Transformacja Curtisa Jonesa
Gra dla miasta, w którym się urodziłeś niesie dodatkową presję i oczekiwania. Odkąd Steven Gerrard zadebiutował w 1998 roku tylko dwóch Scouserów zagrało dla Liverpoolu minimum 100 meczów. Są to Trent Alexander-Arnold i Curtis Jones.
Curtis Jones zawsze wyróżniał się na tle rówieśników w Akademii, ale postępów w pierwszym zespole nie poczynił tak szybko jak Gerrard czy Alexander-Arnold.
Dosyć powszechne jest zjawisko, że fani więcej wymagają od wychowanka Akademii niż od piłkarzy sprowadzonych do klubu. Może dzieje się tak, że w młodym chłopaku dostrzegają swoje marzenia o grze dla ukochanego zespołu.
Jones stara się tym zbytnio nie przejmować. "Nie przeszkadza mi to, jestem Scouserem" stwierdził w jednym z wywiadów.
Łatwo zapomnieć, że Jones ma dopiero 22 lata (za 2 tygodnie skończy 23). Pukał do drzwi pierwszego zespołu odkąd miał 17 lat, ale dopiero w tym sezonie stał się piłkarzem podstawowej jedenastki.
Najnowszą bronią, którą dodał do swojego arsenału jest bramkostrzelność. W ostatnich 6 meczach strzelił 4 gole, a w poprzednich 17 ani razu nie wpisał się na listę strzelców. Co się zmieniło? W tych 6 meczach Jones oddał aż 18 strzałów.
W poprzednich 15 meczach oddał łącznie... 12 strzałów.
Strzela nie tylko częściej, ale również (co widać na powyższych grafikach) znajduje sobie lepsze pozycje na oddanie strzału.
Wpływ na to ma oczywiście to jak Jones atakuje pole karne rywala. Przed ćwierćfinałem Carabao Cup z West Hamem, Jones miał 27 kontaktów z piłką w jedenastce rywali w 15 meczach.
Za to w kolejnych 6 meczach zaliczył 26 kontaktów z piłką w polu karnym rywali. Nic więc dziwnego, że Anglik ma więcej sytuacji bramkowych.
Wejście w strefę boiska o dużym potencjale strzeleckim doprowadziło do 3 z 4 jego ostatnich trafień.
We wspomnianym meczu z West Hamem wybiegł za Darwina Nuneza...
...i posłał piłkę do bramki z ostrego kąta:
Następnie wdarł się w pole karne zaczynając swój drybling już w okolicach koła środkowego:
W meczu z Newcastle po świetnej klepce piłkarzy Liverpoolu Jones ustawił się wyśmienicie i jedyne co musiał zrobić to tylko dołożyć nogę do pustej bramki:
Jego forma strzelecka nie przyszła znikąd. Przebłyski mieliśmy już w ostatnim miesiącu poprzedniego sezonu, kiedy to Curtis zanotował 3 trafienia - przeciwko Tottenhamowi i dwukrotnie przeciwko Leicester.
Dwa z tych trafień były niemalże identyczne. Numer 17 Liverpoolu wbiegł na dalszy słupek, najpierw w meczu z Tottenhamem:
A następnie z Lisami:
W pierwszych 91 meczach dla klubu Jones strzelił 8 goli. W ostatnich 27 meczach - 7 bramek.
Jest to aspekt piłki nożnej, który przyszedł Jonesowi naturalnie. W czasach Akademii notował świetne liczby, zarówno pod względem asyst jak i bramek. Podobnie było z dryblingiem, ale nie dotyczyło to wszystkich aspektów gry.
Pressing i gra w obronie nie należały do mocnych stron Curtisa Jonesa. Nie przykładał się też do nich wystarczająco kiedy liczby z przodu gwarantowały mu pierwszy skład. Sytuacja zmieniła się kiedy jego trenerem w zespole U-18 został Steven Gerrard - jego idol z dzieciństwa.
Gerrard chciał zbudować zespół wokół Jonesa, ale oprócz fajerwerków w ofensywie potrzebował od niego czegoś więcej.
Rozwój młodych piłkarzy jest zróżnicowany. Niektórym przejście z juniorów do seniorów przychodzi tak łatwo i płynnie jak Stevenowi Gerrardowi czy Trentowi Alexandrowi-Arnoldowi. Inni - jak Jones - zderzają się ze ścianą.
Młody wychowanek klubu przyzwyczajony był, że po tygodniu ciężkiej pracy na treningach w weekend rozgrywa mecz. Nie przywykł do oglądania go z wysokości ławki rezerwowych.
