Klopp: Nie ma już żadnej presji
The Reds powitają w niedzielę na Anfield Tottenham Ange’a Postecoglou w przedostatnim domowym meczu kampanii 2023/24.
Liverpool znajduje się na trzecim miejscu w tabeli, mając już zapewniony udział w kolejnej edycji Ligi Mistrzów, podczas gdy Spurs pozostają na piątej pozycji i będą chcieli przebić się do pierwszej czwórki.
W piątkowe popołudnie Klopp spotkał się w AXA Training Centre z przedstawicielami mediów na przedmeczowej konferencji prasowej, na której poruszył szereg różnych tematów.
Poniżej znajduje się podsumowanie tego, co miał do powiedzenia niemiecki menedżer...
O fakcie zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów…
Przyjmuję gratulacje. Podobnie jak wczoraj wieczorem, czuję się naprawdę dobrze.
Najważniejsza jest jednak perspektywa. Po ostatnim sezonie dziś, na trzy mecze przed końcem sezonu, możemy mówić o zakwalifikowaniu się do Ligi Mistrzów. To jest osiągnięcie. Czy każdy tak to odczuwa? Może nie, ale dla mnie tak to wygląda. Perspektywa może się zmieniać w trakcie sezonu, ponieważ przez pewien czas wyglądało to trochę tak, że możemy zagrać o całą pulę. Albo przynajmniej pozostać w wyścigu na dłużej - to było zdecydowanie możliwe, jednak z różnych powodów nie wyszło. Nie można być pewnym, ale prawdopodobnie osiągniemy trzecie miejsce w lidze za dwoma zespołami, które radzą sobie naprawdę dobrze i grają na sto procent. Tak to teraz wygląda. Wiem, że matematycznie wciąż jest szansa na zdobycie tytułu. Jeśli oczekujecie, że powiem, że to jeszcze nie koniec - to jeszcze nie koniec, wiem o tym. Jednak taka jest sytuacja.
Teraz nie ma już presji. To już koniec. Byłoby naprawdę fajnie, gdybyśmy znów mogli zagrać naprawdę dobry futbol. Byłoby to coś miłego, ponieważ oczywiście byliśmy niezwykle spięci w ciągu ostatnich kilku tygodni. Mieliśmy również bardzo intensywny okres: czwartek, niedziela, czwartek, niedziela, środa, sobota - nie wyszło nam to zbyt dobrze po długim, wyczerpującym sezonie. Jednak, jak powiedziałem, od początku sezonu wszyscy wiedzieli, jak ważne będzie ponowne zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów. To właśnie zrobiliśmy. Jest to bardzo ważne dla przyszłości klubu i jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwy.
O tym, czy trudno jest zakładać, czego spodziewać się po Tottenhamie...
Nie, grając z nimi, zawsze spodziewasz się dobrej piłkarsko drużyny. Rozumiem, oglądałem wczorajszy mecz, widziałem, że nie byli wystarczająco dobrzy. Myślałem, że wywarli presję na Chelsea, ale Chelsea broniła dobrze, dość głęboko. Strzelali też gole w odpowiednich momentach itd. Chelsea spisała się nieźle, szczególnie w kontekście sytuacji, w której się znajduje. Jednak nawet jeśli bronisz głęboko, ale nie robisz tego odpowiednio, to oni będą sobie z tym radzić. W meczu z Chelsea dokonali kilku zmian, meczu nie zaczął oczywiście Maddison, a także Bentancur, nie jestem jednak pewny, czy wrócą. Myślę, że mają pewne opcje – nie wiem choćby, czy wyjdą z Sonem z przodu, a może na skrzydle?
Rozumiem że w oczach Ange’a nie jest to najlepszy moment ze względu na ich oczekiwania co do sezonu. Jednak w ich przypadku zawsze można dostrzec jasny pomysł na futbol i to jest to, co zachowali. Będziemy musieli być na to przygotowani, musimy bronić naprawdę kompaktowo. Jeśli tego nie zrobimy, to oni przejdą przez naszą obronę, ponieważ mają bardzo jasny pomysł na grę i pracują razem już prawie rok. Mają teraz ten sezon, którego chcieli - być może trochę podobny do naszego, choć pewnie nie musieli zaprzątać sobie głowy potencjalnym mistrzostwem - jednak na pewno myśleli o zakwalifikowaniu się do Ligi Mistrzów, co teraz nie jest już takie łatwe, ale generalnie tak to wygląda.
