Pięć wniosków po meczu przeciwko Burnley
Liverpool odzyskał pozycję lidera Premier League po sobotnim zwycięstwie nad Burnley 3:1 na Anfield.
Diogo Jota, Luis Diaz i Darwin Nunez strzelili gole dla The Reds, którzy wystąpili przed rekordową publicznością na Anfield, liczącą 59 896 kibiców.
Oto pięć tematów po sobotnim meczu rozegranym na Anfield...
Jota jest sobą
Ostatnim razem, gdy Liverpool grał przeciwko Burnley, włączenie Joty do składu zaskoczyło nawet samego zawodnika. Został on powołany z opóźnieniem przez Jürgena Kloppa po tygodniach spędzonych na ławce rezerwowych z powodu kontuzji.
Jota strzelił gola w Boxing Day na Turf Moor i od tego czasu reprezentant Portugalii jest w kapitalnej formie, notując udział przy ośmiu bramek (sześć bramek i dwie asysty) w ostatnich ośmiu meczach ligowych.
W sobotnim meczu Jota zrobił to, co często robi: znalazł miejsce w zatłoczonym polu karnym i w 31 minucie strzelił pierwszego gola dla gospodarzy po dośrodkowaniu Trenta Alexandra-Arnolda z rzutu rożnego, podczas gdy Liverpool do tego momentu miał trudności ze stworzeniem sobie okazji bramkowych.
Jota ma obecnie 14 goli we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie. Tylko Mohamed Salah ma ich więcej.
Historia stworzona na Anfield
To było niezapomniane popołudnie dla 59 896 fanów, którzy byli na stadionie, ponieważ była to największa w historii widownia podczas meczu ligowego na Anfield.
Ostatnia faza rozbudowy Anfield Road Stand oznaczała, że poprzedni rekord, ustanowiony w grudniu 1949 roku, kiedy The Reds zremisowali 2:2 w meczu przeciwko Chelsea, został bez problemu pobity.
Obecni kibice otrzymali to, po co przyszli: zwycięstwo Liverpoolu, które świętowane było ze wszystkimi czterema trybunami przez Kloppa po ostatnim gwizdku.
Liverpool używa głowy
Trzy główki, trzy gole. Trzy ważne punkty dla Liverpoolu.
Tak naprawdę wszystkie cztery gole w tym meczu padły głową. Jota otworzył wynik po rzucie rożnym Alexandra-Arnolda, ale Burnley odpowiedziało , gdy przed przerwą Dara O’Shea uderzył głową po dośrodkowaniu Josha Brownhilla z rzutu rożnego.
Diaz wykazał się jednak błyskawicznym refleksem i skierował piłkę do bramki głową po dośrodkowaniu Harveya Elliotta siedem minut po rozpoczęciu drugiej połowy, a następnie Nunez zareagował znakomicie, kiedy skierował kolejną wrzutkę Elliotta w róg bramki i przypieczętował zwycięstwo The Reds na 11 minut przed końcem meczu.
Kelleher robi kolejny krok
Po wykluczeniu z gry Alissona Beckera z powodu choroby Liverpool postawił bramkarza nr 2 w pierwszym składzie.
Caoimhin Kelleher wywiązał się z powierzonego mu zadania.
Reprezentant Irlandii został sprawdzony już w pierwszych 10 minutach, kiedy dzielnie obronił strzał Zekiego Amdouniego po tym, jak zawodnik Burnley niebezpiecznie wbiegł w pole karne Liverpoolu.
I chociaż został pokonany po pięknej główce, która pozwoliła na wyrównanie wyniku tuż przed przerwą, zareagował w krytycznym momencie po przerwie, stając na wysokości zadania i broniąc strzał Davida Datro Fofany.
W tym momencie mecz był wyrównany, a na tablicy wyników widniał wynik 2:1, więc nie można przecenić znaczenia interwencji Kellehera. Może być dumny ze swojej pracy.
Elliott zmienia wszystko
Po zejściu Alexandra-Arnolda w przerwie Elliott otrzymał szansę wejścia na boisko i wywarcia wpływu na mecz.
I miał ogromny wpływ na grę drużyny.
20-latek od początku był w dobrej formie, a to po jego lekko odbitym dośrodkowaniu Diaz w 52. minucie podwyższył na 2:1.
Elliott nadal wywierał wpływ na grę i w końcówce zaliczył asystę, zagrywając piękną piłkę, którą Nunez skierował w róg bramki.
Nie po raz pierwszy w tym sezonie Klopp znalazł odpowiedź na swojej ławce rezerwowych, stawiając na gracza z numerem 19 na koszulce.
- Jestem po prostu bardziej niż szczęśliwy, że przede wszystkim wychodzę na boisko, niezależnie od tego, czy wchodzę z ławki, czy zaczynam. Po prostu cieszę się, że mogę założyć koszulkę Liverpoolu, wyjść i grać, szczególnie na Anfield - powiedział Elliott po meczu .
- To ode mnie zależy, czy spróbuję coś zmienić; dlatego wchodzę, taka jest moja rola w zespole, dlatego dzisiaj tu jestem.
Komentarze (1)