Slot: Jestem dumny z drużyny
Arne Slot był dumny z charakteru, jaki zespół Liverpoolu zaprezentował w meczu zakończonym wynikiem 2-2 z Fulham na Anfield w sobotę.
Diogo Jota uczcił swój powrót po kontuzji golem zdobytym w 86. minucie, który zapewnił remis The Reds, grającym przez większość meczu w dziesięcioosobowym składzie.
Liderzy Premier League przegrywali po golu Andreasa Pereiry a następnie w 17 minucie spotkania Andy Robertson został wyrzucony z boiska.
Cody Gakpo wyrównał tuż po przerwie, po czym trafienia Rodriga Muniza i Joty zapewniły podział punktów z tego pełnego zwrotów akcji spotkania.
Poniżej pełna treść pomeczowej konferencji z holenderskim trenerem.
O tym, czy dzisiejszy wynik uważa za zdobyty punkt czy stracone dwa:
Myślę, że jest dokładnie odwrotnie niż w meczu z Gironą, gdzie byłem zadowolony z wyniku, ale nie z gry. Dzisiaj zagraliśmy bardzo dobrze - nie mogłem prosić o więcej, ale wynik nie zadowala mnie. Jeśli tracisz punkty w meczu domowym z Fulham to zdecydowanie nie jest to coś, czego się spodziewasz lub czego chcesz. Będąc dwa razy zmuszonym do odrabiania strat tak wiele rzeczy działa przeciwko tobie - z wyjątkiem jednej rzeczy, a mianowicie naszych graczy i naszych kibiców, którzy byli dzisiaj wybitni.
O tym, czy Robertson miał uraz, kiedy popełnił faul, który doprowadził do jego czerwonej kartki:
Myślę, że drużyna pokazała dzisiaj charakter tak jak również zrobił to Robbo. Czasami, gdy dostajesz takie mocne uderzenie korkami w kolano to może boleć przez kilka minut. Potem jeśli po prostu biegniesz jest coraz lepiej i na to liczyliśmy. Mieliśmy nadzieję, że da sobie radę i myślę, że poradził sobie całkiem nieźle, ale moment, w którym zauważyłem, że nie jest do końca sobą to był ten jeden raz, kiedy piłkarze Fulham zagrali piłkę za plecy i zaczął biec. Myślę, że dość szybko potem dostał czerwoną kartkę. Nie ma się do czego przyczepić – to jest twardy charakter, że chciał kontynuować grę, nawet gdy dostał dość mocny cios. Niestety, doprowadziło to do czerwonej kartki, na którą zasłużył.
O grze Ryana Gravenbercha:
Jestem pod wrażeniem, podobnie jak wszyscy, którzy byli na stadionie lub oglądali mecz. Ryan znów dzisiaj spisał się znakomicie. Bez piłki grał głównie w naszej linii defensywnej, czasami musiał grać przeciwko dziewiątce i skrzydłowym, którzy są naprawdę szybcy, a często jeszcze wchodził z piłką w strefę pomocy. Wybitny występ w jego wykonaniu, ale jeśli tylko go wyróżnimy to chyba nie oddam wystarczająco dużo uznania wszystkim innym, którzy grali obok i wokół niego. Nie mogłem prosić o więcej. Zdominowaliśmy grę - więcej posiadania piłki w dziesiątkę, więcej stworzonych szans – wszystko, czego chcesz. Być może jedyna szansa, jaką mieli grając już po czerwonej kartce dla Robertsona doprowadziła do gola – to też się czasami zdarza.
O tym, czy można zaplanować grę po czerwonej kartce dla zawodnika:
Nie, ponieważ nigdy nie wiesz, który zawodnik wyjdzie na boisko i w jakim składzie się ustawisz. Zawsze zależy to od dostępnych graczy i od tego, jak na to zareagujesz. Czy przegrywasz lub wygrywasz jedną bramką - to robi różnicę. Jeśli przegrywasz możesz rozważyć obronę z wieloma zawodnikami, więc wtedy mógłbym natychmiastowo wprowadzić obrońcę. Jeśli przegrywasz jedną bramką, widzisz to inaczej. Więc najpierw patrzysz na tablice z taktykami i myślisz: „To może być dobra opcja”. To właśnie robiliśmy przez pięć minut. Potem wyglądało to lepiej jednak tylko na tablicy niż na boisku z Codym Gakpo jako lewym obrońcą!
Dlatego zmieniliśmy to po pięciu minutach i nasza koncepcja dotarła lepiej w przerwie, gdzie można powiedzieć jeszcze jaśniej, czego oczekujemy. Potem pomaga, jeśli od razu strzelisz 1-1. Co nie pomaga to fakt, że gra została ponownie opóźniona o trzy, cztery lub pięć minut zaraz po tym, jak strzeliliśmy gola – zawodnicy Fulham leżeli na murawie i to zdarzało się trochę za często, abyśmy mogli utrzymać rozpęd. Wszyscy mówią: „Tak, graliście całkiem sporo czasu”. To prawda, ale gdy wyczuliśmy właściwe „momentum” to za każdym razem pojawiała się jakaś kontuzja.
O Jocie i Darwinie Nunezie, którzy połączyli siły, aby wyrównać:
Przede wszystkim cieszymy się, że mamy z powrotem kilku graczy, którzy wrócili po kontuzjach. Dobrze, że nikt o tym nie mówił, ponieważ oznacza to, że masz wyniki. Fakt, że byli dostępni w tym momencie wiele pomógł. Jest tu dwóch holenderskich dziennikarzy, więc nie byli zaskoczeni zmianami, które zrobiłem, a może ty też nie. Pomyśleliśmy po prostu, że wprowadzimy wszystkich graczy, którzy potrafią strzelić gola i zobaczyć, jak ciężko pracują bez piłki... Więc mieliśmy pięciu lub sześciu zawodników, którzy byli głównie nastawieni ofensywnie, ale z 10, którzy trzymali drugą drużynę z dala od bramki i nadal stwarzali szanse – wspaniale było to widzieć. I rzeczywiście, Darwin i Jota mieli wpływ, ale Harvey Elliott również, będąc poza grą przez dwa miesiące – dobrze, że wrócił na boisko.
Komentarze (19)
Ale nie można całej wina zwalać tylko na nich
Robertson + brak Konate zrobiło niestety swoje. Gdybyśmy grali pełnym składem i mieli szczelne tyły, to myśle że spokojnie ten mecz był do ugrania