Mecz ze Spurs zawsze jest wyzwaniem. Nie chcę robić z tego tematu numer jeden, ale nie mogę też zapomnieć o naszym pierwszym meczu z Tottenhamem, to było takie dziwne. Po raz pierwszy od meczu z Tottenhamem Simon Hooper stał obok mnie przez 90 minut w meczu z Evertonem, który sam w sobie był wystarczająco nieprzyjemny. On był na Goodison, był również sędzią tamtej nocy w Londynie. Próbowałem wyrzucić to z głowy, ale nie mogłem. Teraz gramy z Tottenhamem. To oczywiście nie była ich wina tamtego wieczoru, oni po prostu grali w piłkę. Chciałbym jednak wygrać ten mecz z 500 powodów, a sposób, w jaki przegraliśmy, jest jednym z nich.
O podnoszeniu na duchu zawodników po ostatnich frustracjach...
Jest to wyzwanie. Zawsze po meczu emocje powoli opadają. Zarówno te dobre - jeśli wygrałeś mecz 4:0, kilka dni później nie jesteś już tak uskrzydlony - i te złe. Nie powinieneś więc długo być zdołowany, jeśli przegrałeś mecz lub nie osiągnąłeś jakiegoś celu. Rzeczywistość weryfikuje zawsze następna sytuacja, a po niej następna, następny trening. Odzyskanie pewności siebie, odzyskanie płynności, to największe wyzwanie w życiu wszystkich ludzi. W dobre dni wszyscy jesteśmy świetni. Mieliśmy jednak wiele dni, które nie były tak wspaniałe.
Jedyną różnicą w przypadku piłkarzy jest to, że nieustannie mają przy twarzy kamery, gdy przechodzą przez te trudne okresy. Postaramy się spróbować jeszcze raz. To trudne, nie da się zrobić tego, wskazując cały czas na błędy i mówiąc: "To i to nie jest wystarczająco dobre". Po prostu starasz się robić rzeczy, z których wszystko może się naturalnie rozwinąć. Tego właśnie próbowaliśmy w tym tygodniu i to będziemy robić do samego końca, przekazując chłopakom niezbędne informacje. Ostatecznie piłka nożna cieszy tylko wtedy, gdy wygrywasz. To oznacza, że musimy się upewnić, że będziemy potrafili się prawidłowo przed nimi bronić i na tym będziemy budować.
O tym, jak będzie się czuł wiedząc, że niedzielny mecz będzie jego przedostatnim na Anfield...
Nie wiem. Do tej pory o tym nie myślałem. W międzyczasie jest oczywiście kilka rzeczy, które dzieją się wokół. Muszę podpisać tyle rzeczy... dziewięć lat i nagle każdy chce podpisaną koszulkę! Wszystko jest jednak w porządku. To jest jednak zawodowa część pożegnania, jest jeszcze bycie przy drużynie, robienie tego, co robisz na co dzień, zajmowanie się różnymi sprawami - to oczywiście główna część. Od czasu do czasu mam jednak takie małe pożegnania.
Wczoraj przeżyłem coś takiego z ludźmi z LFC Foundation. Zdałem sobie sprawę, że w takich chwilach jest inaczej, zdecydowanie bardziej emocjonalnie. Wiem, że ostatni dzień meczowy będzie wiązał się dla mnie z wielkimi emocjami. Nie sądzę, że coś takiego wydarzy się przeciwko Spurs, ale tego nie wiem. Zobaczymy. W niedzielę usiądę w autokarze jadącym na mecz i wiem, że będę w stu procentach skupiony na grze - nie na mojej sytuacji. Myślę, że to może być trudniejsze w ostatnim meczu, ale nie w tym. Nie pojadę na wyjazd do Birmingham za tydzień z myślą: "To ostatni raz tutaj...". Nie jestem taki. Gdybym chciał tego więcej, to zostałbym dłużej. To była jednak decyzja z konieczności, uważam, że jest słuszna i tyle. Tak więc, owszem, z pewnością w niedzielę będzie inaczej, ale jeszcze nie aż tak.
Komentarze (7)