Liverpool musi polegać na bocznych obrońcach
Artykuł z cyklu Artykuły
Jedyny transfer, którego Liverpool dokonał latem zanim rozpoczęły się rozgrywki pokazał, który obszar boiska należało najpilniej wzmocnić. Mówił o tym Jürgen Klopp podkreślając konieczność odciążenia Andy'ego Robertsona.
Wystawianie Szkota w każdym spotkaniu mogło skutkować jego wypaleniem, co mogło szybko nastąpić, biorąc pod uwagę, że w ostatnich dwóch sezonach wystąpił w 97 meczach.
Kiedy Liverpool pozyskał w sierpniu lewego obrońcę Kostasa Tsimikasa z Olympiakosu za 11,75 miliona funtów, Klopp określił go jako „odpowiednią opcję”. Plan był taki, że posiadanie Tsimikasa i młodego Neco Williamsa jako zdolnych zmienników pozwoliłoby menedżerowi na rotację podczas wypełnionego terminarzu i zapewnienie wytchnienia Robertsonowi i Trentowi Alexandrowi-Arnoldowi. „Oni nie mogą grać w każdym sezonie po pięćdziesiąt kilka meczów. Szczerze mówiąc, to by skróciło ich kariery" mówił Klopp.
Jednak osiem miesięcy później Liverpool wciąż polega tylko na swoich dwóch podstawowych bocznych obrońcach. Nie widać, żeby mieli dostać trochę odpoczynku.
Robertson rozegrał dotychczas wszystkie 31 meczów w Premier League, notując w tym sezonie 2756 minut futbolu z najwyższej półki. Zaledwie dwa razy został pokonany - w meczu przeciwko Manchesterowi City u siebie na początku lutego i przeciwko Arsenalowi na wyjeździe w zeszły weekend, oszczędzając go łącznie na zaledwie 34 minuty. Jedynymi graczami z pola w całej najwyższej klasie rozgrywkowej, którzy grali więcej niż były obrońca Hull City po sobotnich meczach, był duet z Leeds - Stuart Dallas (2780) i Luke Ayling (2770).
W marcowych meczach reprezentacyjnych Robertson grał również od deski do deski w trzech spotkaniach eliminacji do Mistrzostw Świata w barwach Szkocji.
Pomimo tego, że na miesiąc przed Bożym Narodzeniem był wykluczony z powodu urazu łydki, Alexander-Arnold nie jest daleko w tyle za Andym - Anglik ma na koncie 2403 minuty w Premier League w tym sezonie. Oprócz Robertsona, jedynymi graczami Liverpoolu, którzy występują częściej niż prawy obrońca w lidze są Mohamed Salah (2524) i Georginio Wijnaldum (2433).
Robertson i Alexander-Arnold odegrali kluczową rolę w sobotnim, nieprzekonującym, ale cennym zwycięstwie nad Aston Villą, gdy podopieczni Kloppa w końcu zwyciężyli na Anfield w lidze po raz pierwszy w 2021 roku i utrzymują przy życiu nadzieje na miejsce w pierwszej czwórce.
To po strzale Robertsona do wyrównania doprowadził Salah, a w końcówce Alexander-Arnold zapewnił trzy punkty dzięki swojemu trafieniu obserwowanemu z trybun przez selekcjonera reprezentacji Anglii, Garetha Southgate. W dniu, w którym ich linia pomocy była bardzo mało kreatywna, Liverpool był wdzięczny swoim bocznym defensorom za ich wkład, czyli dynamizm i umiejętności.
Jednak fakt, że Robertson i Alexander-Arnold grali tam przez pełne 90 minut, plus doliczone 6 minut przez Paula Tierneya, zaledwie cztery dni przed tym, jak Liverpool będzie próbował odrobić straty w rewanżu ćwierćfinałowego starcia z Realem Madryt w Lidze Mistrzów, nie napawa do optymizmu.
Mecz z Villą miał być tego rodzaju spotkaniem na które sprowadzono Tsimikasa, ale przez cały mecz pozostawał na ławce. 24-letni zawodnik rozegrał dotychczas zaledwie pięć minut w Premier League podczas ciężkiego pierwszego sezonu w Anglii.
Jego przygoda na Anfield zaczęła się od zarażenia koronawirusem, następnie urazy uda i kolana zniweczyły jego nadzieje na zrobienie pozytywnego wrażenia. To wymowne, że od powrotu do sprawności w styczniu zanotował tylko krótkie występy przeciwko Manchesterowi City i RB Lipsk. Kiedy Klopp zdecydował się zmienić Robertsona po godzinie przeciwko Arsenalowi wolał na tą pozycję przesunąć Jamesa Milnera.
Liverpool początkowo planował sprowadzić Jamala Lewisa, ale po odrzuceniu oferty w wysokości 10 milionów funtów, zniechęcili się przez dwukrotnie wyższą cenę wywoławczą za gracza, który spadł do Championship z Norwich City. Tsimikas i Sergio Reguilon, który dołączył do Tottenhamu z Realu Madryt, byli kolejnymi graczami na krótkiej liście klubu.
