Joe Gomez - człowiek do zadań specjalnych
Joe Gomez nie tylko świetnie spisuje się w obecnym sezonie, ale też zdążył wystąpić na boisku już niemal wszędzie.
Obrońca The Reds zaliczył 27 występów we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie - od 2015 roku tylko trzy razy udało mu się zagrać w większej ilości meczów w jednej kampanii - a wciąż mamy dopiero styczeń.
26-latek w trakcie swojego pobytu na Anfield był wielokrotnie obiektem krytyki - głównie dlatego, że nie potrafił utrzymać na dłużej wysokiej dyspozycji, szczególnie po poważnej kontuzji kolana.
Jednak w tym sezonie Gomez znowu gra na swoim najwyższym poziomie i - co kluczowe dla Liverpoolu - robi to na wielu pozycjach.
Środkowy obrońca
Mimo że Gomez jest nominalnym środkowym obrońcą, w tym sezonie na środku obrony wystąpił tylko trzy razy.
Wszedł z ławki w comebacku z Newcastle, kiedy z boiska został wyrzucony Virgil van Dijk, potem błyszczał w wygranym pewnie 3:0 meczu z Aston Villą i raz jeszcze zastąpił Van Dijka w meczu Ligi Europy z Tuluzą.
W tym ostatnim spotkaniu najbardziej zapamiętamy Gomeza z asysty, jaką zaliczył po późniejszym przejściu na pozycję bocznego obrońcy.
Niemniej jednak, z każdego z tych spotkań Liverpool wychodził zwycięsko, a Gomez był bezbłędny.
Świetna forma Van Dijka, odrodzenie Joëla Matipa i dopasowanie taktyczne Ibrahimy Konaté do systemu The Reds sprawiły, że Gomez miał ograniczoną możliwość zbierania minut na swojej ulubionej pozycji w tym sezonie.
Anglik pokazał jednak, szczególnie w meczu z Villą, że wciąż może dużo dać zespołowi na pozycji stopera.
Tamtego dnia zwycięstwo Liverpoolu zostało zbudowane na agresywnym, wysokim pressingu, do którego potrzebne jest wysokie ustawienie linii obrony. Szybkość Gomeza oraz jego umiejętność czytania gry były w tym kontekście kluczowe.
We wspomnianym spotkaniu Gomez zaliczył też doskonałą interwencję przy wyniku 2:0, kiedy to zatrzymał na krótkim słupku Leona Baileya, który swoim golem mógł jeszcze podłączyć Villę do meczu.
Boczny środkowy obrońca w trzyosobowym bloku defensywnym
Rola bocznego środkowego obrońcy weszła ostatnimi czasy do piłkarskiego mainstreamu.
To ma związek z częstą praktyką przesuwania jednego ze stoperów do boku, by w odpowiedniej sytuacji stworzyć trzyosobową formację obrony,
To pozwala bocznemu obrońcy po drugiej stronie boiska na wyjście do przodu i tworzy asymetryczną strukturę, z którą rywalowi trudniej sobie poradzić.
Częstsze przechodzenie na 'trójkę z tyłu' to także wynik tego, że zespoły poszukują większego zabezpieczenia w ostatniej linii obrony.
W miarę tego, jak gra stała się szybsza i bardziej fizyczna, wzrosło także zagrożenie kontratakami ze strony wszystkich drużyn, a to oznacza, że Liverpool musi trzymać 'tylne drzwi zamknięte' niezależnie od rywala.
Obrońca do gry w trójce był poszukiwany w trakcie letniego okna transferowego, jednak w obliczu braku wzmocnień w tym zakresie Gomez jest najbardziej oczywistym wyborem do pełnienia tej roli.
Anglik pełnił już podobną funkcję w wyjazdowym meczu z Luton, które próbowało przeprowadzać kontry szeroko na skrzydłach, by potem dośrodkowywać piłkę w pole karne.
Wzrost Gomeza przydał się w tym meczu przy stałych fragmentach gry, ale też nieźle spisał się na początku drugiej połowy, gdy powstrzymał Carltona Morrisa przed wydawałoby się pewnym golem.
Jednak natura tego spotkania - Liverpool próbował przełamać niską linię obrony Luton, które kontrowało - sprawiła, że Gomez i tak zapuszczał się do przodu, by zapewnić odpowiednią szerokość ataków.
Jürgen Klopp z tego powodu zastąpił go bardziej naturalnym w takiej roli Kostasem Tsimikasem, choć Liverpool ostatecznie stracił w tym spotkaniu dwa punkty.
