Klucz do szczęścia?
Artykuł z cyklu Artykuły
Puchar Ligi nigdy nie był najbardziej wartościowym z trofeów, a w ostatnich latach jego wartość spadła jeszcze bardziej.
Jednakowoż, zwycięstwo ostatniej nocy może okazać się jednym z najważniejszych w historii występów The Reds w tych zawodach w ciągu ostatnich kilku lat. Po trzech z rzędu niskich remisach (z czego dwa to były przyzwoite wyniki i tylko po meczu z Birmingham należy żałować dwóch straconych punktów), przekonywające zwycięstwo może okazać się zastrzykiem energii tak potrzebnym właśnie w tym momencie, w którym Liverpool zaczynał tracić impet.
LuĽno strzelający Liverpool z pierwszego miesiąca sezonu wrócił. Gdyby nie kolejne dziwne sędziowanie, gola strzelonego z oczywistego spalonego i nie przyznanie wyraĽnego karnego (jak również bardziej niepokojącego kompletnego braku ochrony Torresa), mogło skończyć się wyżej niż 4-2.
W rzeczy samej, karne mogłyby być tematem przewodnim sezonu. Przeciwko Liverpoolowi podyktowano już niewyobrażalne cztery jedenastki – choć tylko dwie były zasłużone (Arbeloa przeciw Portsmouth – z technicznego punktu widzenia to był faul, jednak Crouch jest ofiarą takich całe tuziny razy w każdym spotkaniu), a ten z Chelsea to była farsa. A co ma zrobić Liverpool żeby podyktowano karnego na naszą korzyść?
Oczywiście, większość rozmów sprowadza się do tematów obracających się wokół jednego człowieka.
Jak większość fanów, byłem zaskoczony widząc Torresa na ławce przeciw Birmingham a potem startującego w meczu z Reading w Carling Cup. Ale decyzja Beniteza o daniu mini-przerwy swojemu napastnikowi może się okazać błyskotliwa. Torres zaliczył niezwykłego hat-tricka przeciw Reading, w jednym z najbardziej kompletnych występów napastnika jakie w życiu widziałem. Może on teraz przenieść tą pewność siebie na resztę sezonu. I tak, ta decyzja może zaprocentować drużynie w meczach ligowych.
Nie mówię, że byłem zadowolony z decyzji w sobotę, bo nie byłem, ale Benitez miał swoje powody, do których wglądu nie mamy, ale nie jest tak, że to był nagły kaprys. Kuyt strzelił w ciągu tygodnia, a Woronin był rewelacją i miejscami sam wyglądał jak zawodnik za 20 milionów funtów. Obaj zdobyli już po 3 bramki. I jasnym jest, że byłoby mniej miejsca za liniami obrony Birmingham, w które mógłby wbiec Torres (oczywiście, jest tak dobry, że nie potrzebuje mieć tej przestrzeni, ale to i tak pomaga).
Co nie zmienia faktu, że oczekuję Torresa od początku. Bardziej niż cokolwiek, pobudza on fanów na Anfield i wprowadza strach w szeregi przeciwników.
Jednakże muszę sobie cały czas przypominać, że Torres wciąż jest nowy w angielskim futbolu, i choć adaptacja wyraĽnie idzie mu dobrze, wkracza on na zupełnie nowy poziom wymagań fizycznych. Każdy jest inny, a w tych czasach kondycja zawodników jest poddawana naukowej analizie.
Cristiano Ronaldo i Cesc Fabregas łatwo wpasowali się w angielską piłkę, choć byli w czasach debiutu młodsi od Torresa. Didier Drogba nie był, i to być może wychodziło w jego niektórych występach, choć jego fizyczna prezencja pomogła Chelsea wygrać dwa tytuły mistrzowskie.
Torres nigdy nie grał w europejskich rozgrywkach klubowych, więc nie jest przyzwyczajony do grania non-stop. Występował w średnio 40 meczach w Hiszpanii – grając w niemal każdym meczu Atletico między 2001 a 2007 r – gdzie w Liverpoolu gra się 60 i więcej meczów w każdym sezonie.
