16.03.2013 Southampton 3:1 Liverpool
Artykuł z cyklu Oceny LFC.pl
Prezentujemy Państwu oceny redakcji LFC.pl za sobotnie spotkanie z Southampton. Zespół Brendana Rodgersa uległ drużynie Świętych i tym samym nie zdołał przedłużyć swojej obiecującej serii zwycięstw. The Reds przegrali z nimi aż 1-3, bramki dla gospodarzy strzelali Schneiderlin, Lambert oraz Rodriguez, natomiast honorowe trafienie dla Liverpoolu zdobył Philippe Coutinho.
WYJŚCIOWA XI:
Brad Jones – 6.5 – Trzy razy wyjmował piłkę z siatki, ale nie zawinił przy żadnej z bramek. Jego występ nie był konsekwentny, z jednej strony niepewny podczas rzutów rożnych czy wyprowadzaniu piłki, z drugiej strony dobrze bronił groźne strzały Lamberta z bardzo małej odległości. W innym meczu postawa Brada Jonesa mogłaby rodzić pewne wątpliwości, jednak w tym spotkaniu był jednym z najjaśniejszych punktów drużyny Liverpoolu.
Jose Enrique – 6.5 – Mimo że nie był w szczytowej formie, okazał się najlepszym graczem spośród naszego bloku defensywnego. Aktywny w obronie, pewnie asekurował Jonesa przy niebezpiecznych sytuacjach. Jak zwykle znakomicie czuł się z piłką przy nodze, pomagał również w ofensywie, gdzie popisał się kilkoma dobrymi dośrodkowaniami.
Martin Skrtel – 3 – Fatalny mecz Słowaka, który zawinił przy każdej bramce Southampton. Przy pierwszej jego ociężałość pozwoliła Rodriguezowi na łatwe dogranie do Schneiderlina, który z łatwością wepchnął piłkę do siatki. Drugi gol padł z rzutu wolnego po bezmyślnym faulu Skrtela, przywodzącym na myśl bardziej sztuki walki niż część futbolu, natomiast trzecie trafienie autorstwa Rodrigueza, to owoc bezmyślności naszego numeru 37. Słowak nawet nie próbował zatrzymać napastnika Świętych, po prostu się przed nim przespacerował. Podczas spotkania wykopywał piłkę aż szesnastokrotnie, co przyczyniło się do jeszcze większego chaosu na boisku. Skrtel jest jednym z głównych architektów naszej porażki, jego forma drastycznie spadła. To tym bardziej zaskakujące, ponieważ jeszcze niedawno Martin należał do najlepszych obrońców Premier League. Nawet jeśli konflikt z Rodgersem jest wymysłem mediów, to w ostatnią niedzielę na własne oczy przekonaliśmy się, dlaczego menedżer Liverpoolu w ostatnich spotkaniach uparcie stawiał na weterana Anfield, Jamiego Carraghera.
Daniel Agger – 6 – Zagrał niepewnie jak na standardy, które niegdyś wyznaczał. Angażował się jak mógł, był znacznie lepszy od swojego kolegi ze środka, ale często nie radził sobie z Lambertem. Wyglądał na bardzo sfrustrowanego, chaos panujący na boisku wyraźnie mu nie służył – do tego stopnia, że nie zobaczyliśmy jego zwyczajowych popisów w ofensywie.
Glen Johnson – 5 - Reprezentant Anglii nie był tak aktywny w ataku jak zazwyczaj, w dodatku zagrał koszmarnie w defensywie. Przy pierwszym trafieniu Southampton kompletnie nie pokrył Rodrigueza, co umożliwiło mu precyzyjne podanie. Często zachowywał się niepewnie, raz w iście juniorskim stylu oddał piłkę na skraju pola karnego. Jego fantastyczna współpraca z Downingiem na prawej flance już dawno odeszła w niepamięć. W spotkaniu z Southampton ci dwaj panowie wydawali się bardziej sobie przeszkadzać, niż pomagać. Jedyne, co przemawia na korzyść Johnsona to dwa znakomite podania górą do wychodzących na wolne pole Sturridge'a i Coutinho, ale to za mało, by zaliczyć ten występ Anglika do udanych
Joe Allen – 4 – Bardzo słaby mecz walijskiego rozgrywającego, który za sprawą kontuzji barku w ogóle nie powinien był wychodzić na boisko. Wystawiony w miejsce Lucasa kompletnie nie potrafił uspokoić gry w środku pola. Zupełnie nie radził sobie z fizyczną walką z zawodnikami Southampton. Jego błędy, straty piłek, niecelne podania, przyjęcia kosztowały nas bardzo wiele - drużyna straciła swój rdzeń. Bardzo znamienna jest pomeczowa statystyka mówiąca, że Walijczyk osiągnął zaledwie 65% celności podań – to fatalny wynik jak na pomocnika grającego w tak ważnej strefie. Wystawienie Allena z urazem obciąża konto Rodgersa, który być może chciał w ten sposób oszczędzić Leivę, także wracającego po długotrwałej kontuzji. Jedynym jasnym akcentem jego występu była przepiękna długa piłka do Suareza, którą ten zmarnował faulem. Irlandzki menedżer był zmuszony naprawić swój błąd ściągając Walijczyka w przerwie meczu i zastępując go Lucasem.
