WBA - LFC: Analiza statystyczna
Artykuł z cyklu Analiza Taktyczna
Zdominuj mecz – zmarnuj sytuacje bramkowe. Strać bramkę – naciśnij guzik autodestrukcji. Tak, to nic nowego dla Liverpoolu. Mankamenty gry, które doprowadziły do najgorszego ligowego wyniku od 1954 roku w zeszłym sezonie nadal są obecne na Merseyside, nawet po przyjściu menedżera z nowymi ideami. Kiedy słaba forma i brak szczęścia opuści the Reds? Sobotni występ był w gruncie rzeczy przyzwoity, ale słabe wykańczanie akcji i błędy w sędziowaniu kosztowały Brendana Rodgersa pierwszą ligową porażkę w tym sezonie.
Statystyki sugerują jednak co innego.
Rodgers wprowadził nowy system, nowe idee i filozofię. Dane dotyczące podań są imponujące. Najniższy procent celności w tym względzie zanotował Pepe Reina – 71% celnych z 14 prób. 79% z nich było skierowanych do przodu.
Trzech graczy Liverpoolu osiągnęło wynik powyżej 90%: Glen Johnson, Lucas Leiva i (co nie dziwi) Joe Allen, którego 66 z 69 podań dotarło do adresata. Można by mu przyczepić etykietkę gracza podającego wyłącznie do tyłu lub na boki, ale okazuje się, że dokładnie jedna trzecia jego podań padła do przodu. To pokazuje jak wielką pomoc w budowaniu ataku może zapewnić młody Walijczyk. Sceptyków powinna również przekonać statystyka pokazująca podania do tyłu – było ich zaledwie 9%.
Atak Liverpoolu
Najgorszym graczem tej formacji i największym zawodem był bez wątpienia Stewart Downing, który skierował do przodu jedynie 9% swoich podań. Skrzydłowy zanotował fatalny pierwszy sezon na Anfield i ma naprawdę dużo do zrobienia, aby zaimponować the Kop. Z całą pewnością będzie musiał zrobić więcej niż w meczu z West Bromem.
Udowadniają to całe dwie próby dryblingu, jakie przedsięwziął w ligowym debiucie. Jako skrzydłowy musi wykonywać ich o wiele więcej, starając się obejść bocznych obrońców, czy nawet ścinać do środka i próbować strzałów na bramkę. Reprezentant Anglii zawodzi pod tym względem, nie tworzy też żadnych czytelnych sytuacji bramkowych – czegoś, co w broniło go w oczach niektórych w poprzednim sezonie. Stworzył ich wtedy naprawdę sporo. Zgadzam się z tym, że na zdobywanie bramek składają się dwa oblicza – kreatora sytuacji i tego kto ją wykorzystuje, ale to nie zmienia faktu, że Downing powinien pomagać napastnikom o wiele częściej i o wiele lepiej.
Nie jest żadnym zaskoczeniem, kto był najbardziej ruchliwym graczem Liverpoolu w meczu z WBA. Ponownie Luis Suarez wziął na siebie odpowiedzialność za tworzenie sytuacji. Stworzył dwie szansy z otwartej gry, trzy z jego czterech dryblingów zakończyły się sukcesem. Rozpatrując tą liczbę musimy wziąć pod uwagę fakt, że Urugwajczyk wypracowuje szanse także dla samego siebie. Trzy strzały na bramkę, które oddał były zapoczątkowane jego akcjami. Zaskakujące jest to, że Liam Ridgewell okazał się jedynym graczem West Bromu, który jakkolwiek zbliżył się do niego w tym względzie.
Kosztowna czerwona kartka
Niewielu graczy gospodarzy wyróżniało się spośród kolegów, jeśli chodzi o stworzone sytuacje, ale każdy z nich w nich miał swój udział. Porównajmy obie drużyny. Steve Clarke miał w swoim składzie 9 piłkarzy, którzy kreowali szanse, natomiast Rodgers tylko pięciu – Suareza, Johnsona, Boriniego, Gerrarda i Lucasa. Powyższy kwintet zdołał zbudować 9 sytuacji z otwartej gry, tymczasem West Bromwich aż 11. Ich wynik jest tak wysoki ze względu na opuszczenie boiska przez Daniela Aggera. Przed czerwoną kartką Duńczyka mieli tylko jedną sytuację – bramkę Zoltana Gery.
Osłabienie gości pozwoliło gospodarzom na zepchnięcie Liverpoolu w głąb pola i tym samym na więcej szans strzeleckich. Po tym wydarzeniu the Reds byli zmuszeni do wytężonego poszukiwania okazji na zdobycie bramki. Jeżeli drużyna efektywnie dominuje nad przeciwnikiem, to po prostu musi kreować szanse. Bardzo rzadko zespół tworzy jedną sytuację, wykorzystuje ją i wygrywa mecz. Wielu może się z tym nie zgodzić, ale uważam, że po prostu łatwiej zapamiętać spotkania z małą ilością wykorzystanych sytuacji niż te z jedną wykorzystaną szansą na dziesięć stworzonych.
Kiedy przeglądałem statystyki z meczu, od razu w oczy rzuciła się jedna znacząco odbiegająca od innych. Debiutujący Joe Allen jest doskonale znany ze swoich podań, popisał się nimi również w dniu inauguracji ligi. Jak wspominałem wcześniej, jego procent celnych podań był bardzo wysoki, ale jeszcze bardziej imponujące było to, że na 79 kontaktów z piłką ani jeden nie zakończył się stratą. Jest chyba uczulony na oddawanie piłki przeciwnikowi.
Ponadto siedmiokrotnie odebrał piłkę i wykonał trzy przechwyty.
Obrona Liverpoolu
Martin Skrtel był fantastyczny w poprzednim sezonie i udowodnił to także w tym spotkaniu. Siedem razy wybijał piłkę głową – to więcej niż cały West Brom razem wzięty. Ta imponująca liczba stanowi równo jedną trzecią całkowitych wybić głową the Reds.
Sześciu graczy z Liverbirdem na piersi wygrało każdy odbiór, którego próbowali: Martin Skrtel, Glen Johnson, Joe Allen (znowu blisko szczytu), Downing, Suarez i Carragher. Sceptycyzm zaczyna się w momencie, gdy uświadomimy sobie jak niewielka jest ogólna liczba odbiorów. Ostatnia trójka zdołała zaliczyć po jednym na głowę. To świetnie, że im się udało, ale naprawdę ciężko jest ich za to chwalić…
Siedmiu Baggies uzyskało 100% skuteczność odbioru, ale każdy z nich dokonał tylko jednego. Ogólny procent skutecznych odbiorów wyniósł 80% dla Liverpoolu i 79% dla West Bromu.
Jak już na pewno zauważyliście, statystyki opowiadają znacznie inną historię niż, ta która zostaje w głowie po obejrzeniu meczu. The Reds zdominowali wiele statystyk (w tym posiadanie 59.7% do 40.3) ale musieli zadowolić się jedynie powrotem do domu po demoralizującej wyjazdowej porażce.
Na mojego Statystycznego Gracza Meczu wybrałbym Joe Allena . Jego występ był imponujący, miejmy nadzieję, że w trakcie sezonu zobaczymy takich więcej.
Po tak rozczarowującym debiucie w głowach kibiców Liverpoolu z pewnością pojawia się pytanie: ‘Kiedy tak naprawdę zaczniemy sezon?’
Jack Watson
Wszystkie statystyki zamieszczone w artykule pochodzą z EPL Stats Centre.
eplindex.com
Autor: PiotrekB
Data publikacji: 23.08.2012 (zmod. 02.07.2020)