Slot po meczu z City
Po niedzielnym zwycięstwie 2:0 nad Manchesterem City, Arne Slot ostrzegł, że wysoki poziom rywalizacji w Premier League oznacza, iż 11-punktowa przewaga Liverpoolu nie jest w żadnym wypadku gwarantem mistrzostwa.
Bramki zdobyte przez Mohameda Salaha i Dominika Szoboszlaia w pierwszej połowie sprawiły, że imponujący występ the Reds zakończył się ważnym zwycięstwem. Była to pierwsza wygrana na Etihad od czasów debiutanckiego sezonu Jürgena Kloppa w roli trenera Liverpoolu w listopadzie 2015 roku.
Drużyna Slota – która rozegrała jeden mecz więcej niż drugi Arsenal – pozostaje niepokonana w meczach wyjazdowych w tym sezonie w Premier League. Co więcej, 30. gol Salaha zdobyty w trakcie tej niesamowitej kampanii, wyrównał jego wynik z Gordonem Hodgsonem. Egipcjanin zajął tym samym trzecie miejsce na liście najlepszych strzelców w historii Liverpoolu, mając na koncie 241 gole.
Tymczasem my przedstawiamy Państwu pomeczową wypowiedź Slota...
O zdobyciu 11-punktowej przewagi na szczycie...
Grając na wyjeździe na Etihad, zwycięstwo zawsze jest dużym osiągnięciem, bez względu na to, jak wygląda tabela ligowa. Jeśli grasz na wyjeździe przeciwko drużynie Pepa [Guardioli], prawie niemożliwe jest, abyś miał większą kontrolę nad piłką niż jego zespół. Wiedzieliśmy, że musimy dużo bronić i zrobiliśmy to bardzo dobrze, a kilka dobrych momentów w kontrataku pozwoliło nam na odniesienie zwycięstwa.
Kibice mogą śpiewać co chcą i zdaje się, że robią to już od dłuższego czasu – ale jako zespół wiemy, jak ciężko musimy pracować na każde zwycięstwo. Zaledwie trzy dni temu ktoś zapytał mnie, czy mieliśmy spadek formy w środę. Nie wierzę, że mieliśmy. Zachowuję jednak spokój także i po tej wygranej.
Na pytanie, czy to właściwy moment, aby pytać o to, czy Liverpool może przegrać tytuł już wyłącznie sam ze sobą...
Możecie mi zadawać dowolne pytania w tym temacie, ale już wielokrotnie powtarzałem, że trudno ocenić tabelę ligową przed rozegraniem całego sezonu. Po meczu z Aston Villą, miałem podobnie pytanie. Moim zdaniem mecze na wyjeździe przeciwko Villi i City są bardzo, bardzo, bardzo trudne – można tam stracić punkty. Na przykład Arsenal już rozegrał te dwa mecze, więc trudno to ocenić, ale jesteśmy w dobrej pozycji, choć wiemy też, jak ciężko było nam wygrać z Wolves.
Teraz czeka nas starcie z Newcastle. Nasz poprzedni mecz zakończył się wynikiem 3:3, co było dobrym wynikiem choć po 89 minutach prowadziliśmy 3:2. Wiedzieliśmy jednak, jak trudny może być ten mecz. W każdej innej lidze taka przewaga byłaby bardzo komfortowa – z wyjątkiem tej, ponieważ w tej lidze każdy mecz stawia przed tobą wiele wyzwań, nawet Plymouth Argyle sprawił nam wiele trudności.
Na pytanie, czy na początku sezonu myślał, że Reds znajdą się w takiej sytuacji…
Nie, ponieważ nigdy nie myśli się w ten sposób. Jeśli zaczynasz od punktu zero to nie zastanawiasz się, ile punktów zdobędziesz na koniec sezonu. Wiadomo, że nikt nie uważał nas za pretendentów do tytułu, gdy zaczynaliśmy sezon – i myślę, że nikt w świecie piłki nożnej nie spodziewałby się, że City będzie traciło tyle punktów do lidera. Wszyscy wiemy dlaczego tak jest – mieli wiele kontuzji, mieli trudny okres, ale ponownie dzisiaj widać było – choć wynik może tego nie oddawał – jak dobrą drużyną są i jak trudno z nimi grać.
