Gaelickie korzenie Alexisa Mac Allistera
Jesteśmy w miejscowości Donabate, nieco na północ od Dublina, jest lipiec 2023 roku.
Każdego poniedziałkowego popołudnia zbierają się w zacisznym kącie pubu Keeling's i grana jest ta sama, stara śpiewka.
Jeśli mężczyźni, sącząc swój kufel Guinessa, nie wpatrują się akurat w wyścigi konne wyświetlane na telewizyjnym ekranie zza baru, to dyskutują o tym, jak spędzili swoje weekendy tak, jakby prowadzili otwartą rozmowę przez całą salę.
"Klub Poniedziałkowy" stanowi swoistą terapię dla tych, którzy stracili piątkowe lub sobotnie wieczory z powodu obowiązków rodzinnych. "Zawsze tak było" - mówi fan Manchesteru City, którego imię powinienem był zapamiętać, jednak przy tak wielu nakładających się na siebie głosach na tak małej przestrzeni, trudno jest śledzić, co się mówi i do kogo.
Mój rozmówca jest stosunkowo nowy w okolicy, chociaż nie dorastał zbyt daleko stąd. Mówi mi, że aby naprawdę zostać uznany za mieszkańca Donabate, trzeba mieć nagrobek na cmentarzu tuż za rogiem. "Są tacy, którzy mieszkają tu od 60 lat i nadal nie są miejscowi...".
Jedną z rodzin, która z pewnością jest miejscowa, jest rodzina McAllisterów. McAllisterowie byli farmerami, którzy ostatecznie sprzedali część swojej ziemi, aby wybudować nowe osiedle. Noel McAllister został prezesem jednego z lokalnych klubów golfowych. Czasami pije w Keeling's, choć zazwyczaj po drugiej stronie pubu, w salonie.
Najstarszy nagrobek McAllisterów przy kościele katolickim pod wezwaniem św. Patryka datuje się na koniec XVII wieku. Rodzina pierwotnie pochodziła ze Szkocji. Niektórzy później przenieśli się do Anglii i Australii, ale trzech członków rodziny wyjechało do Argentyny.
Pierwszym z nich był Joseph McAllister w 1865 roku. Pięć pokoleń później, Alexis Mac Allister wygrał Mistrzostwa Świata w 2022 roku dla kraju, który jego przodkowie uznali za swoją nową ojczyznę.
Fan City mówi mi, że tamtego wieczoru całe miasto zeszło się do Keeling's. Irlandczycy, którzy nie zakwalifikowali się do turnieju, mieli swojego reprezentanta podającego piłkę samemu Lionelowi Messiemu.
Kilka mil dalej, Noel McAllister świętował wielkie osiągnięcie w klubie golfowym Beaverstown. Trzeba być dość wpływową postacią, by dostąpić tego zaszczytu, jednak w tamtym tygodniu Beaverstown uczynił Alexisa honorowym członkiem klubu, mimo że ten prawdopodobnie nigdy nie postawił nogi w Donabate. Nikt w Keeling's nie jest nawet pewny, czy gra w golfa.
Wayne Knight przedstawia się. Jest kibicem Liverpoolu. Bawi go fakt, że przynajmniej jeden z McAllisterów w Donabate jest posiadaczem karnetu sezonowego Manchesteru United. Okazuje się, że jest nim Charles, syn Noela. Wayne wybucha śmiechem na myśl o tym, że Alexis będzie kierował środkiem pola Liverpoolu po mogącym osiągnąć wartość nawet 55 milionów funtów transferze z Brighton.
Wayne mówi mi, że John Aldridge jest związany z Donabate poprzez dawnego partnera biznesowego. Ta relacja doprowadziła do licznych wyjazdów golfowych, a podczas jednego z nich w Keeling's zjawił się Ian Rush, najlepszy strzelec Liverpoolu w historii.
Wayne nalega, że zawiezie mnie do Noela. Byliśmy umówieni na spotkanie, a spacer do jego domu zajmuje mniej niż 10 minut, jednak taka jest właśnie hojność, jaką otrzymujesz w Donabate, gdy znajdziesz z ludźmi wspólny język. Wayne jest bardzo podekscytowany na myśl o tym, co da przyjście Alexisa do klubu, któremu kibicuje.
- To jednak genialne także dla Donabate – stwierdza po chwili.
