LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1301

Powrót Stevena korzystny trójnasób

Artykuł z cyklu Głos LFC.pl


Po długich miesiącach przerwy w grze i mało imponujących wynikach drużyny na boisku, do składu Liverpoolu wreszcie powrócił Steven Gerard. Kenny Dalglish stwierdził w jednym z wywiadów, że to jak transfer nowego zawodnika. Na powrót Stevena można jednak spojrzeć szerzej – może to być jeden nowy i uzupełnienie dwóch innych transferów.

O jakich innych transferach tutaj mowa – Charlie Adam i Jordan Henderson. Obaj młodzi zawodnicy udowodnili już wcześniej, że posiadają nieprzeciętny talent. Stąd ich transfery do Liverpoolu, których kwota grubo przekracza 20 milionów funtów. Po przeprowadzce obaj zawodnicy, poza kilkoma przebłyskami, zdają się jednak nie tylko grać poniżej oczekiwać stawianych wobec zawodników na Anfield, ale też nie sięgają do poziomu, jaki prezentowali w poprzednich klubach.

Teoria, że nasz sztab trenerski jest gorszy od tych z Sunderlandu, bądź Balckpool, z pewnością spodobała by się przedstawicielom wymienionych klubów, przyczyny zdają się być jedna zgoła inne.

Presja. Czy to w Blackpool, czy w Sunderlandzie, nie umniejszając oczywiście tym dwóm klubom, dobre w wyniki w Premier League nie są codziennością. Okazjonalne zwycięstwa z wyżej notowanymi drużynami cieszą kibiców, cieszą zawodników, jednak są one osiągane dzięki metalności tzw. underdog – czyli drużyny, od której nie oczekuje się sukcesu, a jedynie miłych niespodzianek od czasu do czasu. Pozbawieni presji zawodnicy mogą grać na większym luzie - jak się nie uda, to nie koniec świata.

Sytuacja tych dwóch panów w Liverpoolu wygląda już zupełnie inaczej. Po powrocie do klubu Kenny'ego Dalglisha i ogromnych wydatkach na zawodników w ostatnich dwóch okienkach transferowych, ponownie odzywają się głosy, że czerwoni walczą o mistrzostwo, a Top Four to konieczność. Ani Henderson ani Adam nie grali jeszcze w takich warunkach. Każde złe zagranie, popsuta akcja, znajdują się w gazetach, w telewizji. Dotychczas media interesowały się nimi tylko kiedy coś im się udało. Poza tym, Adam grając w sercu drużyny, jest obecnie jedynym rozgrywającym w klubie o ogromnych aspiracjach – dość duża odpowiedzialność. Henderson natomiast porównywany z legendą i kapitanem drużyny od pierwszego dnia w klubie musi udowadniać, że jest równie dobry jak on. Sam Gerrard na osiągnięcie takiego statusu miał kilka lat, będąc stopniowo wprowadzany do drużyny (choć już od bardzo młodego wieku).

Wracając na boisko Steven znowu będzie widziany jako zbawca. To na nim od lat ciążyła presja wyników. Najlepszy piłkarz w klubie, najlepiej zarabiający, deklarujący wyplucie płuc na boisku dla swojej ukochanej drużyny, miejscowy chłopak, długo spłacający kredyt zaufania po „romansie” z Mourinho. Steven Gerrard od kilku lat gra pod presją w każdym meczu. Na palcach można policzy te spotkania, kiedy zagrał źle. A źle w przypadku Gerrarda to znaczy tak, jak wielu zawodników Premier League życzyłoby sobie grać w życiowej formie. Były też i błędy, ale nawet podania do przeciwnika we własnym polu karnym nie załamały Gerrarda. Czasami wydaje się, że im większa presja, tym kapitan czerwonych lepiej gra.

Po pół roku przerwy od oglądania czerwonej koszulki z numerem osiem na boisku i kiepskich ostatnio wynikach LFC, wszyscy kibice the Reds po cichu, lub zupełnie głośno i otwarcie, liczą na to, że Steven pokaże znowu swoje lwie serce i pociągnie tę drużynę w górę ligowej tabeli.

Skorzystać mogą na tym Henderson i Adam. To nie na nich będzie skupiała się uwaga. Bez dodatkowego ciężaru na barkach lżej będzie im się grało. Pozostaje jednak tylko pytanie, czy aby czasem Gerrard nie wygryzie któregoś z nich z pierwszego składu, czy może Dalglish już wcześniej miał plan, aby cała ta trójka stanowiła o sile środka pola Liverpoolu.



Autor: czarnyolek
Data publikacji: 24.09.2011 (zmod. 02.07.2020)