Steven Gerrard – 6 – Kapitan nie potrafił poprowadzić do zwycięstwa, przez pierwsze 45 minut musiał praktycznie sam radzić sobie w środku pola, ponieważ Allen nie był w stanie wykonywać dobrze swojej pracy, a Suarez bardzo rzadko wracał, aby mu pomóc. W drugiej połowie za sprawą wejścia Lucasa grało mu się znacznie lepiej, ale nie nie zdołał wywrzeć wpływu na wydarzenia na boisku. Popisał się wprawdzie znakomitymi dośrodkowaniami w pole karne Świętych, a także testował czujność Boruca silnymi uderzeniami, jednakże nie przyniosło to the Reds żadnych korzyści. Na plus należy zaliczyć mu duże zaangażowanie w obronie.
Philippe Coutinho – 6.5 – GRACZ MECZU – Młody Brazylijczyk nie błyszczał tak, jak w poprzednich meczach, ale był jedynym piłkarzem Liverpoolu na boisku, który dał z siebie wszystko i walczył do końca. Nakręcał naszą ofensywę, mądrze rozdawał podania. Choć zmarnował sytuację sam na sam z Borucem, to jednak zdołał wpisać się na listę strzelców w 46 minucie spotkania, gdy podczas zamieszania w polu karnym rywala dobił uderzenie Daniela Sturridge'a. Po przerwie jeszcze raz umieścił piłkę w siatce, ale sędzia odgwizdał spalonego. Zaimponował znakomitym, celnym podaniem do Luisa Suareza, jednak ten nie umiał jej wykorzystać. Brazylijski pomocnik nie miał zbyt wiele miejsca do gry, ale znów zaprezentował się z dobrej strony, po raz pierwszy rozgrywając okrągłe 90 minut.
Luis Suarez – 5.5 – Słaby mecz Urugwajczyka, który był niecelny i mało skuteczny. Zmarnował znakomite okazje wypracowane mu przez Allena, Coutinho czy Lucasa i najczęściej podejmował złe decyzje. Ani razu nie zagroził defensywie Świętych, co gorsza w ogóle nie pomagał naszej kulejącej pomocy. Bardzo brakowało mu jego największych atrybutów: dynamiczności oraz dryblingu. W końcówce spotkania złapał bezsensowną żółtą kartkę za faul na Borucu. Fatalny występ podkreśla fakt, że w ciągu całego spotkania oddał tylko jeden celny strzał na bramkę rywala.
Daniel Sturridge – 4 – To już drugi z rzędu słabszy mecz Daniela Sturridge'a. Marnował niemal każdą piłkę, która do niego dotarła, w dodatku zachowywał się bardzo samolubnie. Wielokrotnie dawał łapać się na spalonym. Z upływem czasu rosła w nim frustracja, zwłaszcza, gdy fatalnie spudłował na początku drugiej części gry. Miał swój niechlubny udział przy drugim golu Southampton – to od niego odbiło się mocne uderzenie Lamberta. Niestety była to jedyna sytuacja, w której w tym spotkani zagroził bramce...
Stewart Downing – 5.5 – Reprezentant Anglii nie popisał się niczym szczególnym w starciu ze Świętymi. Zanotował dosyć cichy występ. Był nieśmiały w ofensywie, gdzie nie radził sobie z o wiele młodszym od siebie Shawem, ale nieco lepszy w obronie, gdzie ciężko pracował przez cały mecz. W drugiej części spotkania zabłysnął świetnym wejściem w pole karne Southampton i dobrym podaniem w tempo do Sturridge'a, niestety sędzia niesłusznie odgwizdał pozycję spaloną. Jeden przebłysk przez 90 minut to stanowczo za mało, zwłaszcza, że Stewart ostatnio jest jednym z najrówniej grających piłkarzy the Reds.
REZERWOWI:
Lucas Leiva – 6 – Zastąpił Allena po przerwie i od razu nasza gra w środku zyskała na jakości. Wygrał aż 83% pojedynków naziemnych, dokonał czterech odbiorów (trzy się powiodły). Brazylijczyk widział na boisku o wiele więcej niż jego walijski kolega, szybko zaimponował kibicom znakomitym górnym dograniem za linię obrony Southampton, skierowanym do Luisa Suareza, jednak Urugwajczyk nie zdołał opanować piłki. Niestety zmęczenie szybko dało mu się we znaki, z upływem czasu był coraz mniej skuteczny. Okazało się to kluczowe przy ostatnim trafieniu Świętych, kiedy nie wrócił na czas na swoją pozycję, totalnie odpuszczając krycie pędzącego na bramkę Rodrigueza. To był kolejny występ Lucasa pokazujący nam, że potrzebuje jeszcze wiele czasu na osiągnięcie swojej najlepszej dyspozycji.
Jordan Henderson – bez oceny – W 84 minucie zajął miejsce Sturridge, mając za zadanie wzmocnić środek pola, jednak na takie manewry taktyczne było już stanowczo zbyt późno. Zdążył wymienić zaledwie sześć podań z czego cztery były celne, nie wywarł żadnego wpływu na mecz, którego wynik był już dawno rozstrzygnięty.
Autor: PiotrekB
Data publikacji: 20.03.2013 (zmod. 02.07.2020)