Analiza taktyczna meczu z WBA
Artykuł z cyklu Analiza Taktyczna
Zarówno Daniel Sturridge, jak i Luis Suarez utrzymali swoje miejsca w wyjściowej jedenastce, co nie powinno nikogo dziwić. Urugwajczyk zdobył 13 bramek w tylu samych ligowych występach. Wypożyczony z Chelsea Victor Moses usiadł na ławce, a na jego pozycji zagrał Steven Gerrard. Do składu the Reds powrócił Lucas Leiva.
Clarke zastąpił Berahino Nicolasem Anelką, Francuz jeszcze ani razu nie wpisał się na listę strzelców w tym sezonie. Boaz Myhill ponownie stanął między słupkami West Bromu z powodu kontuzji Bena Fostera.
Od początku było jasne, że umieszczenie Jordana Hendersona obok Lucasa Leivy miało na celu zapewnienie Stevenowi Gerrardowi asekuracji przy dogrywaniu piłek w kierunku napastników i neutralizowanie wpływu defensywnej gry duetu pomocników Mulumbu-Jacob. Dynamika byłego piłkarza Sunderlandu pozwalała mu na wspomaganie ataków Liverpoolu oraz na błyskawiczne powroty do obrony u boku Lucasa. Brazylijczyk miał za zadanie osłonę linii defensywnej, z czego znakomicie się wywiązał. Tylna trójka działała w sprawdzonym schemacie – obrońcy grający szerzej schodzili na boki, aby zmniejszyć nacisk na środkowego defensora, Martina Skrtela, zapewniając tym samym opcje podań dla Simona Mignoleta. To przeciwieństwo tego, co obserwowaliśmy do tej pory, a mianowicie długich piłek w poszukiwaniu Suareza czy Sturridge'a.
Nowy system Rodgersa pozwolił także Lucasowi na schodzenie w głąb pola, aby otrzymywać piłki i rozdawać je cofniętym skrzydłowym. Sprzyjał temu brak nacisku ze strony rywala, który nie posiadał żadnego gracza pełniącego rolę 'numeru 10'. Taki zawodnik mógłby nie tylko wywierać presję na Brazylijczyku, nie dając mu zbyt wiele miejsca, ale również budować ataki West Bromu, tymczasem obaj defensywnie nastawieni środkowi pomocnicy ustawili się głęboko, pozwalając nie tylko Lucasowi, lecz także Hendersonowi, Gerrardowi i Suarezowi (gdy ten schodził głębiej) na swobodne rozgrywanie.
Luis Suarez nie pokazał żadnych oznak słabości, popisał się niesamowitym występem, który przypieczętował wynik już w pierwszej połowie spotkania. Scentralizowana obrona rywala w postaci Yacoba i Mulumbu oraz Olssona i McAuleya za nimi czasem spychała Urugwajczyka w boczne sektory boiska (grafika poniżej). Razem z Cissokho często tworzył tam sytuacje dwóch na jednego dominując Billy'ego Jonesa i pokonując go grą na obieg. Napastnikowi zdarzało się także schodzenie w głąb pola, aby otrzymać tam piłkę i podać ją do partnera z ataku Daniela Sturridge'a lub zatracić się w szaleńczych dryblingach, które nie działały na korzyść Suareza tak często, jak do tego przywykliśmy (udało się 5 z 11, głównie w polu karnym). Urugwajczyk nie zadowolił się hattrickiem, oprócz tego stworzył kolegom aż trzy sytuacje strzeleckie.
Lucas Leiva ponownie błyszczy w czerwonych barwach, jednak wydaje się być doceniony tylko przez kibiców Liverpoolu. Pierwotnie, w erze Beniteza, był wystawiany jako ofensywny pomocnik, teraz znakomicie odnajduje się w roli typowo defensywnej. Mecz przeciwko podopiecznym Clarke'a doskonale wyjaśnia, czemu Brazylijczyk jest tak popularną postacią wśród Kopitów.
Lucas pełnił funkcję tarczy chroniącej rozciągniętą trzyosobową obronę, zapobiegając znalezieniu przestrzeni przez Anichebe i Anelkę po bokach pozycji Skrtela. Czasami dołączał do linii defensywnej pełniąc de facto rolę czwartego obrońcy. Pomocnik z numerem 21 dawał również dodatkową opcję podań Simonowi Mignoletowi (mógł sobie na to pozwolić ze względu na brak 'numeru 10' w składzie rywali, który miałby go naciskać). Oprócz tego Leiva pracował w obronie i osłaniał rajdy Jordana Hendersona, zaliczając przy tym 80% skutecznych odbiorów (8 na 10) oraz radząc sobie ze wszystkimi wybiciami piłki. Celność jego podań wyniosła aż 93%. Brazylijczyk może ten występ zaliczyć do bardzo udanych.
Tymczasem brak goli Nicolasa Anelki staje się coraz mocniej palącym problemem dla kibiców West Bromu. Francuz nie jest traktowany całkowicie fair, ponieważ wszedł w buty Romelu Lukaku, którego wypożyczenie na the Hawthorns zachwycało niemalże każdego, jednak takie porównania są w futbolu nieuniknione. To nie kwestia szczęścia, po prostu napastnik-weteran nie strzela wystarczająco często, co jest spowodowane albo trudnym przeciwnikiem albo nieco ospałym stylem, z którego jest znany. Najbardziej niepokojący jest fakt, że Anelka w tym sezonie oddał zaledwie cztery strzały (jeden na 105 minut gry), z czego tylko jeden był celny. Nie można tego tłumaczyć nawet jego rolą zapewniania wsparcia dla Victora Anichebe, który także poważnie zawodzi. Były zawodnik Evertonu od swojego transferu stworzył zaledwie cztery sytuacje bramkowe i osiągnął mizerne 15% skuteczności dośrodkowań.
Ten mecz zrodził wiele pytań. Czy Liverpool jest w stanie utrzymać obecny poziom i sięgnąć po TOP4? Czy bez utalentowanego Belga atak West Bromu jest w stanie powtórzyć pełny sukcesów poprzedni sezon? Czy czas Anelki wreszcie dobiegł końca? Czas pokaże, ale wiemy jedno – w Premier League niczego nie można być do końca pewnym.
eplindex.com
Autor: PiotrekB
Data publikacji: 29.10.2013 (zmod. 02.07.2020)