Szaleństwo to nie metoda
Artykuł z cyklu Artykuły
Przedwczoraj miał miejsce mecz szóstej kolejki Ligi Mistrzów. Stawką był milion funtów, rywalem Galatasaray. Innymi słowy, był to mecz sparingowy (rym niezamierzony). Powrócił zatem temat wystawiania młodzieży w pierwszym zespole.
Rafa Benitez rozsądny człowiekiem jest i dał pograć czwórce młodzików. Nie za dużo, może trochę za mało, ale nie rozważania nad wiekiem piłkarzy, którzy wystąpili w tym konkretnym meczu, mam zamiar prowadzić.
Otóż po spotkaniu wielu skrytykowało Beniteza, że – podczas gdy młodzi stanowią, w mniejszym lub większym stopniu, o sile innych zespołów z czołówki – u hiszpańskiego coacha raptem czterech występuje w meczu „o pietruszkę”. I tylko dwóch z nich to wychowankowie!
Tymczasem wcale niekoniecznie Rafa jest osobą asekuracyjną. Benitez wie co robi.
Jedynym przykładem zespołu, w którym młodzież to wręcz trzon, jest stołeczny Arsenal. Trzecie po piętnastu kolejkach miejsce w lidze, z takim samym kontem punktowym jak Liverpool. Jednym tchem można wymienić licznych grajków poniżej 22 roku życia, regularnie grających w pierwszym zespole. Fabregas, Senderos – stanowią o sile drużyny. Walcott, Flamini, Clichy, Djourou – często zasiadają na ławce rezerwowych. 0 wychowanków…
Jak wychodzą the Gunners na wystawianiu tychże młodzieńców? Ano, w kratkę. Zespół Arsene’a Wengera potrafi wygrać 3-0 z Liverpoolem, by niedługo póĽniej zremisować z Manchesterem City, wymęczyć wygraną ze słabym w tym sezonie HSV, po czym zostać pokonanym przez kolejno Bolton i Fulham. Albo trochę wcześniej. Pogrom Watford, upokorzenie przez CSKA Moskwa i… pogrom Reading.
Stwierdzenie, że lider, Manchester United, stawia na młodych byłoby bezczelnym kłamstwem. Poza Rooney’em i Ronaldo w pierwszym zespole młodszych niż dwudziestodwulatkowie nie widać. A Anglik i Portugalczyk to po prostu takiej klasy piłkarze, że ich nie wystawianie byłoby masochizmem.
Ich wyniki pokazują, że na chwilę obecną znaleĽli złoty środek. Trochę doświadczenia, trochę młodzieży, trochę graczy w średnim dla piłkarza wieku. Tylko, że wychowankowie, zawsze przecież najbliżsi kibicom, należą do najstarszych w zespole i powoli szykują się oni do zawieszenia butów na kołku, a absolwentom diabelskiej akademii daleko jeszcze do szesnastki meczowej Fergusona.
Dalej jest Chelsea. Jeżeli można mówić o jakiejkolwiek „podstawowej jedenastce” u Jose Mourinho, to z pewnością nie ma w niej Mikela, Diarry ani Kalou (oczywiście wszyscy przybyli do CFC za mniejsze lub większe pieniądze). Nie jest to dziwne, bo przecież Romana Abramowicza stać na wszystkie futbolowe gwiazdki na świecie, więc po co w jego klubie sprawnie funkcjonująca i wydająca do pierwszego zespołu materiały na dobrych kopaczy akademia?
Z tym zresztą klubem fani LFC nie chcą mieć nic wspólnego, więc powyższe można potraktować jedynie jako pół-argument. Niech będzie.
Najlepszym w Anglii chowaniem młodzieży szczyci się londyński West Ham. W pierwszym zespole jest tymczasem… jeden wychowanek. Oczywiście co lepsi skupowani są do bogatszych zespołów, ale sam Anton Ferdinand (mieszczący się oczywiście w moim przedziale graczy młodszych niż dwudziestodwuletni) to trochę mało.
W zespół z zachodniego Londynu pieniądze inwestuje MSI, więc można się spodziewać, że „najlepszą akademię” będzie można niedługo wsadzić między bajki.
Jak na tle tych zespołów prezentuje się Liverpool? Rodzynek Momo Sissoko i miesiąc za stary Daniel Agger. Piłkarze nietuzinkowi, można ich porównać do Rooney’a i Ronaldo w Man U. „To nie ta klasa” - powiedziałby przeciętny zjadacz chleba, ale zapomniałby dodać: „marketingowa”. Poza tym w pierwszej drużynie Gerro, Carra, God i Stevie Warnock.
Wyniki a la Arsenal. Blisko (rok, 2 lata) pierwszej drużyny jest trzech, czterech grajków.
Okazuje się więc, że jesteśmy w tej materii podobni do innych, nie odstajemy. A w niektórych kwestiach nawet bijemy naszych rywali na głowę. Żeby wspomnieć tylko mądrą politykę transferową młodzików.
Czy to Ľle?
Arsenal jest po prostu ewenementem, który ma w sobie trochę szaleństwa. Cztery akapity wyżej wspomniałem Robbiego Fowlera. Piłkarz – wydawałoby się – przed którym świat stał otworem. A jednak… Po odejściu z LFC nie potrafił się odnaleĽć między innymi dlatego, że zbyt wcześnie zaczął grać w profesjonalną piłkę i organizm się zbuntował. Podobne przykłady można mnożyć. Choćby Michael Owen.
Oczywiście są odstępstwa od tej reguły i wielce prawdopodobne że jednymi z nich okażą się Wayne Rooney (twardy chłopak) i Momo Sissoko (jeszcze twardszy chłopak). Ale już Daniela Aggera Benitez do zespołu wprowadza ostrożniej, niż Malijczyka. Wszystko zależy od organizmu.
Mogę się założyć o spore pieniądze, że taki Cesc Fabregas czy inny Cristiano Ronaldo za osiem, dziewięć lat (może nawet wcześniej) będzie miał spore problemy ze zdrowiem. Po nich nie powrócą już do najwyższej formy. Po warunkiem oczywiście, że będą w stanie kontynuować kariery. Ale to już ich problem.
Faktem jest, że Benitez bardzo rozsądnie wprowadza młodzież do zespołu. Po co niszczyć karierę takiemu Peltierowi, Guthriemu czy Lindfieldowi. Teraz grają okazjonalnie, ale z biegiem czasu coraz szybciej będą mogli do prywatnych statystyk wpisywać kolejne mecze.
Wszystko w swoim czasie. Granica to linia w okolicach 21-23 roku życia. Po raz kolejny – wszystko zależy od organizmu.
Autor: Witz
Data publikacji: 07.12.2006 (zmod. 02.07.2020)