Analiza taktyczna po meczu z Burnley
Artykuł z cyklu Analiza Taktyczna
Zimne, wietrzne i deszczowe popołudnie w Stok… w Burnley nie kojarzy się zespołom wizytującym z niczym przyjemnym. Nie inaczej było w 25. kolejce Premier League, kiedy na Turf Moor przyjechał Liverpool. The Reds zmierzyli się z piłkarzami Seana Dyche’a, którzy w swoim stylu zaprezentowali futbol – określając go eufemistycznie – bezpośredni. Trener gości, Jürgen Klopp, nazwał to starcie „klasyką Premier League”, ponieważ wykorzystywanie długich zagrań, pojedynki powietrzne oraz zbieranie drugich piłek przez zawodników z Burnley wprost przypominało typowe spotkania ligi angielskiej z lat 90. Taka gra The Clarets wymagała od liverpoolczyków dużego skupienia w przejściu do defensywy, lecz gracze z Anfield poradzili sobie z tą sytuacją. Fazę obronną oraz ofensywną po stronie LFC weźmiemy pod lupę w tej analizie.
Źródło grafiki: tactical-board.com
W porównaniu do czwartkowego spotkania z Leicester City, w składzie Liverpoolu doszło do czterech zmian. W drugiej linii Naby Keita i Jordan Henderson zastąpili Curtisa Jonesa oraz Thiago Alcantarę, a na desant po Pucharze Narodów Afryki powrócili Mohamed Salah i Sadio Mané. Luis Díaz i Diogo Jota, który nie trenował przed meczem, znaleźli się na ławce rezerwowych.
Źródło zdjęcia: Canal+
Liverpoolczycy przeciwstawiali się w tym meczu gospodarzom ustawionym w klasyczne i symetryczne 4-4-2. Gracze z Lancashire uzyskiwali dzięki temu przewagę 4 na 3 w bocznych sektorach i każdy z nich miał jasno sprecyzowane zadania – według stref boiska, które obstawiał.
Źródło zdjęcia: Canal+
Ponadto piłkarze Burnley, pomimo posiadania jedynie dwóch środkowych pomocników, wyrównywali liczbę graczy w strefach centralnych (3 na 3) dzięki obniżeniu pozycji przez jednego z napastników (Rodriguez).
Źródło zdjęcia: Canal+
Liverpool szukał przewag już od najniższej linii – między obrońców schodził Fabinho, tworząc trójkę zawodników z tyłu, dzięki czemu The Reds mogli łatwiej ominąć formację ataku Burnley (3 na 2). Piłkarze Kloppa musieli być również bardzo uważni, ponieważ każda strata piłki w tym miejscu i czasie skutkowała kontratakiem dwóch napastników bordowo-niebieskich pomiędzy stoperami, tzw. półprzestrzenią.
Źródło zdjęcia: Canal+
Zawodnicy LFC, chcąc zadbać o dobrą jakość w konstrukcji ataków, sytuacyjnie wycofywali także bocznych obrońców (TAA – Trent Alexander-Arnold), którzy podejmowali współpracę trójkową ze schodzącym napastnikiem (Firmino) i pomocnikiem wbiegającym za linię obrony (Henderson).
Źródło zdjęcia: Canal+
Ów pomocnik zajmował bardzo istotną pozycję – zwykle między czterema rywalami, dzięki czemu mógł skupić ich uwagę na sobie i otworzyć linie podań w innym kierunku.
Źródło zdjęcia: Canal+
Gospodarze starali się utrudniać liverpoolczykom znalezienie kolejnych partnerów w ataku. Znajdując się blisko boku boiska, ustawiali się po skosie (diagonalnie) względem siebie, co skutecznie odcinało kąty podań graczy The Reds, zestawionych w tradycyjnym 4-3-3.
