Gomez: Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu
Joe Gomez przyznaje, że był bliski odejścia z Liverpoolu minionego lata, jednak jest zachwycony tym, że ostatecznie pozostał na Anfield.
Angielski obrońca był o krok od dołączenia do Newcastle United za 45 milionów funtów, natomiast Anthony Gordon miał powędrować w drugą stronę za 75 milionów.
Obydwa transfery były od siebie wzajemnie uzależnione, jednak Newcastle w ostatniej chwili zrezygnowało z transakcji. Włodarze Srok zdecydowali się nie sprzedawać Gordona po tym, jak udało im się zdobyć kwotę 60 milionów funtów, niezbędną do zaspokojenia wymagań zasad zysku i zrównoważonego rozwoju Premier League (w skrócie PSR, z ang. profit and sustainability rules), ze sprzedaży Elliota Andersona do Nottingham Forest oraz Yankuby Minteha do Brighton.
Przyszłość zawodnika z najdłuższym stażem w Liverpoolu pozostawała jednak pod znakiem zapytania do samego końca okna transferowego, tym bardziej że rozpoczął on sezon jako czwarty środkowy obrońca w hierarchii Arne Slota.
Zapytany o to, na jak zaawansowanym etapie był jego potencjalny transfer, Gomez powiedział:
- Owszem, rzeczywiście było blisko, jednak zawsze skupiałem się na klubie. Zdaję sobie sprawę, jakim błogosławieństwem jest gra tutaj. W przyszłym lecie minie już 10 lat, odkąd tu trafiłem. Nie mogłem zakładać tego z góry.
- W moich oczach to najlepszy klub na świecie, dlatego po fiasku transferu szybko zaadaptowałem się do tej sytuacji.
- Temat szybko upadł, taki jest futbol. Jestem wielkim fanem skupiania się na teraźniejszości. Pobyt w jednym klubie przez 10 lat bez napotkania żadnych trudności byłby czymś nienaturalnym. Sam czas tu spędzony prawdopodobnie mówi jednak trochę o mojej ambicji.
Gomez musiał zachować cierpliwość w tym sezonie. Zanim przyszedł grudzień, jego jedyne występy w wyjściowym składzie miały miejsce w rozgrywkach Carabao Cup. Jednak odkąd Ibrahima Konaté uszkodził kolano w meczu z Realem Madryt, to nie Jarell Quansah, a właśnie Gomez był partnerem Virgila van Dijka na środku obrony w ostatnich trzech meczach.
27-latek dobrze się zaprezentował we wtorkowym spotkaniu wygranym w Lidze Mistrzów z Gironą (1:0) i może cieszyć się z bycia częścią zespołu, który przewodzi w tabeli rozgrywek krajowych oraz europejskich.
- Wierzę, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu - dodał Gomez.
- To zaszczyt móc być częścią tak wspaniałej grupy. Mamy oczywiście dobre podstawy do tego, by coś osiągnąć w tym roku. Właśnie w czymś takim chcesz uczestniczyć. Uwielbiam tu być, kocham ten klub.
- Jako piłkarz zawsze chcesz grać, musisz więc wciąż starać się i być gotowym. Pod wieloma względami przywykłem do tego po wielu moich wzlotach i upadkach, jednak największą radość sprawia możliwość gry i bycia częścią zespołu.
- Okres bez gry bywa zdradliwy - nigdy nie wiesz, kiedy pojawi się szansa, w jakich okolicznościach, na jakiej pozycji zagrasz itd. Wierzę, że trzeba kontrolować to, na co mamy wpływ i skupiać się na tym, by być zachować jak największy profesjonalizm.
Gomez, którego transfer z Charltonu Athletic w 2015 roku kosztował Liverpool 6 milionów funtów, musiał zaadaptować się do futbolu Slota, zrzucającego więcej odpowiedzialności za tworzenie ataków na barki środkowych obrońców.
- Z punktu widzenia taktyki jest to raczej proces. Zdecydowanie nie sprowadza się to do dostrzeżenia możliwości podania i posłania go - wyjaśnił Anglik.
- Nasza gra w dużej mierze opiera się na szukaniu przestrzeni, w których możemy mieć przewagę trzech na dwóch oraz na tym, by nie tworzyć przewagi liczebnej po jednej stronie boiska. To, że masz możliwość podania, nie oznacza, że powinieneś je posłać. Musisz nieco dłużej poczekać z piłką przy nodze. To była świetna rzecz do nauki. Każdy chce być lepszy i poprawiać swoje umiejętności piłkarskie, a trener pomaga nam w tym.
- Arne wciąż przypomina nam, żebyśmy nie popadali w samozachwyt. Dbałość o detale trenera i jego sztabu jest na najwyższym możliwym poziomie. Nawet gdy czasem schodzimy na przerwę i rzeczy nie idą po naszej myśli, jego umiejętność, by zaadaptować zespół do odpowiednich sytuacji i pokierować nas w dobrą stronę, jest niezwykła.
Gomez był członkiem angielskiej kadry na Mistrzostwach Europy w 2024 roku, jednak od tamtej pory nie był powoływany. Teraz ma nadzieję, że jego forma w Liverpoolu da mu szansę na powrót do reprezentacji pod wodzą nowego selekcjonera w osobie Thomasa Tuchela.
- Oczywiście, że chciałbym wrócić do kadry, ale przede wszystkim to tutaj, w Liverpoolu, mam swoją platformę do wykazania się - mówi Gomez.
- Cokolwiek z tego wyniknie, po prostu wyniknie. Ja chcę tylko cieszyć się grą.
- To wciąż początek sezonu, nic jeszcze nie osiągnęliśmy. Mamy pewne fundamenty, ale one nie będą nic znaczyły, jeśli ich nie wykorzystamy. Wszystko zależy od tego, co zrobimy tutaj, w Liverpoolu, i to jest dla mnie teraz najważniejsze.
W historii Liverpoolu tylko dwóch zawodników rozegrało dla klubu więcej meczów od Gomeza (235) bez zdobycia bramki. W meczu z Gironą był blisko przełamania, jednak bramkarz przeniósł jego strzał głową nad poprzeczką.
- Nie powiem, czy zaplanowałem swoją cieszynkę - wszystko zależy od tego, jaką bramkę zdobędę - żartuje Gomez.
- Jednak możliwość wchodzenia w pole karne przeciwnika przy rzutach rożnych to dla mnie nowość. Przez cały swój pobyt w klubie nie miałem ku temu okazji, ale teraz moje szanse na gola znacząco wzrosły.
James Pearce
Komentarze (1)