BUR
Burnley
Premier League
14.09.2025
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 464

Scouser to nie Anglik


Jednym z bardziej intrygujących aspektów powołań do kadry Anglii na wrześniowe eliminacje Mistrzostw Świata, był brak jakiegokolwiek piłkarza Liverpoolu.

Po raz pierwszy od czterech lat żaden zawodnik z Anfield nie został powołany, mimo że poprzedni sezon Liverpool zakończył jako bezdyskusyjny mistrz Premier League, a w obecnym sezonie ligowym wygrał wszystkie dotychczasowe mecze.

W praktyce jednak Tuchel miał do rozważenia tylko jednego gracza Liverpoolu. Curtis Jones, choć rozpoczął zaledwie dwa z czterech oficjalnych meczów w tym sezonie, prezentował się przyzwoicie, dlatego jego brak w kadrze był pewnym zaskoczeniem.

Liverpool nie był jedynym angielskim gigantem pozbawionym reprezentanta – także zawodnicy Manchester United nie doczekali się powołań. Była to pierwsza kadra od 1992 roku, w której zabrakło zawodników obu tradycyjnych północno-zachodnich potęg. Mimo to nie słychać było wielu narzekań ze strony kibiców z Merseyside.


Tony Evans: Wielu naszych słuchaczy pewnie będzie miało problem ze zrozumieniem kłopotliwej relacji Liverpoolu z Anglią. Ja sam jestem jednym z „twarzy” hasła Scouse Not English – często wyśmiewanego, ale mającego mocne historyczne podstawy.

Hughes: Żadne wyjaśnienie tego zjawiska nie może być ostateczne. Można jedynie wskazać pewne wydarzenia, które zmieniły nastawienie.

Myślę, że w ciągu ostatnich 20–25 lat ta postawa się nasiliła. Liverpool zawsze miał poczucie „inności” wynikające z położenia geograficznego. To najbliższe Irlandii duże miasto, które stało się miejscem osiedlania się Irlandczyków uciekających przed głodem ziemniaczanym w XIX wieku. Zyskało więc silną tożsamość irlandzką, różną od tradycyjnie pojmowanej brytyjskości. Jako ważny port było też związane z wieloma częściami świata. Wszystkie te czynniki budowały odmienny charakter miasta.

Okres 1979–1983 był kluczowy dla poczucia tożsamości Liverpoolu. To czas thatcheryzmu, zamieszek w centrach miast, wzrostu wpływów skrajnej lewicy (Militant), tragedii na Heysel, epidemii narkotyków i katastrofy na Hillsborough. Te wydarzenia ukształtowały postrzeganie miasta i samych liverpoolczyków.

Wielu mieszkańców Liverpoolu, szczególnie młodszych, zaczęło mówić o tym głośno dopiero 10–15 lat temu, gdy konserwatyści wrócili do władzy po ponad dekadzie przerwy. Powróciły wówczas problemy społeczne, a duża część kraju głosowała na torysów – w przeciwieństwie do Liverpoolu. Raport niezależnego panelu ds. Hillsborough ujawnił też prawdę znaną lokalnym społecznościom od dawna, co ożywiło dyskusję wśród młodszych pokoleń.

Urodziłem się w 1983 roku, a mundial 1990 był dla mnie wejściem w świat futbolu. Wtedy Anglia była ogromną częścią tej opowieści. W latach 90. i jeszcze na początku XXI wieku w Liverpoolu ludzie oglądali mecze Anglii w pubach. Dziś to już się praktycznie nie zdarza.

Obecnie, gdy gra Anglia, ludzie gromadzą się w Concert Square, ale to nie ma tej samej rangi kulturowej. Myślę, że w ostatnich 10–15 latach to poczucie antyangielskości tylko się nasiliło.

Jako mieszkaniec Liverpoolu często spotykałem się poza miastem z negatywnymi stereotypami, co potęgowało dystans wobec reszty kraju. Nawet gdy studiowałem w Sheffield, widać było, że myślą o mnie inaczej, m.in. ze względu na Hillsborough. To sprawiło, że dziś zupełnie nie obchodzi mnie Anglia – a nawet cieszę się, gdy przegrywa.


Evans: Dorastałem w dzielnicy Liverpoolu, która trzy dekady wcześniej miała irlandzkiego posła nacjonalistę. W latach 80. nasz akcent był stygmatyzowany, a miasto postrzegano jako buntownicze. To poczucie odrębności w ostatnich dwóch dekadach zostało wręcz przyjęte jako coś pozytywnego.

Jones: Kiedy byłem młodszy, Anglia zaczęła mnie drażnić z czysto sportowych powodów – piłkarze Liverpoolu wracali z kadry z kontuzjami. Z czasem zrozumiałem jednak także polityczne i kulturowe aspekty. W erze mediów społecznościowych hasło Scouse Not English stało się jeszcze bardziej widoczne.

Dla mnie mistrzostwa świata czy Europy były wielkimi wydarzeniami, ale nigdy nie czułem więzi z Anglią. Wręcz przeciwnie – dziś satysfakcjonuje mnie, gdy przegrywa, bo wiem, że to irytuje ludzi niechętnych Liverpoolowi.

Hughes: Wspomniałeś o hymnie narodowym. W 2016 roku, podczas finału Pucharu Ligi z Manchesterem City, siedziałem w loży prasowej, gdy inni wstawali do hymnu. Pamiętam, Tony, że doceniłeś moje zachowanie, choć inni dziennikarze patrzyli na mnie jak na dziwaka. To był pierwszy raz, gdy buczenie było tak donośne, być może w związku z Brexitem i procesami ws. Hillsborough.

Myślę, że Liverpool jest często postrzegany jako bastion lewicy, ale ja uważam go raczej za miasto opozycji niż miasto stricte lewicowe.


Evans: Oczywiście są w Liverpoolu ludzie, którzy czują się Anglikami i kibicują Anglii. Ja po prostu do nich nie należę.

Ta reakcja jest symptomatyczna dla relacji między fanami Liverpoolu, zwłaszcza tymi lokalnymi, a resztą kraju – relacji naznaczonej historią społeczną, polityką i sportem.

To zredagowany zapis rozmowy panelistów podcastu Walk On The Athletic, który bada dynamikę między najbardziej utytułowanym angielskim klubem a narodową reprezentacją.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności