Trent: Slot wywołuje uśmiech na mojej twarzy
Trent Alexander-Arnold otwiera się na temat swoich ambicji w ekskluzywnym wywiadzie dla Sky Sports News z senior reporterką Melissą Reddy i wyjaśnia, jak Arne Slot odnalazł rytm Liverpoolu.
Trent Alexander-Arnold udziela odpowiedzi, siedząc wygodnie na kanapie w bazie treningowej Liverpoolu, a na jego twarzy zaczyna rysować się uśmiech...
W myślach wraca do momentu, kiedy po raz pierwszy dowiedział się, że Arne Slot zostanie jego nowym trenerem, przypominając sobie swoje natychmiastowe reakcje i zestawiając je z rzeczywistością współpracy z Holendrem.
- Wiesz, że nadchodzi zmiana – mówi Sky Sports News, opisując rozmowę, jaką przeprowadził sam ze sobą. „Jak duża będzie?
- Nie przewidujesz, czego się spodziewać, ponieważ kiedy kogoś nie znasz i nie widziałeś zbyt wiele jego pracy – mówiąc szczerze – nie jest to sprawiedliwe i trudno na tej podstawie wyciągać jakiekolwiek opinie.
- [...] poziom szczegółowości, jaki ma Slot. To wywołuje uśmiech na mojej twarzy, bo to coś, co naprawdę lubię. To po prostu piłka nożna na bardzo, bardzo głębokim poziomie.
- Od pierwszego spotkania wiedziałem, że będę cieszyć się grą pod jego wodzą i uczestnictwem w tym projekcie. Czuję, że będę się rozwijać, poprawiać i uczyć się bardzo dużo w bardzo krótkim czasie, a także po prostu stale się uczyć, ponieważ było widać, że jest pochłonięty futbolem, a jego dbałość o szczegóły była niesamowita.
Alexander-Arnold znajduje się w komfortowej sytuacji – zarówno fizycznie, jak i w kontekście Liverpoolu, który przoduje w Anglii i Europie.
Liderzy Premier League, liderzy Ligi Mistrzów i czujący się jak na szczycie świata, zewnętrznym obserwatorom trudno jest zrozumieć, jak The Reds tak łatwo przeistoczyli się z zespołu Jürgena Kloppa w drużynę Slota.
Zmiana po ikonicznym menedżerze i zamknięcie ukochanej ery może wstrząsnąć nawet najlepszymi klubami, a jednak Liverpool przeszedł przez to bezbłędnie.
Trzej kluczowi gracze – współtwórcy złotych czasów pod wodzą Kloppa i koordynatorzy nowej, dojrzalszej wersji siebie – mają kontrakty kończące się latem, a mimo to zespół gra dalej.
Alexander-Arnold, Mohamed Salah i Virgil van Dijk prowadzą rozmowy o nowych umowach, ale nie rozpraszają one ani ich, ani drużyny.
Podczas gdy dwaj ostatni wypowiadali się na ten temat w różnych momentach, obrońca skomentował to jedynie: „Jestem w klubie od 20 lat, podpisałem cztery czy pięć przedłużeń kontraktu i żadne z nich nie było przedmiotem publicznych spekulacji – i tak będzie też tym razem”.
Jest jasne jak kryształ, że Alexander-Arnold koncentruje się na „tu i teraz”, na „wygrywaniu wielu trofeów. Myślę, że na takim poziomie jesteśmy, taki poziom pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie pokonać najlepsze drużyny na świecie”.
Jak Liverpool tak bezproblemowo przeszedł transformację?
Alexander-Arnold wyjaśnia to Sky Sports News ze szczegółami w wywiadzie, którego tłumaczenie znajduje się w kolejnej części artykułu...
Trent, Liverpool na szczycie Premier League, lider w Lidze Mistrzów. Brzmi dobrze, musi to być wspaniałe uczucie?