Skauci monitorowali rozwój Tsimikasa od czasu wypożyczenia go do Willem II w Holandii w sezonie 2017/2018. Grek znacznie poprawił swoją reputację w zeszłym sezonie dzięki występom w Olympiakosie, z którym awansował do 1/8 finału Ligi Europy. Obrońcę obserwowało również Nice, Napoli i Sevilla.
Oprócz wyzwania, jakim było przystosowanie się do życia w nowym kraju podczas globalnej pandemii, Tsimikas potrzebował czasu, aby dostosować się do tego, czego Klopp żąda od swoich obrońców. „Na początku trochę trudno było zrozumieć sposób ich gry, ale teraz, po wielu miesiącach, dokładnie wiem, czego chce trener i jaki ma plan” - powiedział w styczniu.
Jednak zdobycie zaufania menedżera jest nadal w toku. Tsimikas nie jest pierwszym graczem, który po przenosinach potrzebuje czasu na dostosowanie się, który wydłużył się przez kontuzje. Sztab nadal pracuje z nim nad jego grą pozycyjną i nalegają, by robił postępy. Jest popularną postacią wśród kolegów z drużyny i nawiązał szczególną przyjaźń z Salahem.
Niechęć Kloppa do korzystania z Tsimikas jest również powiązana z problemami klubu na środku obrony w tym sezonie. Przy tak wielu zmianach w samym sercu obrony Niemiec nie czuł, że nadszedł właściwy moment, aby wprowadzić lewego obrońcę, który wciąż się uczy.
Na drugiej flance dał odpocząć Alexandrowi-Arnoldowi i w zeszłym miesiącu wystawił w pierwszym składzie Williamsa w meczu z Fulham, ale ta decyzja nie opłaciła się. Przy tak słabych wynikach rezerwowym również nie gra się łatwo, gdy mają tak niewiele czasu na grę.
Pod nieobecność Virgila van Dijka i Jordana Hendersona Klopp chciał, aby jego przywódcy również byli na murawie. Robertson i Alexander-Arnold to dwaj z najbardziej głośnych członków szatni i przyjęli na siebie większą odpowiedzialność.
W sobotę pomogli Liverpoolowi wyładować swój zbiorowy gniew z powodu decyzji VAR-u, która pozbawiła Roberto Firmino bramki tuż przed przerwą.
Boczni obrońcy nie grają tak dobrze w ofensywie jak w zeszłym sezonie - Alexander-Arnold ma tylko cztery asysty ligowe w porównaniu do 13 z sezonu 2019/2020, Robertson ma pięć, w poprzednim sezonie miał 12 - w dużej mierze jest to jednak spowodowane tym, jak równowaga i struktura drużyny Kloppa zostały zrujnowane przez kontuzje.
Gdyby na tym etapie przyznawać nagrodę Piłkarza Roku Liverpoolu, zwycięzcą byłby Salah z 19 bramkami, ale Robertson nie byłby daleko w tyle.
Krytycy Alexandra-Arnolda mieli o czym mówić po pojedynku the Reds z Realem, ale rzeczywistość jest taka, że w ostatnich tygodniach Anglik odegrał kluczową rolę w wyprowadzeniu Liverpoolu z niepokojącego dołku i utrzymaniu ich sezonu przy życiu. 22-latek pokazał prawdziwą siłę charakteru, biorąc pod uwagę analizę, której został poddany.
- Rzadko się zdarza, by prawy obrońca znalazł się w takim miejscu i w tym momencie meczu - mówił uradowany Klopp po meczu z Villą.
- Świetnie wykończył sytuację. Te trzy punkty są bardzo ważne.
Klopp ma wiele do przemyślenia, jeśli chodzi o wybór składu na środowy wieczór.
Jeśli Liverpool będzie miał jakąkolwiek szansa na odrobienie strat przeciwko mistrzom Hiszpanii, którzy w sobotę pokonali Barcelonę, będą musieli znacznie podnieść poprzeczkę.
Obaj boczni obrońcy byli zawiedzeni po pierwszym meczu przez brak pressingu przez ofensywnych zawodników, przez co sami byli odsłonięci i zapracowani.
Czy Thiago, który został szybko zmieniony z Realem, wróci do środka pola obok Fabinho i Wijnalduma? A może Klopp zaszaleje i zagra na czterech napastników w formacji 4-2-3-1? Firmino pokazał się z lepszej strony w sobotę, chociaż Sadio Mané wciąż rozczarowuje przed bramką rywali.
Gwarantowane jest to, że jeśli Liverpool ma zamiar po raz kolejny w wielkim stylu odrobić straty, to Robertson i Alexander-Arnold muszą być integralną częścią meczu.
Ich wytrzymałość jest niezwykła.
Maratończycy Kloppa nie poddają się.
James Pearce
Autor: BartekB8
Data publikacji: 12.04.2021