To nie tylko wzrost liczby granych meczów, gdyby miał startować w każdym, ale również ich natura. Angielska piłka, w przeciwieństwie do tej na kontynencie, nie daje zbyt wielu okazji na złapanie oddechu w ciągu 90 minut, a gracze w ataku biegają najwięcej.
Dodaj do tego podróże i mecze reprezentacji, więc gdyby Torres miał grać w każdym meczu od początku – szczególnie we wczesnym etapie jego kariery w Liverpoolu – mogłoby się to okazać bardzo kosztowne w sposób kumulatywny. Dobrze jest mówić, żeby odpoczął kiedy jest zmęczony, ale czasem to przychodzi zbyt póĽno, i poważne kontuzje mięśni atakują wcześniej.
Torres jest młody, jest sprawny, jest silny, ale adaptacja to coś więcej niż dobre grania w pierwszych kilku meczach. Być może wygląda to, jak by manager był z nim nieco za bardzo ostrożny, jednak prawdopodobnie Benitez obawia się zbyt wielu fizycznych obciążeń dla gracza wciąż nowego w tej lidze i może próbuje budować jego siłę i kondycję etapami?
O ile Torres dobrze sprawuje się na boisku, jego ciało wciąż musi się dostosowywać, i można się spierać, czy najlepiej osiągać to stopniowo. Tutaj głównie zgaduję, ale chciałbym wierzyć w to, że Benitez nie będzie zostawiać go na ławce w zbyt wielu ligowych meczach, zwłaszcza gdy sezon będzie zbliżać się ku końcowi, pod warunkiem, że będzie wierzyć, że zawodnik będzie w stanie grać na swoim najwyższym poziomie. Ale jeśli będzie go zostawiać, to dlatego, że ma innych utalentowanych napastników, którzy potrafią wygrywać mecze.
Obiegowa opinia mówi, że: „nie kupuje się graczy za 20 milionów funtów, aby trzymać ich na ławce”. Ale tak samo nie wydaje się 20 milionów, aby wypalić zawodnika przez pierwsze 6 tygodni. Nie kupujesz ferrari i nie zarzynasz jego silnika na torze. Traktujesz go łagodnie (tak przynajmniej mi mówiono...).
Dla porównania, Arsenal, z tego co się mówi, zapłacił 16 milionów za Eduardo, i w ogóle rzadko nim gra. Wenger ostrożnie go wprowadza, dopiero co dał mu zadebiutować w lidze. W ten weekend zostawił van Persiego, swojego najlepszego napastnik, na ławce, aby mógł zagrać młody Chorwat, jak i również dokonał kilku znaczących zmian w porównaniu z poprzednim tygodniem. Wenger nie zrobił tego, co wielu myśli, że Benitez musi robić co tydzień, czyli „wystawiać swojego najsilniejszego składu” (przynajmniej na papierze). Może Derby jest tak proste, jak prostym może być mecz w domu, jednak Wenger tak samo dokonuje rotacji.
Newcastle zapłaciło 17 milionów za byłego napastnika Liverpoolu parę lat temu, a ich nowy manager zagrał nim od razu po dwóch meczach reprezentacji. To był mecz który zagrali przeciwko słabym przeciwnikom, a Owen zszedł kontuzjowany. To jest alternatywa do płacenia mnóstwa pieniędzy za zawodnika: uczucie, że nie możesz go zostawić na ławce, jeśli jest w stanie dotrzeć na boisko w jednym kawałku, nawet mając na uwadze jego długoterminowe zdrowie. Newcastle straciło go właśnie na 3 do 6 tygodni.
I nie zapominajmy, że to Benitez dał nam Torresa, i że Torres chciał grać dla czołowego hiszpańskiego managera. W końcu napastnik nie skorzystał wcześniej z ofert Arsenalu, Chelsea i Manchesteru United. Może powinniśmy docenić to, co Rafa zrobił dla polepszenia składu, a nie krytykować go za każdym razem gdy wybiera kogoś innego.
Przez ominięcie paru gwiazd w ciągu ostatnich dwóch tygodni, Benitez naraził się na krytykę grupy fanów, która zarzuca mu nie dbanie o ligę. Jednak on dba z pewnością, tylko na swój sposób, z bardziej perspektywicznym podejściem. Czy to podejście jest słuszne, nie okaże się dzisiaj, jutro czy za miesiąc, ale w maju. Jednak generalnie to przeciwko Birmingham wystąpił całkiem silny zespół, nawet zważywszy na to, że dwóch kluczowych zawodników, Alonso i Agger, było niedostępnych z powodu kontuzji.