Noel wita nas przy drzwiach frontowych w purpurowym swetrze. Może to wydawać się absurdalne, ale naprawdę przypomina Alexisa - szczególnie gdy się uśmiecha - mimo że ma 80 lat i dzielą ich bracia, z których jeden wyjechał z Irlandii 158 lat temu.
Przed starą stodołą i rdzewiejącymi maszynami stoi chata, która według Noela była punktem wyjścia dla Josepha McAllistera, gdy ten wyruszał do Argentyny. Budynek kiedyś był dłuższy niż obecnie. We wczesnych latach XX wieku do jego boku były dobudowane dwa domy i chociaż dach ze strzechy został już dawno usunięty, jego wschodnie skrzydło wygląda dziś niemal tak samo jak kiedyś.
Noel nazywa Alexisa swoim kuzynem. Pomimo wielu imion i zawirowań, ta gałąź drzewa genealogicznego jest dosyć łatwa do zrozumienia - John McAllister to pradziadek Noela. John był bratem Josepha McAllistera. Podczas gdy John pozostał w Donabate, Joseph w Argentynie miał 10 dzieci. Trzecie najstarsze z nich, Carlos, sam wychował 11 dzieci, z których trzecie najstarsze to Victor. Jego syn Carlos miał innego syna, również Carlosa. To on występował dla Argentyny jako lewy obrońca i został ojcem Alexisa oraz dwóch innych synów, którzy stali się zawodowymi piłkarzami - Francisa i Kevina.
Od wczesnego dzieciństwa Noel wiedział o krewnych w Argentynie, ale dopiero pewnego ranka 1995 roku, trzy lata przed narodzinami Alexisa, kuzyn Frank zadzwonił do niego w związku z artykułem na łamach Irish Times, na którym był uwieczniony Dick Spring, wiceprzewodniczący irlandzkiej Partii Pracy, stojący na tle słynnego klubu Hurlingham w Buenos Aires.
Spring stał obok Ricardo "Dickie" McAllistera. Można powiedzieć, że Frank był bardzo podekscytowany.
- Frank zapytał mnie: 'Myślisz, że ten Dickie może być jednym z nas?' - wspomina Noel.
Kuzyni wspólnie napisali list do sekretarza w Hurlingham, pytając, czy Dickie ma jakieś związki z Donabate. Miesiące minęły, zanim otrzymali odpowiedź, która zawierała historię istnienia rodziny w Argentynie. Kiedy Noel w końcu dotarł do Argentyny prawie dziesięć lat później, Dickie odebrał go na lotnisku w Buenos Aires, a Noel od razu zobaczył, że to McAllister.
Gdy pili do późnej nocy w Hotelu Americano w dzielnicy Congreso, Dickie opowiadał mu o podgałęziach McAllisterów. Mac Allisterowie z Pergamino, gdzie Joseph pierwotnie przeniósł się dwa wieki wcześniej, pisali swoje nazwisko inaczej, według Dickie'ego, z powodu trudności w porozumiewaniu się z hiszpańskojęzycznymi kontrolerami imigracyjnymi. Być może powoli akcentowali nazwisko tak, by urzędnicy zrozumieli i urzędniczy błąd spowodował znaczącą zmianę - przedrostek Mc zmienił się na Mac.
Noel wątpi jednak w tę teorię, ponieważ inne rodziny gaelickie dotarły do Argentyny bez takich problemów. McAllisterowie w Argentynie, jak później stwierdził, byli 'bardzo irlandzcy', nawet bardziej dumni niż wielu żyjących w Irlandii.
- W gaelickim 'Mc' lub 'Mac' brzmi jak 'Moc'. Być może to przyjęli. Nowy początek.
Ten pierwszy wyjazd do Argentyny był intensywnym doświadczeniem, zwłaszcza dla gospodarzy. Pergamino leży setki kilometrów na zachód od Buenos Aires i kiedy Noel wysiadł z autobusu, ponad dziesięciu członków rodziny, których nigdy nie widział, czekało na niego na placu przed kościołem.
- Nie mówili słowa po angielsku, a my nie mówiliśmy po hiszpańsku. Wielu ludzi było bardzo wzruszonych.
Podobnie jak Noel, Mac Allisterowie z Pergamino byli rolnikami, uprawiali soję na polach Pampas. Organizatorem wyprawy był kuzyn o imieniu Martin, którego ojciec był rolnikiem. Noel pamięta, że został mu przedstawiony, gdy siedział w jego ciężarówce.
