Krótko i chyba nie na temat
Artykuł z cyklu Artykuły
Premier League będzie w tym sezonie ciekawa. Inaczej. Będzie jeszcze ciekawsza niż była. Takie odczucie towarzyszy mi po pierwszej serii spotkań. Nie wliczając oczywiście kilku innych odczuć, które nie są związane z piłką i w związku z czym nie ma dla nich miejsca w tym artykule.
Szybka, silna liga z pewną wadą. Albo z pewną właściwością, która się ukształtowała na przestrzeni ostatnich kilku sezonów. W sensie – myślisz pierwsza czwórka, mówisz: Arsenal, Chelsea, Liverpool, Man Utd, kolejność alfabetyczna.
Nie wiem jak to będzie tym razem. Zrobiło się jakoś tak, emm... mniej przewidywalnie. Wspomniany wyżej kwartet na pewno będzie w czubie. Tak mi się wydaje. Ale pojawiła się ostro dofinansowana ekipa z błękitnej części Manchesteru, silny jest też Tottenham, o czym z resztą można się było przekonać w niedzielę. Całkiem sensowny skład plus osobowość na ławce trenerskiej, w postaci Harry’ego Redknappa. Nic tylko wywalić Beniteza i oddać stery Jamiemu. Redknappowi oczywiście. W Polsce np. jest dwóch Jacków Zielińskich.
Zastanawia Arsenal. Konkretnie przewietrzona kadra, stąd miliony funtów w klubowej kasie, a w zasadzie tylko jeden transfer do klubu. Ale jak się przyjrzeć, w jaki sposób na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat działał Arsene Wenger na rynku transferowym, to naprawdę trudno odmówić temu panu zmysłu do podejmowania słusznych decyzji.
A najgłośniej i tak o Manchesterze City. Siłą rzeczy. W gazetach, w telewizji co jakiś czas się człowiek natykał na wiadomość o tej drużynie, a konkretnie o piłkarzu, który zasilał jej kadrę po transferze opiewającym na pokaĽną kwotę. Ma to być inwestycja na lata, taka definiująca przyszłość. Czy wypali? Się okaże. Mi w pamięci utkwiły słowa znajomego kibica Arsenalu: „oni kupują piłkarzy, ale nie budują drużyny”. Odpowiedziałem tylko „dokładnie”.
Manchester United... Ciekawe transfery. Cristiano Ronaldo w Madrycie, kwota astronomiczna. Wspominał o tym Ferguson, wspominał o tym Platini. W Madrycie też Arbeloa i Alonso, a za to w United Owen. I jeszcze Valencia też w Manchesterze. Owen były piłkarz Liverpoolu, Benitez były szkoleniowec Valencii, niedawno chciał ściągnąć na Anfield Diego Forlana, byłego piłkarza Man Utd. Pomieszanie lekkie.
Co do Alonso, jakoś nie mogę odżałować. Bardzo lubię tego zawodnika, a tymczasem teraz on już gra dla Realu. Nawet było małe zamieszanie, gdy po sfinalizowanym transferze, wciąż można było się natknąć na tekturowe podobizny Xabiego, reklamującego nowy wyjazdowy strój Liverpoolu. Nie wiem czy to zniknęło ze sklepów, no ale pewnie tak.
Odejście Baska zaowocowało sprowadzeniem z Romy zawodnika, który ponoć jest bardziej kreatywny niż Alonso, ale póki co jest kontuzjowany. No i zostało jeszcze dziesięć milionów funtów. Biorąc pod uwagę niedawne raporty o poważnych zawirowaniach finansowych w LFC, wydaje mi się, że nie można ignorować tego faktu. Swoją drogą, zastanawiam się za pieniądze którego banku Real kupił Ronaldo.
Glen Johnson! Na wykrzyknik zasłużył świetną akcją w meczu z Tottenhamem. Jeszcze w zeszłą środę w meczu Holandia – Anglia wyglądał na dość zdenerwowanego na boisku, minęły cztery dni i pokazał co potrafi, tym razem z Dirkiem Kuytem i Ryanem Babelem w tej samej drużynie. W Amsterdamie konkretne wpadki zaliczyli Rio Ferdinand i Gareth Barry. I nie wiem czemu, ale cieszyłem się z tego powodu. Bo jeden z United, a drugi jednak nie w Liverpoolu. Jakoś nie żałuję. Ale Jermaine Defoe w koszulce LFC pasowałby mi bardzo. Chociaż może Carlton Cole stanowiłby jeszcze ciekawsze uzupełnienie dla Fernando Torresa. Szybki, silny zawodnik, z dobrym uderzeniem.
Chelsea, Arsenal, Liverpool, Man Utd, Man City, Tottenham... Liga jest jakby silniejsza. A w silniejszej lidze silniejszy musi być Liverpool. Which ship has never docked in Liverpool? Premiership. I śmieszne i wkurza i prawda.
Autor: Mendel
Data publikacji: 18.08.2009 (zmod. 02.07.2020)