Oczywiście, tam właśnie chcemy być. Wciąż jest jednak wcześnie, więc nie możemy się za bardzo ekscytować. Gdyby ktoś powiedział nam na początku sezonu, że będziemy w takiej sytuacji, mielibyśmy ogromne uśmiechy na twarzach. Jesteśmy w bardzo, bardzo dobrej, silnej pozycji – bardziej w lidze niż w Lidze Mistrzów, bo później przechodzi się do fazy pucharowej i to, co zrobiłeś do tej pory, przestaje się liczyć. Musimy po prostu być konsekwentni w ciągu najbliższych kilku miesięcy i postawić się w jak najlepszej sytuacji.
Czy wszystko poszło lepiej, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić?
Nie wyobrażasz sobie tego naprawdę. Zwłaszcza nie wyobrażasz sobie złego scenariusza, w którym walczysz, nie zdobywasz wyników i nie możesz znaleźć formy. Też nigdy nie wyobrażasz sobie, że będziesz tak daleko przed rywalami na tak wczesnym etapie sezonu.
Szczególnie biorąc pod uwagę dużą zmianę, ponieważ historycznie widzieliśmy, że kiedy wielka postać opuszcza klub, trudno jest zastąpić menedżera. A jednak Liverpool poradził sobie bezproblemowo...
Tak, myślę, że jednym z powodów, dla których poszło tak gładko, jest to, że nikt nie skupiał się na tym, czym byliśmy. Było raczej tak: „Jesteśmy czymś nowym; jesteśmy teraz nowym organizmem”. Wszystko się zmieniło. Nie patrzysz w przeszłość i nie myślisz: „Oto, jak to robiliśmy”.
To jest nowy sposób menedżera i trzeba go zaakceptować. Tego nauczyliśmy się jako zespół od pierwszego dnia.
Czy rozmawialiście jako drużyna o zmianie trenera?
Nie tyle rozmawialiśmy jako cały zespół, ale starsi zawodnicy w drużynie wysyłali sygnał jak to ma wyglądać. Fakt, że od razu wszyscy się w to zaangażowali, oznaczał, że wszyscy musieli się dostosować. Myślę, że to mogło pomóc w przejściu przez ten proces.
To naturalne, że po odejściu Jürgena pojawiały się pytania: „Co teraz? Co będzie dalej?” Czy miałeś tego typu obawy?
Nie nazwałbym tego obawami. Powiedziałbym raczej, że nie wiesz, jak to będzie wyglądać. Przez tak długi czas wiedziałeś dokładnie, gdzie jesteś i jak wszystko funkcjonuje. Przyzwyczaiłeś się do sposobu gry i swojej roli w tym wszystkim.
Nie martwisz się, ale zastanawiasz się, jak wielka to może być zmiana. Czy zmieni się wszystko? Czy zapomnimy wszystko, czego nauczyliśmy się przez ostatnie osiem lat, i przyjmiemy zupełnie nowy styl gry? Czy twoje codzienne życie się zmieni? Czy zaczniemy trenować o innych porach? Nie wiesz. Więc myślisz tylko o tym, jak wiele rzeczy faktycznie może się zmienić. Szczerze mówiąc, zmiana nie była zbyt drastyczna. Pewne rzeczy się zmieniły, ale wszyscy cieszymy się z tych zmian i dobrze się w nich odnajdujemy.
Podczas poszukiwań nowego trenera pojawiały się różne nazwiska, aż w końcu potwierdzono Arne Slota. Nie wiedzieliście o nim zbyt wiele – jaka była Twoja pierwsza reakcja na jego nazwisko w porównaniu z rzeczywistością pracy z nim?
Nie miałem oczekiwań, bo jeśli nie znasz kogoś i nie widziałeś wiele jego pracy – szczerze mówiąc – trudno jest opierać swoje opinie na czymś takim. Poziom szczegółowości, który prezentuje… To coś, co sprawia, że uśmiecham się, bo to właśnie takie rzeczy naprawdę lubię.
To czysty futbol w bardzo dogłębnym wydaniu. Już od pierwszego spotkania z nim wiedziałem, że będę czerpał radość z gry pod jego wodzą. Czułem, że będę się rozwijać, uczyć się nowych rzeczy w krótkim czasie i po prostu kontynuować naukę. Od razu widziałem, że jest obsesyjnie zaangażowany w futbol, a poziom szczegółowości, jaki prezentuje, jest niesamowity.
Jakie zmiany wprowadził, które zauważasz i czerpiesz z nich korzyści?
Dużo wyjaśnił na temat znaczenia ustawienia na boisku i tego, gdzie powinieneś się znajdować. Nawet jeśli piłka jest całkowicie po drugiej stronie boiska, musisz wiedzieć, gdzie się ustawić. To zmienia się w trakcie gry i zależy od każdego meczu, w zależności od tego, jak ustawiony jest przeciwnik.
To zależy od rywala, więc zmienia się często i bardzo mi się to podoba. Lubię wyzwania, myślenie w trakcie gry, a to w pełni odpowiada mojemu charakterowi.
Mówiąc o wyzwaniach, dla Ciebie osobiście sytuacja z kontuzjami musiała być frustrująca. Czy z wiekiem radzisz sobie z tym lepiej?
Nie, wciąż jest to bardzo, bardzo trudne. Skłamałbym, gdybym powiedział, że można się do tego przyzwyczaić, bo nie można. Po prostu chcesz grać. To jedyne, czego pragniesz. A kiedy jesteś zdrowy, trochę to lekceważysz – narzekasz, że trening jest zbyt ciężki, nogi są zmęczone, brakuje czasu na regenerację, a mecze przychodzą zbyt szybko.
Gdy to zostanie ci zabrane, jedyne, czego chcesz, to właśnie tych uczuć. Chcesz obudzić się zmęczony i obolały rano. To właśnie te rzeczy są dla Ciebie najważniejsze, bo oznaczają, że jesteś zdrowy i grasz.
Czy moment kontuzji szczególnie Cię zabolał?
Tak, bo tracisz ważne mecze. Takie rzeczy się zdarzają. Miałem przerwę na mecze międzynarodowe, co oznaczało, że opuściłem mniej spotkań, niż mogłem. Mogłem wrócić na mecz z Manchesterem City, co było dla mnie kluczowe. Wybrałem ten mecz jako cel powrotu, gdy tylko dowiedziałem się, ile czasu zajmie moja rekonwalescencja.
Mówiąc o meczu z City, w ostatnich latach był on kluczowy w walce o tytuł. Czy zaskoczyła Cię ich forma w tym sezonie?
Oczywiście. To wielka niespodzianka dla wszystkich. Zawsze uważałem, że jeśli chcesz pokonać City, najlepszy moment to przed świętami Bożego Narodzenia. W pierwszych trzech, czterech miesiącach sezonu mogą się jeszcze rozkręcać. Po Nowym Roku możesz zapomnieć o pokonaniu ich. Zaliczą passę pięciu miesięcy bez porażki i pewnie zremisują dwa spotkania. W ogóle mnie to nie zdziwi. Dlatego musimy teraz wykorzystywać ich słabą formę i budować jak największą przewagę.
Niektóre z opisów City przypominają to, co ludzie mówią teraz o Liverpoolu – że jesteście niezwykle dojrzali. Czy tak to odczuwasz?
Tak, zdecydowanie. Kiedy widzisz, że drużyny wokół Ciebie tracą punkty, jeszcze bardziej podkreśla to znaczenie naszych wyników. To nasz główny cel – po prostu wygrywać mecze. Nie chodzi o indywidualne statystyki. Oczywiście, one pomagają, ale najważniejsze są wyniki. Nie ma znaczenia czy wygramy 5-0 czy 1-0, bo za każde ze zwycięstw otrzymujemy trzy punkty i to jest dla nas najważniejsze.
Mówisz, że nie gonisz za indywidualnymi statystykami, ale zbliżasz się do 100 asyst dla Liverpoolu…
Naprawdę? Ile mam teraz?
Masz 83 asysty, więc nie jesteś daleko. To niesamowite, jak na „zwykłego chłopaka z Liverpoolu”.
Szczerze mówiąc, nigdy nie myślałem, że osiągnę takie liczby. To nigdy nie był mój cel. Ale im więcej grasz, tym bardziej twoje ambicje rosną. Więc tak, to będzie mój kolejny cel – osiągnąć tę setkę.
A marzenia i ambicje na resztę sezonu, jako drużyna?