- Chwycił moją rękę i bardzo mocno przyłożył do swojej klatki piersiowej. Nie wiedziałem, co mówił, ani jak zareagować, ale cały zalał się łzami.
Po powrocie do Irlandii Noel dowiedział się, że ojciec Martina zmarł. Po wyprawie obiecał pomóc innemu krewnemu w uzyskaniu irlandzkiego paszportu, więc udał się do Dublina, żeby zdobyć jego akt chrztu. Kiedy list dotarł do Argentyny, również on zmarł. Dla Noela wyglądało to tak, jakby niektórzy członkowie rodziny czekali całe życie, aby nawiązać kontakt z przeszłością.
Noel woli rugby i futbol gaelicki od piłki nożnej. Mimo to zainteresował się obecnością w rodzinie Carlosa Mac Allistera, którego występy w koszulce Boca Juniors zaowocowały trzema występami w reprezentacji Argentyny w 1993 roku.
Jednak dopiero podczas zakupów odzieżowych w Buenos Aires zdał sobie sprawę, jak sławne jest jego nazwisko w Argentynie.
- Próbowałem zapłacić kartą kredytową, gdy gość za kasą spojrzał na nią i powiedział: 'McAllister... jesteś spokrewniony z Czerwonym Carlosem?' - wspomina Noel.
Carlos Mac Allister miał rude włosy, więc wyróżniał się na boisku piłkarskim nie tylko umiejętnościami.
Nagle Noel został otoczony przez podekscytowanych klientów, zadających mu pytania, na które nie miał odpowiedzi.
Aby dotrzeć do Donabate, pociąg z dworca Connolly w Dublinie powoli sunie na północ. Przejeżdża obok Croke Park na zachód i po nabraniu prędkości skręca na wschód, zbliżając się do płynących ciemnych wód Irlandzkiego Morza.
Gdy Dublin zanika w oddali, gęsta mgła unosi się nad ziemią, nawet w lipcu. W Malahide tor staje się mostem, który przekracza ujście rzeki Broad Meadow. W ciągu 21 minut jesteś w Donabate, a tuż obok stacji, naprzeciwko innego pubu o nazwie Smyth’s, cmentarz jest miejscem wiecznego spoczynku poprzednich mieszkańców miasteczka.
Topografia w tej części hrabstwa Fingal kształtuje się jak spodek. Woda otacza ten obszar z trzech stron, a wiosną morze podgrzewa tutejsze tereny. Daje to dodatkowy czas na uprawę roślin, które dojrzewają wcześniej niż gdzie indziej. Noel dostrzegł to i zaczął uprawiać więcej ziemniaków. Pozwoliło mu to zakupić maszyny, które służyły okolicznym gospodarstwom, zwiększając jego zyski. Przez 55 lat dobrze sobie radził.
Noel mówi, że nauczył się na historii tego miejsca. W czasie wielkiego głodu w połowie XIX wieku Donabate nie ucierpiało w dużej mierze dzięki swojemu unikalnemu krajobrazowi. Podczas gdy populacje pobliskich Swords i Lusk spadły o 40 procent, liczba ludności Donabate pozostała mniej więcej taka sama. Było to również możliwe dzięki hojności rolnika o imieniu George Evans, który osuszył ziemię, korzystając z różnych rodzajów pracy, włączając w to pracę dzieci ze szkół, by dać rodzinom możliwość zarabiania.
Jednak wpływ głodu przyczynił się, przynajmniej według Noela, do decyzji Josepha McAllistera o przeniesieniu się do Argentyny w wieku 27 lat. Wyruszył w 1865 i dotarł na miejsce na początku następnego roku.
Opowieść głosi, że Joseph spotkał człowieka o nazwisku Michael Bryan, którego rodzina została wysiedlona ze swojej ziemi tuż za Donabate, w gospodzie nieopodal miasta. Michael miał zlecenie zakupu bydła do chowu na pampasowych trawach w Argentynie. Wiele z tego bydła zostało zakupione w rejonie Westmeath, zanim zostało wysłane z portu w Dublinie poprzez Clarence Dock w Liverpoolu po drugiej stronie Morza Irlandzkiego.
Joseph zaintrygowany opowieściami o możliwościach w Argentynie wyruszył w swoją własną podróż, zatrzymując się w pensjonacie prowadzonym przez kuzyna McAllistera w pobliżu doków w Liverpoolu.
- Niewiarygodne jest to, że podróż Josepha do Argentyny wiąże się z Liverpoolem, a teraz jest tam Alexis - rozmyśla Noel.