Zadebiutował w styczniu 2019 roku mając 18 lat na Molineux i zagrał na lewym skrzydle. Nie poradził sobie w tym meczu. Przez 8 kolejnych miesięcy nie zagrał dla pierwszego zespołu. Dostał szansę w 3. rundzie Pucharu Ligi przeciwko MK Dons. W kolejnej rundzie brał udział w szalonym spotkaniu z Arsenalem zakończonym wynikiem 5:5. Curtis Jones wykonał wówczas ostatniego, decydującego o awansie karnego i można powiedzieć, że to był jego pierwszy znaczący występ w seniorskiej piłce.
Kilka miesięcy później miał swój wielki moment. W styczniowym meczu przeciwko Evertonowi w FA Cup, Curtis Jones strzelił jedynego gola i to jakiego. Urody bramki nie powstydziłby się sam Steven Gerrard. W pomeczowym wywiadzie dała znać o sobie jego duża pewność siebie.
- Jestem sfrustrowany, że nie otrzymuję więcej szans w pierwszym zespole - powiedział wówczas Jones po swoim 5. meczu dla Liverpoolu.
Jego mentalność od tamtej pory się nie zmieniła, co zauważył tydzień temu Jürgen Klopp.
- Curtis jest dla nas super ważny i on to doskonale wie - powiedział Klopp po wygranej 2:1 nad Fulham.
- Przypadkowo znalazłem ten wywiad ze stycznia 2020 roku i jedyne co z niego biło to: "Potrzebuję więcej czasu na boisku." Także Curtis przepraszam, że nie dałem ci wystarczająco dużo okazji do gry wcześniej!
Dłuższa przerwa spowodowana nietypową kontuzją na początku poprzedniego sezonu sprawiła, że Curtis mógł przeanalizować swoje boiskowe zachowania.
Na przestrzeni 4 sezonów Curtis Jones musiał przystosować się do roli pomocnika w klubie pokroju Liverpoolu. Starał się czerpać wiedzę od bardziej doświadczonych kolegów - Jordana Hendersona, Jamesa Milnera, Adama Lallany, Georginio Wijnalduma i Thiago.
Musiał zaakceptować fakt, że jest trybikiem w maszynie a nie główną postacią zespołu. Może działało to na jego szkodę, ale ten proces był konieczny.
Po zakończeniu rehabilitacji Jones wrócił do gry w meczu przeciwko Chelsea, a 5 dni później zagrał przeciwko Arsenalowi. To był pierwszy mecz, w którym Klopp zmienił system i Trent Alexander-Arnold schodził do środka pola, a Jones w końcu zaczął wyglądać tak jak się tego od niego wymagało.
Potem zaliczył świetny występ na Euro U-21. Strzelił zwycięskiego gola w finale i niewiele brakło, żeby został ogłoszony najlepszym piłkarzem turnieju. Teraz mówi się o nim jako o opcji dla Garetha Southgate'a na Mistrzostwach Europy w Niemczech.
- Muszę przyznać, że Curtis rozwija się równolegle z całą drużyną - przyznał Pep Lijnders.
- Jest wszędzie na boisku. On stara się prowadzić grę, niezależnie od tego czy mamy piłkę.
Jones prosił o porady, umawiał się na indywidualne sesje z Kloppem, przeglądał klipy i próbował dowiedzieć się więcej o pressingu oraz starał się poprawić proces decyzyjny. Wszystko to przynosi teraz efekty.
Od zawsze Klopp pytany o Jonesa wychwalał jego technikę, ale od kwietnia ubiegłego roku w niemal każdym wywiadzie manager podkreśla też jego wysiłek i zaangażowanie w pressing i kontrpressing. Po występie z Newcastle 2 tygodnie temu Niemiec stwierdził, że Jones w tym momencie wyznacza poziom pressingu jego drużyny.
Według danych tylko Harvey Elliott w drużynie Kloppa częściej podchodzi do pressingu (30,2 / 90 minut) od Jonesa i Gakpo (29,7). W poprzednim sezonie ten wskaźnik w przypadku Curtisa wynosił 26,9.
Między pochwałami nadal pojawiają się głosy, że Curtis ma sporo do poprawy. Niektórzy zarzucają mu zbyt wolne tempo i brak konsekwencji, ale czasem zdjęcie nogi z gazu jest sposobem na kontrolowanie gry. Jones rozmawiał o tym z managerem po meczu z West Hamem w zeszłym miesiącu.
Curtis Jones stał się swego rodzaju spoiwem drużyny pełnej talentów i ukierunkowanej na atak. Od zmiany systemu jego celność podań wynosi 92,3%.
- Zawsze był dobrym piłkarzem, ale korzystając ze swoich umiejętności regularnie i konsekwentnie staje się coraz lepszy - stwierdził Klopp.
- Poprawił się w defensywie, co daje mu lepsze spojrzenie na cały mecz.
- Cieszę się, że mam go w zespole. Posiada tę naturalną dla Scouserów pewność siebie.
Andy Jones
Komentarze (6)
I taki cykl życia Jonesa.
Oby to się zakończyło.