Boczny obrońca
To na pozycji bocznego obrońcy Gomez naprawdę błyszczał w tym sezonie.
Biorąc pod uwagę coraz częstsze zejścia Trenta Alexandra-Arnolda do pomocy, gra z obiegającym bocznym obrońcą stała się swego rodzaju planem B.
Pod nieobecność wicekapitana Gomez zagrał raz w hybrydowej roli prawego obrońcy schodzącego do środka. Miało to miejsce w pierwszej połowie meczu z Wolverhampton Wanderers, a Anglik raczej nie wyglądał na kogoś, kto czuje się komfortowo.
Po przerwie Liverpool przeszedł na bardziej znany system z Gomezem i Andym Robertsonem po bokach obrony, którzy wciąż atakują skrzydłami.
Efektem było zwycięstwo 3:1, i choć to Robertson skradł nagłówki swoim golem, Gomez również wyglądał świetnie w tym meczu, zarówno w ofensywie jak i defensywie na prawej flance.
Od czasu gdy był niewykorzystanym rezerwowym w listopadowym meczu z City na Etihad, Gomez w każdym kolejnym spotkaniu Premier League występował jako prawy lub lewy obrońca.
To jego wejście na prawą obronę uwolniło Trenta Alexandra-Arnolda, co pozwoliło odwrócić wynik meczu z Fulham, to także jego wejście przy wyniku 0:1 z Crystal Palace przyczyniło się do osiągnięcia dramatycznego zwycięstwa 2:1.
Jednak prawdziwą wartość Gomeza widać na lewej obronie.
W meczu zremisowanym 1:1 z Arsenalem musiał on zmienić kontuzjowanego Tsimikasa i po jego wejściu na boisko Bukayo Saka nie zdołał wygrać z nim żadnego pojedynku przez pozostałe 55 minut.
To nie był jednak występ na boku w trzyosobowym bloku defensywnym. Gomez był też bardzo blisko zwycięskiego gola w tym meczu po świetnym rajdzie i podkręconym strzale w długi róg bramki.
Gomez utrzymał swoją pozycję w kolejnych wygranych meczach z Burnley, Newcastle i Arsenalem (ponownie), łącząc żelazną grę w defensywie z tworzeniem zagrożenia w ataku - co zresztą rozpaliło ostatnio dyskusje na temat jego długo wyczekiwanego pierwszego gola w pierwszym zespole The Reds.
Szwajcarski 'scyzoryk' Liverpoolu
Mimo prowadzenia w tabeli Premier League i posiadania najlepszej defensywy w lidze, ostatnia linia Liverpoolu jest wciąż tematem dyskusji.
Migracja Alexandra-Arnolda do pomocy zrodziła głosy domagające się sprowadzenia nowego prawego obrońcy - choć objawienie się w ostatnich tygodniach Conora Bradleya może nieco stonować te nastroje.
Wprawdzie niesamowity progres w tym sezonie notuje Jarell Quansah, jednak patrząc na to, że kontrakt Joëla Matipa wygasa w lecie, wielu kibiców domaga się wzmocnień w obronie.
Zaistnienie w systemie Liverpoolu pozycji bocznego środkowego obrońcy doprowadziło do powstania plotek łączących klub z wszechstronnymi, lewonożnymi obrońcami. A okno transferowe jest otwarte.
Pomimo zwyżki formy przed nabawieniem się kontuzji obojczyka, część kibiców uważa choćby, że konieczna będzie w najbliższej przyszłości wymiana Kostasa Tsimikasa.
Jednak, dzięki Joe Gomezowi, Liverpool jest obecnie świetnie zabezpieczony na każdej pozycji w obronie.
Być może szwajcarski 'scyzoryk' z Liverpoolu nie będzie mógł zagrać wszędzie naraz.
Jednak jego umiejętność gry na każdej pozycji w obronie daje Liverpoolowi opcje na pozostałą część sezonu i umożliwia spokojniejsze planowanie przyszłych ruchów transferowych.
Harry McMullen
Komentarze (8)
Żeby tylko, po tym artykule, kolejny nie był o jego kontuzji 🙆. Pamiętam jego debiut, z asystą, na lewej obronie i mam wrażenie, że na tej lewej obronie jego gra wygląda najlepiej. W ogóle dla mnie to bardziej boczny obrońca, a nie środkowy. Na boku zachowuje większy spokój i pokazuje swoje największe zalety.