LIV
Liverpool
Premier League
02.11.2024
16:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1593

12.09.2015 Man Utd 3:1 Liverpool

Artykuł z cyklu Oceny LFC.pl


Liverpoolowi nie udało się zdobyć ani jednego punktu na stadionie odwiecznych rywali. Mimo epizodycznych fragmentów dobrej gry, podopieczni Rodgersa musieli uznać wyższość rywala. Jak zagrali The Reds?

Simon Mignolet: 5,5/10

Przy bramkach gospodarzy niemal bezradny. Mógł nieco lepiej zachować się przy trzeciej bramce, jednak nowy nabytek United oddał niemal idealny, świetnie wymierzony strzał przy którym nawet najlepsi bramkarze świata nie mieliby wiele do powiedzenia. Nie sposób jednak nie napomknąć o wołających o pomstę do nieba wybiciach futbolówki, kiedy przed Fellainim, w pozornie bezpiecznej sytuacji, pozostała jedynie pusta bramka. Simon usiłował rehabilitować się niezłymi wyjściami do dośrodkowań, jednak w ostatecznym rozrachunku będzie to jedno z tych spotkań o którym nasz Belg jak najszybciej zechce zapomnieć.

Nathaniel Clyne 5.5/10

Przyzwyczaił nas do spotkań rozgrywanych na wysokim "C" i trzeba mu oddać, że na tle kolegów z bloku defensywnego wypadł przeceiętnie. Umiejętnie szachował Depay'a i Matę a jego pojedynki z Lukie'm Shaw'em stanowiły jedną z ozdób tego meczu. Poza paroma epizodami, niezbyt widoczny w ofensywie, czym w linii prostej idealnie wpasował się w niemrawą drugą linię. Zawalił krycie przy bramce na 3-1, niechybnie przyczyniając się też do otwarcia spotkania, choć faul na Young'u równie dobrze nie musiał być odgwizdany.

Martin Škrtel: 6/10

Chciałoby się napisać o Słowaku wiele dobrego. I - generalnie rzecz ujmując - można by to zrobić, z tym jednak zastrzeżeniem, że do 86 minuty spotkania, kiedy Martial zakręcił nim, niczym Suarez defensorami klubu dowodzonego przez Arsene'a Wengera za starych dobrych lat. Wespół z Clyne'm umiejętnie wyłączył z gry Fellainiego, dwa razy zblokował kąśliwe uderzenia gospodarzy ale - jak wspominałem wcześniej - w ostatnich minutach meczu jako ostatni obrońca przyczynił się do odsłonięcia prawej części naszego pola bramkowego. I nikt nie będzie pamiętało tym, że niemal strzelił gola z rzutu rożnego.

Dejan Lovren: 5,0/10

Mignął ledwie kilka razy, jakby chciał schować się gdzieś między Skrtelem, Gomezem a Lucasem. Na plus przyjęcie potężnej bomby i kilka wygranych pojedynków biegowych, jednak wprawne oko obserwatora nie może nie wyłapać kilku wpadek po których musieli za nim sprzątać inni. Zabawne w tym wszystkim jest to, że zdarzały się takie momenty, kiedy Skrtel i Lucas grali bliżej Lovrena, chcąc w razie czego szybko zniwelować jego błędy.

Gomez: 5,0/10

Starał się nie dać przepchać, w pewnych momentach rwał do przodu, nieraz udanie podając piłkę z pominięciem drugiej linii. Ładnie przemieszczał się w okolice pola karnego United, posyłając kilka ciekawych prostopadłych piłek. Tak samo jak w przypadku Clyne'a i naszego Słowaka, było niczego sobie ale do czasu. Ten czas nastał około 70 minuty, kiedy skosił Herrerę a arbiter wskazał na wapno. Po tej wpadce wyraźnie przygasł, ograniczając się do zabezpieczania swojej flanki.

Lucas Leiva: 4,5/10

Niewidoczny, nieobecny, zagubiony gdzieś między defensywą a pomocą, ewidentnie nie radząc sobie z Matą i spółką, którzy rządzili i dzielili w środku pola. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że cała wina nie leży po stronie Lucasa ale składa się na nią także brak wsparcia ze strony kolegów i trudne założenia taktyczne, których chyba do dziś nie rozgryzł sam menadżer. Musi szybko wrócić do formy, bo jak pokazały nam pierwsze dwa mecze sezonu, figura defensywnego pomocnika nadal jest w Liverpoolu niezwykle ważna.