Myślę, że możemy zdobyć kilka trofeów. To poziom, na którym jesteśmy. Pokazaliśmy, że potrafimy pokonać najlepsze drużyny na świecie.
Czasami wygląda to nawet na łatwe...
Tak, szczególnie w meczach z Realem Madryt czy Manchesterem City. Oczywiście to nie jest łatwe, ale jeśli udaje się wygrywać i sprawiać że to tak wygląda, to pokazuje, jak wysoką jakość ma drużyna.
Te dwa mecze, które wspomniałeś, czy były ważnym sygnałem, biorąc pod uwagę rozmowy o tym, że "Liverpool nie grał z nikim poważnym"?
Tak, myślę, że to był tydzień deklaracji zarówno dla zespołu, jak i dla klubu. Prawdopodobnie Real Madryt i Manchester City to nasi dwaj najwięksi rywale – odpowiednio w Europie i na krajowym podwórku – w ciągu ostatnich pięciu czy sześciu lat. W przeszłości mieliśmy problemy z pokonaniem ich jako drużyna. Więc wygrana z nimi w odstępie kilku dni była czymś, co naprawdę wysłało sygnał do wszystkich, że jesteśmy prawdziwą drużyną.
I niezależnie od tego, czy chcieli w to uwierzyć wcześniej, czy nadal tego nie uznają – nie obchodzi nas to. Wiemy, na jakim poziomie jesteśmy. Co myślą o nas inni, nie ma na nas wpływu. Wiemy, jaką jakość posiadamy. Wiemy, jakie poziomy jesteśmy w stanie osiągnąć. Wiemy też, że mamy jeszcze wiele do poprawienia, i będziemy się rozwijać w trakcie sezonu. To dobre dla nas, ale złe dla wszystkich innych.
Czy to teraz Twój najlepszy sezon w Liverpoolu?
Trudno powiedzieć. Myślę, że minęło wystarczająco dużo czasu, żebym nauczył się, że nie można tego oceniać w trakcie sezonu. Nie chcę, żeby to zabrzmiało w sposób arogancki, ale jesteśmy dopiero w połowie drogi. Dopiero na koniec sezonu patrzysz wstecz i myślisz: „To był mój najlepszy sezon” lub „To był nasz najlepszy sezon jako drużyny”.
Oczywiście w tej chwili wszystko idzie świetnie. Nie mogę narzekać na nic. Jestem w dobrej formie fizycznej, czuję się silny, czuję się dobrze. Zespół jest w fantastycznej formie, ale mamy jeszcze wiele do zrobienia.
Wspomniałeś o wielu rzeczach do poprawy, ale kiedy spojrzymy na to, co Ty i drużyna osiągnęliście do tej pory – co jest jeszcze możliwe do poprawy?
Myślę, że to właśnie piękno naszej obecnej sytuacji. Możemy robić wiele rzeczy jeszcze lepiej. Możemy być bardziej precyzyjni, lepiej zarządzać momentami w trakcie meczów, być bardziej zabójczy w niektórych sytuacjach, a w innych bardziej cierpliwi. Wiele rzeczy można poprawić i myślę, że jako drużyna staramy się robić to każdego dnia.
Nie popadamy w samozadowolenie. Nie myślimy: „Już to osiągnęliśmy” albo „Jesteśmy najlepsi, nie możemy być lepsi”. To nigdy nie jest nasz sposób myślenia. Zawsze staramy się szukać sposobów na rozwój i poprawę.
Na zakończenie: co byłoby dla Ciebie uwieńczeniem sezonu?
Zdobycie wielu trofeów – powiedziałem to już wcześniej i podtrzymuję. Jesteśmy drużyną na takim poziomie, że tylko to się liczy. Zawsze staramy się być najlepsi, walczyć z najlepszymi, pokonywać najlepszych.
Chcemy wygrywać wszystko, co jest do wygrania, i cieszyć się z tego razem jako drużyna. Myślę, że to byłby idealny sezon – zakończyć go z trofeami, które pokażą, jak ciężko pracowaliśmy, ile poświęciliśmy i na jakim poziomie byliśmy przez cały ten czas.
Komentarze (2)
:(