Szacuje się, że w XIX wieku do Argentyny i Urugwaju przybyło od 40 do 45 tysięcy irlandzkich emigrantów. Była to potężna zachęta dla młodych mężczyzn takich jak Joseph oraz dla innych dzieci chłopów, którzy mieli wystarczająco dużo bogactwa, aby przetrwać w Irlandii, ale nigdy nie mieli środków, by wspinać się po drabinie społecznej.
Oliver Marshall, pisarz podróżniczy i historyk specjalizujący się w badaniach nad Ameryką Południową, sugeruje, że większość tego typu historii przedstawia ich centralne postacie jako uciskane ofiary, jednak McAllisterowie mieli w Argentynie większe możliwości. Chociaż Joseph był małym rolnikiem w Irlandii, potrzebował jedynie kapitału, by sfinansować swoją przeprowadzkę, a potem zakupić ziemię, co stanowiło w przybliżeniu równowartość rocznego wynagrodzenia. W Argentynie był w stanie zakupić kilka tysięcy akrów ziemi zamiast wynajmować kilka w swojej ojczyźnie.
Joseph szybko sprowadził do siebie dwóch siostrzeńców z Donabate, Williama i Johna, którzy mieli zaledwie 12 i 8 lat. Chociaż Noel McAllister nigdy nie dowiedział się, co było tak ważne, by ściągać do siebie chłopaków w tak młodym wieku, uważa, że w podróży towarzyszył im Michael Bryan, wiozący nową dostawę bydła.
- Pergamino było dość znaczącym miejscem osadnictwa irlandzkiego - nie najważniejszym, ale dosyć ważnym - mówi Marshall.
- W latach 60. XIX wieku obszar ten wciąż był uważany za teren pionierski, przez co był dosyć niebezpieczny. Osadnicy byli narażeni na ataki ze strony rdzennych mieszkańców. Irlandczycy zostali tam umieszczeni w ramach prób pokazania przez argentyński rząd swojej władzy nad tym terytorium.
Przez następne 50 lat rodzina McAllisterów się powiększała, rozprzestrzeniając się na południe od Pergamino.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej ojciec Alexisa, Carlos (na zdj. poniżej), został w Santa Rosa sekretarzem sportu centroprawicowej Propozycji Republikańskiej (PRO), ale wycofał się z polityki, gdy jego trzech synów rozpoczęło własne kariery w klubie Argentinos w Buenos Aires. Tak właśnie zaczęła swój bieg droga Alexisa Mac Allistera do Boca Juniors, Brighton i wreszcie Liverpoolu, zbliżająca go do swoich korzeni.
Noel już wysłał Alexisowi zaproszenie do Donabate, a teraz, kiedy ten jest w Liverpoolu, być może odwiedziny staną się prostsze. Przecież finał tegorocznej Ligi Europy - w której gra Liverpool - odbędzie się w Dublinie.
Uśmiechając się na myśl o rodzinnych spotkaniach, Noel podaje mi kolejny arkusz papieru z notatkami o historii rodziny, które sięgają jeszcze dalej w przeszłość.
- Prawie nic nie wiemy o szkockiej historii - mówi.
- Może będziesz musiał udać się do Tarbert.
Tu wszystko zaczyna się komplikować. Noel McAllister ma opowieść, ale nie jest pewny, na ile jest prawdziwa. Kopia jego drzewa genealogicznego, które rozciąga się na stole w oranżerii jego domu w Donabate, pokazuje, że dwa pokolenia przed Josephem McAllisterem był Charles McAllister. Ożenił się z Anne Cassidy z pobliskiego Staffordstown. Ta decyzja skierowała późniejszą historię rodziny w dwóch przeciwnych kierunkach religijnych.
Charles przybył do Donabate ze Szkocji wraz ze swoim bratem, Johnem, w pewnym momencie drugiej połowy XVIII wieku. Oboje byli protestantami, ale nowa żona Charlesa była katoliczką. Podczas gdy John i jego potomkowie pozostali protestantami, Charles się nawrócił, a z tego narodziła się katolicka gałąź rodziny.