Na pytanie, czy uważał, że Liverpool będzie pretendentem do tytułu, kiedy dołączył do klubu…
Mówiłem już wiele razy, że zawsze czułem, że mamy dużo jakości. Dlatego, poza Federiciem Chiesą, nie sprowadziliśmy innego zawodnika. Dwa lata temu Liverpool grał w Lidze Mistrzów i chciał walczyć o ligę. To było trudne, a skończyli na szóstym miejscu. W zeszłym sezonie grali w Lidze Europy, jeśli się nie mylę, więc wtedy odpoczywali zawodnicy pierwszego składu. Dzięki temu mogli grać w weekend. Ostatecznie walczyli do pięciu, sześciu, siedmiu, a nawet ośmiu meczów przed końcem sezonu.
Tak więc, ciekawiło mnie, czy możemy w stanie powtórzyć to, co ten klub robił z Jürgenem przez tyle lat. Do tej pory radzimy sobie całkiem nieźle w obu rozgrywkach, choć mamy też dość trudny dwumecz w Lidze Mistrzów.
Na temat otworzenia wyniku meczu przez Salaha, które powstało dzięki sprytnej akcji z rzutu rożnego, oraz o uznaniu, jakie należy się Aaronowi Briggsowi, trenerowi rozwoju indywidualnego pierwszej drużyny...
Aaron wykonał swoją pracę bardzo, bardzo, bardzo dobrze i nie zawsze widać jej rezultatów podczas meczów, choć wiele razy byliśmy blisko zdobycia gola. Zawsze mówię, że ludzie tutaj mogą jeszcze o tym nie wiedzieć, ale jeśli pojedziesz do Holandii, usłyszysz: „Oto on, gość od stałych fragmentów gry”. Jeśli chcesz wygrać ważny mecz, musisz mieć neutralną lub pozytywną równowagę w stałych fragmentach gry. Na wyjeźdzcie u Aston Villi ciężko było nam tak zdobyć bramkę. Podobnie w przypadku wyjazdów u Arsenalu czy Chelsea.
Dzisiaj było odwrotnie: zdobyliśmy bramkę ze stałego fragmentu, co dało nam ogromny zastrzyk energii, bo w tym momencie nie dominowaliśmy przebiegu meczu. Nie spodziewaliśmy się, że możemy strzelić w każdej chwili – stałe fragmenty są więc kluczowe. W tym sezonie zaczęliśmy z nową grupą zawodników i musimy dać im trochę czasu, bo myślę – jak to widzimy w przypadku Kanonierów – że efekty przychodzą stopniowo. Na ostateczne rezultaty trzeba nieco poczekać. Liczymy na to również w nadchodzących 11 [meczach].
Na pytanie, jakimi słowami mógłby opisać poziom Salaha w tym sezonie…
To często pojawiające się pytanie. Myślę, że liczby mówią same za siebie. To, co najbardziej mnie dzisiaj ucieszyło, to fakt, że przeważnie – w każdym meczu oprócz tego i być może meczu domowego przeciwko City lub Chelsea – mieliśmy większe posiadanie piłki, co oznacza, że wielokrotnie stwarzaliśmy Salahowi szanse.
Dzisiaj nie było zbyt wielu momentów, w których mogliśmy stworzyć mu dogodne okazje. Ale te siedem, osiem, dziewięć czy dziesięć sytuacji, w których podano mu piłkę, za każdym razem stanowiły realne zagrożenie. To jeszcze bardziej świadczy o jakości gracza, którym jest. Mo nie ma też najłatwiejszego zadania jako nasz napastnik, bo jego zadaniem jest też defensywa. Ale dla Mo w tym momencie niewiele rzeczy wydaje się trudne.
Na pytanie, jak bardzo atmosfera w szatni napędza Liverpool w tym sezonie…
Mam nadzieję, że ci, którzy może jeszcze nie zdobyli tytułu, będą chcieli wygrać coś także w tym sezonie – tak jak poprzedni mistrzowie, tacy jak Salah. Patrząc na to, jak ciężko pracują, myślę, że wszyscy chcą coś osiągnąć. Wiemy jednak, jak trudna jest ta liga – zawsze trwa do samego końca, poza może jednym sezonem, kiedy Liverpool wygrał, a różnica wynosiła 25 punktów. We wszystkich innych sezonach wszystko było bardzo blisko, czy to Liverpool, czy później Arsenal razem z City. Chłopcy pracują bardzo ciężko, żeby znaleźć się tam, gdzie są teraz, i mam nadzieję oraz zakładam, że będą to robić jeszcze przez kolejne trzy miesiące, a potem zobaczymy, gdzie będziemy.
Komentarze (0)