nie ma na to pytanie realnej odpowiedzi, powiedziałbym, że to bardziej obserwacja. Wszyscy widzimy, że niektóre drużyny w tym sezonie mają problemy większe, niż można byłoby się tego spodziewać. Teraz doskonale spisującymi się ekipami są te, które poprzednio się nie zajeżdżały. To nie tak, że szukamy wymówek. To było dawno temu. Jasne, mieliśmy pewne utrudnienia, ale i tak powinniśmy spisać się lepiej, zdecydowanie. Bierzemy to bardzo na poważnie.
Na ten moment nie liczy się tłumaczenie i szukanie przyczyn, musimy skupić się na pracy - a dzisiaj chłopcy robili właśnie to. Dlatego podobał mi się ten mecz. Jak wspomniałem, nie było to starcie, o którym ktokolwiek będzie pisał rozprawki, ale zdobyliśmy punkt. To jeden punkt do przodu. Mogę z tym żyć. Ruszamy dalej: kolejne wyzwanie to Arsenal. Nie pamiętam, gdzie Arsenal zakończył sezon w poprzednim roku, ale teraz są wybitni. Niesamowita forma, grają fantastyczną piłkę, doskonale się ich ogląda. Gramy u siebie, nasze wyniki na Anfield nie są tak złe, jak wyjazdowe. Naprawdę bardzo wyczekuję tego starcia, dzisiaj postawiliśmy krok w dobrą stronę. Lecimy dalej.
O występie Curtisa Jonesa...
Dobry. Naprawdę bardzo dobry, dopóki nie stracił nieco sił, ale na ten moment to absolutnie normalne. Środek pola był w porządku, ale... jeżeli się cofniemy i spojrzymy na wszystkie szanse, to były one po sytuacjach, w których traciliśmy piłkę, gdy to nie powinno się zdarzyć. To nie jest tak, że tracimy posiadanie w ofensywie, wygrywamy walkę, a później - chyba - obrońca podaje piłkę pod nogi rywali. I tworzy się zagrożenie nie do obrony. Po prostu nie ma takiej opcji, każda możliwa formacja miałaby z tym problem. Na tym polu mamy wiele do poprawy, kroczek po kroczku. Dzisiaj odniosłem wrażenie, że wielokrotnie byliśmy znacznie bardziej kompaktowi. Wywieraliśmy dużą większą presję na kluczowych zawodnikach, większą niż w ostatnim meczu.
Kolejny rywal będzie zupełnie inny, a my będziemy mieli do wykonania zupełnie inne zadanie. Będziemy szukać sposobów, aby sprawić im problemy - to pierwsza i najważniejsza rzecz. Każdy rozwój i każdy sukces zaczyna się od tego, że jesteś ekipą trudną do pokonania. Musimy ponownie się tacy stać. Poprzez to buduje się pewność, a dzięki pewności przybliżasz się do swojej najlepszej możliwej wersji. To nie dzieje się ot tak. Nie bez super ciężkiej pracy. Będziemy to kontynuowali.
O tym czy pierwsza czwórka jest wciąż osiągalna...
Nie wiem czy jest jakakolwiek szansa, ponieważ aby to osiągnąć, musimy wygrać praktycznie wszystkie mecze, a nasi rywale muszą przegrać całkiem sporo gier. Nie wszystko jest w naszych rękach. Co mogę powiedzieć więcej? Teraz to nie jest ważne. Nie da się być zmotywowanym tylko wtedy, gdy ktoś powie nam "Och, macie szansę na pierwszą czwórkę...". Jeżeli nie da się tego osiągnąć to chcemy być piąci. Jeżeli nie piąci to szóści. Tak to widzę. Musimy wygrywać mecze. Nie wiem, na której pozycji obecnie jesteśmy. Ósmej? Siódmej? Dziewiątej? Nie wiem - to nie jest najważniejsze.
Przed nami następne dziesięć meczów, a kolejnym jest starcie z Arsenalem. Na tę chwilę nie obchodzi mnie pozostałe dziewięć gier. Liczy się tylko Arsenal, a jeżeli będziemy trudni do pokonania - wtedy mamy szansę wygrać. Jeżeli tak nie będzie to Arsenal po prostu się po nas przejedzie i wtedy zobaczymy co będzie dalej. Jeden punkt sprawia, że nie dokonuje się jakaś wielka zmiana. Gdy wygrasz mecz, wtedy rzeczy błyskawicznie mogą się odmienić. Chcemy odnosić tak dużo sukcesów, jak to tylko możliwe. Ale to oznacza, że każdy kolejny mecz musimy wygrywać. Dzisiaj widziałem walkę o to i w pełni to przyjmuję.
Komentarze (26)
-A, wie pan, moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze, albo że niedobrze. Gdybym miał powiedzieć, co cenię w tym klubie najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Ludzi, którzy podali mi pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam, i co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga się nam rozwijać. Ja miałem szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem, i dziękuję życiu! Dziękuję mu; życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość! Wielu ludzi pyta mnie o to samo: ale jak ty to robisz, skąd czerpiesz tę radość? A ja odpowiadam, że to proste! To umiłowanie życia. To właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład trenuję Liverpool, a jutro – kto wie? Dlaczego by nie – oddam się pracy społecznej i będę, ot, choćby, sadzić marchew.
Aż szkoda słuchać i czytać takiego pieprzenia. Chelsea, która mogła nas na spokojnie że 3:0 zniszczyć gdyby nie ich indolencja strzelecka, a Klopp widzi krok w dobrym kierunku? To ja nie chce wiedzieć gdzie ten "dobry kierunek" Nas ma zaprowadzić, bo na pewno nie tam, gdzie chcieliby kibice
Tak na marginesie, wszystko zaczelo sie rypac od momentu przedluzenia kontraktu, nie jestem fanem dlugoterminowych kontraktów dla trenerów
W ogóle jego reakcje w trakcie spotkania ściąga Firmino zostawia dramatycznego wręcz Jote chwile później Darwina a Jota dalej zostaje XD Przecież mu nie wyszło chyba ani jedno dobre zagranie w tym meczu. Curtis? Karykatura piłkarza ja nie wiem gdzie on zagrał dobry mecz jedyne co pamiętam z jego "występu" to piękne wypieprzenie się przed piłką .
Jeden krok do przodu? Jeden krok do przodu to zrobiliśmy z United ( a bynajmiej tak się wydawało ) gdzie poźniej zrobiliśmy 3 wstecz.
Jeden wielki muł i dna nie widać.