Strona internetowa prowadzona przez rodzinę McAllisterów w Ameryce Północnej zawiera tysiące profili, w tym jeden dotyczący Charlesa McAllistera z Donabate, który sugeruje, że został wygnany ze Szkocji, ponieważ był najemnikiem czy 'gallowglassem' (oryg.). Jeśli tak było, to był "prawdziwym twardzielem - wyszkolonym wojownikiem, z pewnością nie wieśniakiem z widłami" - mówi Andrew MacKillop, który specjalizuje się w historii klanów jako starszy wykładowca na Uniwersytecie w Glasgow.
MacKillop uważa, że opowieść, którą opowiada Noel, jest realistyczna, nawet jeśli jest niezweryfikowana. Oficjalne rejestracje urodzeń, małżeństw i zgonów w Szkocji rozpoczynają się dopiero sto lat po opuszczeniu kraju przez Charlesa McAllistera, co czyni trudnym udowodnienie związków przodków. Istnieje "rozsądne prawdopodobieństwo", że wspomniana historia jest dość precyzyjna, biorąc pod uwagę szerszy historyczny kontekst i kluczowe wydarzenia.
Opowieść Noela zaczyna się w Highlands w Glencoe, gdzie klan McDonaldów mieszkał przed słynną masakrą przeprowadzoną przez siły rządowe Szkocji w 1692 roku. To spowodowało, że niektórzy McDonaldowie uciekli na zachód i południe. Jeden z nich, Alexander McDonald, uciekł na Kintyre - półwysep na końcu Wielkiej Brytanii skierowany w stronę Irlandii, będący już domem dla wielu McAllisterów. Imię Alastair i jego warianty, takie jak McAllister, pochodzą od gaelickiej wersji imienia Alexander, co umożliwiło Alexandrowi McDonaldowi zmianę swojego nazwiska na McAllister.
Wieki wcześniej inny Charles MacAllister został posterunkowym na zamku zbudowanym w Tarbert przez Roberta Bruce'a. Nieco później McAllisterowie splądrowali fortunę na Wyspie Arran i zachęceni sukcesem dwa lata później zaatakowali bogatą Wyspę Bute. Archibalda MacAllistera, dziedzica Tarbert, okrzyknięto w efekcie buntownikiem i został powieszony za zdradę.
Według MacKilloppa przejście z Irlandii do Kintyre, które w najwęższym punkcie North Channel dzieli zaledwie 12 mil, było całkowicie normalną rzeczą.
- To przypominałoby dzisiejszą podróż z Liverpoolu do Manchesteru - mówi, dochodząc do wniosku, że jest 'ewidentnie możliwe', by Charles McAllister, krewny Alexandra (pierwotnie McDonald) w pewnym momencie pod koniec lat 50. lub na początku lat 60. XVIII wieku dołączył do tysięcy innych wojowników, którzy przybywali do Irlandii gotowi do walki z angielską koroną.
W poszukiwaniu McAllisterów z Tarbert, trop pojawił się w sklepie z upominkami kilka kroków od wiejskiego portu, gdzie obok skrzyń z linami i siatkami, znajdują się starożytne kaledońskie kutry rybackie oraz małe łodzie nazwane imionami kobiet, jak choćby Kathleen.
Za ladą siostry MacIntyre mają przeczucie, że niektórzy McAllisterowie mogą mieszkać w Skipness, miejscowości oddalonej o pół godziny jazdy na południe.
Wyjaśniają, że tylko MacFarlanowie są w Tarbert od zawsze, a chociaż McAllisterowie opuścili miasto dużo przed nimi, nazwisko rodziny pojawia się w dwóch ważnych miejscach. Najłatwiej jest znaleźć je pod zamkiem, gdzie tablica opisuje krótką historię ruin. Jest też krypta na cmentarzu, która nie należy do żadnego z dwóch kościołów w wiosce.
Jest tam prawie 400 grobów, a McAllisterowie są pochowani nieco wyżej na kamiennej ścieżce, po prawej stronie. Pośród przemoczonych wrzosów i miękkiego mchu, zaplecione w jeżyny i przerośniętą trawę znajduje się imię Carol MacAllister napisane po gaelicku, z datą śmierci w 1741 roku. To jedna z najstarszych inskrypcji w tym miejscu.
To właśnie w tym okresie McAllisterowie zaczęli opuszczać Tarbert. W 1706 roku rodzina dzierżawiła zamek na podstawie kontraktu od rządzącego klanu Campbell, ale przez kolejne dziesięciolecia popadł on w ruinę.
