Jones: Gram z uśmiechem na twarzy
Curtis Jones ma nadzieję, że jego znaczący udział w zwycięstwie Liverpoolu 2-1 nad Chelsea przyniósł radość jego partnerce i nowo narodzonemu dziecku.
Pomocnik, który w zeszłym tygodniu po raz pierwszy został ojcem, zdobył zwycięskiego gola w drugiej połowie niedzielnego meczu Premier League na Anfield.
Było to świetny występu Curtisa, który oprócz strzelenia bramki wywalczył rzut karny wykorzystany przez Mohameda Salaha.
Poniżej wypowiedzi zawodnika tuż po spotkaniu:
O całościowym zaangażowaniu na całym boisku oraz o decydującym wpływie na grę:
- Tak - to najważniejsza rzecz. Odnieśliśmy zwycięstwo i to jest najistotniejsze. Byłem zaangażowany w wiele rzeczy na przestrzeni całego meczu i jestem szczęśliwy, że wygraliśmy.
O wywalczeniu rzutu karnego przy pierwszym golu Liverpoolu:
- Pamiętam, że zagrywałem piłkę i biegłem, a następnie poczułem uderzenie. Nigdy nie nurkowałem – po kontakcie z przeciwnikiem upadłem i był karny.
O tym, że częścią jego roli jest praca przy obu polach karnych:
- Tak, w 100 procentach. Dla zawodnika, który chce grać w tej drużynie jest to jasne: musisz biegać, musisz mieć energię, musisz być na całym boisku, musisz pomagać przy bramkach i asystach. Jeśli jesteś w środku pola, musisz iść i naciskać, musisz wracać, musisz pomagać. To właśnie staram się robić.
Co do zwycięskiego gola:
- Zdarzało się, że wchodziłem już wcześniej w pole karne i kończyłem akcję zespołu uderzeniem – tak było przeciwko Leicester, gdzie wszedłem przy tylnym słupku i było też tak podobnie przeciwko Spurs. Gdy tylko Mo miał piłkę, wykonałem bieg i myślałem, że dostrzeże mnie i tak się stało. Trochę źle ją przyjąłem, więc wiedziałem, że muszę ją dotknąć jeszcze raz i musi to być idealny kontakt. Dobrze, że poszukałem możliwości i zdobyłem gola.
O narodzinach córki w zeszłym tygodniu:
- Jestem tatą od tygodnia - to najlepsze, co może cię spotkać w życiu. Gram z uśmiechem na twarzy - to inny poziom radości. Moja córeczka też byłaby dumna, więc mam nadzieję, że zarówno moja dziewczyna w domu i dziecko czekają na mnie również z uśmiechem na twarzy.
O spaniu w pokoju gościnnym w nocy poprzedzającej mecz:
- Tak, spałem w pokoju gościnnym! Chociaż i tak w tym samym czasie Mała po prostu się budzi, chce karmienia i przewijania, a potem znowu śpi. Mogłem więc zostać w sypialni - nic by się nie stało, ale pomyślałem, że mądrze będzie spać dzień przed meczem w dodatkowym pokoju, Byłem całkiem rozbudzony i miałem dużo energii.
Komentarze (1)