Dr Ben-Shahar, były izraelski mistrz w squasha, jest wykładowcą na najpopularniejszym przedmiocie na Uniwersytecie Harvardzkim: Pozytywna Psychologia. Jestem pewien, że to czego on uczy, w jakiś sposób dotyczy również futbolu i uczuć jakimi darzymy podejście Beniteza względem Torresa.
Mówi o dwóch ekstremalnie różnych typach osobowości, które nie potrafią odnaleĽć szczęścia: nazywa je hedonistami i szczurami wyścigowymi.
Hedoniści żyją tylko dla chwili, dla natychmiastowej gratyfikacji, ale ostatecznie ich egzystencja jest pusta, gdyż nigdy nie tworzą niczego stałego. Szczury odkładają wynagrodzenie, pracując ciężko dla przyszłości i dokonując wielu poświęceń, które owocują brakiem szczęścia, ale wierząc, że przyjdzie ono wraz ze spełnieniem gdy skończą uniwersytet, dostaną awans na lepszą pozycję, albo zarobią tyle pieniędzy, że w ich życiu pojawi się więcej zabawy. (Ben-Shahar mówi również o nihilistach: ci z kolei zrezygnowali z szukania szczęścia zarówno teraz jak i w przyszłości. Wszyscy znamy takich.)
Ben-Shahar mówi, że należy szukać złotego środka pomiędzy hedonistami i szczurami: żyć i cieszyć się chwilą obecną, ale też pracować nad pewnym szczęściem w przyszłości. Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
Rozważanie jednego meczu na raz to podejście hedonistów. Wygrajmy to spotkanie i jesteśmy szczęśliwi i jesteśmy szczęśliwi, niezależnie od konsekwencji. Krytycy mogą zarzucać Benitezowi podejście szczura, zostawiając za dużo na 'jutro'.
Jednakowoż, naprawdę czuję, że celuje on w środek, próbując osiągać rezultaty dzisiaj, ale zapewniając też, że drużyna będzie w formie w póĽniejszych etapach. Tak wygrał dwukrotnie tytuł w Hiszpanii i dwukrotnie dotarł do finału Ligi Mistrzów z Liverpoolem. W każdym z tych sezonów były momenty w których nie szło, ale to w maju jego metody nabierały największego sensu.
Oczywiście w futbolu pojęcie szczęścia jest o wiele łatwiejsze do określenia niż w samym życiu, opierając się na czerni i bieli wyniku. Wygraj dziś a przyszłość będzie usłana różami. Strać punkty a poczujesz się jak już nigdy miałbyś nie wygrać. Ale żadne z tych nie jest trwałą rzeczywistością.
Można powiedzieć, że przy systemie pracy Beniteza, jesień zawsze będzie najtrudniejszym okresem w sezonie. Dla managera który lubi dopracowywać każdy, nawet najmniejszy detal, to zawsze będzie trudne: przerwy na mecze międzypaństwowe i spotkania Ligi Mistrzów zakłócające plan. Robi się bałagan.
To zawsze był czas, kiedy Liverpoolowi pod Benitezem szło różnie. Ale kiedy już następuje długa przerwa w meczach kadr a Liga Mistrzów idzie w odstawkę na 3 miesiące, Liverpool prezentuje się bardzo mocno, a sprawność zawodników osiąga poziomy optymalne dla drugiej połowy sezonu. Na tym etapie, w lutym, nawet powrót reprezentacji i europejskich pucharów nie jest w stanie zakłócić rozpędu drużyny w rozgrywkach w których wciąż biorą udział.
Jedno jest pewne – wygrajmy z Wigan i Spurs i będziemy szczęśliwy. Ale nawet wtedy, droga do ostatecznego szczęścia wciąż będzie bardzo długa.
Paul Tomkins
Ľródło: liverpoolfc.tv
Autor: Alex
Data publikacji: 27.09.2007 (zmod. 02.07.2020)