Siostry MacIntyre mogą coś o tym powiedzieć, ponieważ ich ojciec, Iain, jest autorem broszury dla odwiedzających Tarbert, gdzie bada temat sprawy z 1762 roku, w ramach której podjęto działania wobec ostatniego lairda z rodu McAllisterów. Ten był zobowiązany, by "zapewnić zaopatrzenie w łódź sześciowiosłową w czasie pokoju i wojny oraz zachować i utrzymać zamek w stanie szczelnym na przyszłe lata”.
- Mimo próby podjętej przez zwierzchników - rodzinę Argyll - by zapewnić utrzymanie zamku Tarbert w stanie nadającym się do zamieszkania, naprawy nie zostały przeprowadzone - napisał MacIntyre, który odkrył, że losy rodziny McAllisterów były na równi pochyłej, zanim ich ziemie ostatecznie zostały sprzedane.
Andrew MacKillop opisuje to jako okres 'odgórnego ciśnienia' w rodzie Argyll z powodu recesji gospodarczej. Czynsze były wysokie, a średnie klany rodzinne, takie jak McAllisterowie, obrastały w długi. Sugeruje, że łatwiej było dotrzeć do Belfastu niż Edynburga, co tłumaczy szerszy przepływ migracji z Kintyre do Ulsteru, a następnie dalej na południe, do miejsc takich jak Donabate.
Tarbert jest w rzeczywistości zaskakująco odległe, mimo że nie jest bardzo wysunięte na północ. Podróż z Glasgow trwa tam prawie dwie i pół godziny. Musisz przejechać obok Loch Lomond i zwrócić uwagę na znaki wskazujące na Góry Szkockie, zanim droga skręci w kierunku Loch Fyne, być może najbardziej znanego w Szkocji miejsca do łapania ostryg.
Godzinę drogi na południe od Tarbert, niedaleko Campbeltown, Paul McCartney zakupił farmę razem ze swoją żoną, Lindą, i przez kilka lat to tam uciekał od całego świata. To doświadczenie zainspirowało go do napisania piosenki "Long and Winding Road", a także "Mull of Kintyre", kiedy opuścił zespół The Beatles, by założyć Wings.
Spokojne piękno tej okolicy pobudziło zmysły twórcze McCartneya. Duże części wiejskiej Szkocji są jałowe, ale nie Kintyre, gdzie ziemia jest równie żyzna jak otaczające ją wody. W okolicach Tarbert znajdują się rozległe lasy, gdzie rodzime drzewa takie jak jesion, brzoza, olcha, leszczyna, ostrokrzew i wierzba chronią rzadkie mchy oraz paprocie. Kintyre odgrywa także istotną rolę w produkcji szkockiej whisky dzięki uprawie kukurydzy, jęczmienia i owsu.
Okolica ma w sobie dużo piękna, ale obecne jest tu także zagrożenie, gdyż gwałtowne burze mogą się tu momentalnie rozpętać wokół przylądka skierowanego na wschód, w kierunku tajemniczej wyspy Arran.
Przez pewien czas McAllisterowie byli strażnikami tej okolicy. Dużo później, w Argentynie, Carlos Mac Allister dawał jasno do zrozumienia, że czuje większe powiązanie z Irlandią niż Szkocją, ale wydaje się niemożliwe, aby na cechy jego rodziny nie miało wpływu dziedzictwo w tej pięknej, a zarazem niebezpiecznej krainie.
Trzeba było być zdeterminowanym i cierpliwym, aby tu dotrzeć i żyć, przynajmniej przed XVIII wiekiem. To jednak tworzy głębokie więzi. W pubie Corner House w Tarbert spotykam dwóch obcokrajowców ze zurbanizowanej części Szkocji, mających związki z Kintyre. Jeden to potężnie wyglądający mężczyzna z East Kilbride, druga osoba to kobieta z Greenock przebywająca na wakacjach z rodziną. Oboje powiedzieli swoim bliskim, że chcą, by ich prochy zostały rozrzucone nad jeziorem po ich śmierci.
Rewelacje o tym, że wioska może mieć związki z piłkarzem zdobywającym Mistrzostwo Świata, który teraz reprezentuje Liverpool, nie wydają się zbyt istotne dla lokalnych mieszkańców, którzy pamiętają, że jeszcze nie tak dawno niedaleko mieszkał najbardziej znany muzyk na świecie.
Kintyre było, i wciąż jest, odległym miejscem, niezależnie od tego, jak próbujesz się tam dostać - z tego powodu wiele jego tajemnic wciąż pozostaje nieodkrytych.
Simon Hughes
Komentarze (3)