James Milner: 6,5/10

Szóstka za grę i dodatkowe pół punktu za bieganie. Czy to za sprawą taktyki 4-3-3 czy też jeszcze ze starych, pielęgnowanych w City nawyków, ściągało go na skrzydło, gdzie umiejętnie robił dym, pracując na rzecz Firmino, aby nasz nowy Brazylijczyk mógł wybiegać sobie kilka metrów wolnej przestrzeni. Błysnął podaniem po którym albo wspomniany wcześniej Firmino albo Benteke powinni byli strzelić gola.

Emre Can: 6/10

Dążył do kontrolowania środka pola, jednak za sprawą wielkich dziur w naszych formacjach, zmuszony był biegać niczym jedyny we wsi strażak aby raz za razem gasić pożary to w tyłach, to zaś wspierając kolegów przed polem karnym United. Jego zadziorność i czytanie gry przekuło się na kilka ciekawych zagrań, jednak tak długo, jak długo Emre nie będzie decydować się na strzały z drugiej linii, tak długo jego wielki potencjał w drugiej linii nie pozostanie do końca zagospodarowanym.

Roberto Firmino: 4,5/10

Zagubiony w sercu Old Trafford. Niby pokazywał się do gry, niby robił dym, jednak jego gra z sobie znanych względów była dla defensywy United niczym otwarta księga. Jeśli już udawało mu się przedostać pod pole karne bronione przez De Geę, to kiksował niemiłosiernie, dokonując złych wyborów. Przy odrobinie zimnej krwi w pojedynkę mógłby pobić United, doprowadzając co najmniej do remisu. Jest w nim to "coś", jednak w chwili obecnej jego magia i czytanie gry nie umywa się nawet do tego, co oferuje nam Coutinho.

Danny Ings: 5.5/10

Z niezrozumiałych dla nikogo względów ustawiony na skrzydle, gdzie raz za razem musiał gonić za futbolówką w środku pola zamiast skupić się na tym w czym jest bardzo dobry- na egzekwowaniu wyroków na bramkarzach drużyn przeciwnych. Pod koniec spotkania błysnął pięknym, kąśliwym strzałem jednak De Gea chyba na moment zdołał oszukać grawitację i wręcz zawisł w powietrzu, parując jego strzał na rzut rożny. Tak długo, jak długo Ings nie będzie grał w parze z Benteke, tak długo - paradoksalnie, nie ze swojej winy - będzie zbierał relatywnie niskie noty. Niezmiernie cieszy mnie jednak, że było w nim widać dwa towary deficytowe pośród Liverpoolczyków w tym meczu: zadziorność i futbolową (w dobrym tego słowa znaczeniu) agresję.

Christian Benteke: 7,0/10, MOTM

Przydatny nie tylko w przodzie ale i przy rzutach rożnych egzekwowanych przez United. Benteke powoli wyrasta na zawodnika, któremu można zaufać i mimo fatalnej wręcz postawy naszych ulubieńców w ostatnich spotkaniach, umiejętnie, funt po funcie, zaczyna spłacać swój dług u kibiców. Jeśli jego gol nie będzie jednym z kandydatów do bramki sezonu, będę po prostu oburzony. Poza wspomnianym już strzałem, stanął jeszcze przed kilkoma szansami jednak będąc zazwyczaj osamotnionym w swoich poczynaniach, mógł co najwyżej zastawiać piłkę i zgrywać ją do Cana lub Firmino. Co zazwyczaj czynił.

Rezerwowi:

Jordon Ibe: 6/10

Oddał śliczny strzał, który jednak wyciągnął golkiper United. Później kilkakrotnie podłączał się do gry jednak nie odcisnął na meczu swojego piętna.

Divock Origi: 6/10, wyjściowa

Kilka razy widziany z przodu. Wyjściowa.

Alberto Moreno: 6/10, wyjściowa

Niczego nie zawalił. No i to chyba na tyle, choć jestem ciekawy tego eksperymentu Rodgersa, który ma z niego zrobić skrzydłowego.



Autor: Kinio
Data publikacji: 16.09.2015 (zmod. 02.07.2020)