Źródło zdjęcia: Canal+
The Clarets po odbiorze piłki wykorzystywali bardzo proste środki. Wykonywali głównie długie zagrania z okolic koła środkowego do dwójki napastników, których wspierał schodzący skrzydłowy (Cornet). W takich momentach blok defensywny Liverpoolu ustawiony był wysoko, a ostatni obrońcy znajdowali się w sytuacji 3 na 3 z atakującymi, dzięki czemu Burnley miało okazję na zagrożenie bramki LFC.
Źródło zdjęcia: Canal+
W systemie 4-4-2, wykorzystywanym przez piłkarzy Dyche’a, najczęściej jeden z napastników (Rodriguez) schodzi w boczne strefy podczas ataków, by wspomóc partnerów w rozegraniu piłki. Jeśli dośrodkowanie z tego miejsca ląduje w pobliżu pola karnego, w świetle bramki znajduje się już nie trzech a dwóch atakujących. Wobec tego szanse na stworzenie niebezpieczeństwa spadają, a dodatkowo żaden z zawodników nie zamyka akcji przy drugim słupku – boczny obrońca zwykle pozostaje w linii, by nie opuścić swojej strefy w przejściu do defensywy. Warto w tej sytuacji również zwrócić uwagę na pozycję ciała obrońców Liverpoolu. Zwróceni byli bokiem do kierunku ataku, aby szybciej reagować na nadlatującą piłkę i ruch napastników. W związku z tym, gdyby któryś z przeciwników domykał dośrodkowanie na dalszym skraju pola karnego, musieliby obrócić się o 180°, by interweniować. Mogłoby im zabraknąć na to czasu, a podobny wariant wykorzystują w ofensywie piłkarze Interu, kolejnego rywala Liverpoolu, dzięki szerokiemu ustawieniu wahadłowych.
Źródło zdjęcia: Canal+
Dalekie zagrania przeciwko wysoko ustawionej linii obrony powodowały, że rolę libero musiał pełnić Alisson. Brazylijczyk bardzo dobrze wywiązał się ze swojej funkcji, a jest do niej przyzwyczajony, ponieważ notuje najwięcej kontaktów z piłką poza szesnastką spośród wszystkich bramkarzy Premier League.
Źródło grafiki: Twelve Football
Mapa tworzonego zagrożenia (im ciemniejszy kolor, tym większe niebezpieczeństwo) przez Burnley z podziałem na strefy celnie oddaje sposób atakowania gospodarzy. Bordowo-niebiescy szybko obsługiwali napastników podaniami z okolic połowy boiska.
Źródło zdjęcia: Canal+
Poprzednia grafika odtwarza także pokrycie boiska przez Burnley w fazie obronnej. Piłkarze Seana Dyche’a rozstawieni byli w obrębie trzech z pięciu pionowych sektorów boiska, dlatego sprawna cyrkulacja piłki The Reds pozwalała im zdobyć dużo przestrzeni.
Źródło zdjęcia: Canal+
Kiedy The Clarets przesuwali się za futbolówką do linii bocznej, odsłaniali całą przeciwległą połowę boiska, z czego mógł skorzystać Liverpool dzięki swoim najszerzej ustawionym zawodnikom – głównie Andy’emu Robertsonowi.
Źródło zdjęcia: Canal+
Szkot oskrzydlał akcje m.in. po wrzutach z autu w prawym sektorze bocznym. W tych momentach najważniejsze okazywało się zebranie piłki i sprawne wyjście z zatłoczonej strefy, co udawało się wykonać dzięki szybkiemu tworzeniu linii podań przez napastników z pomocą, nomen omen, pomocnika.
Źródło grafiki: Twelve Football
Dynamiczne zmiany strony gry stanowiły główną broń The Reds, co przedstawia poniekąd mapa zagrożenia tworzonego przez LFC. Zieleń ciemnieje od prawej do lewej strony, gdzie Liverpool najczęściej mijał formacje gospodarzy i dogrywał piłkę w pole karne.
Źródło zdjęcia: Canal+
W ww. sposób nie udało się jednak wypracować dogodnej okazji strzeleckiej. Jedyna bramka w meczu padła po rzucie rożnym, kiedy dwóch zawodników wbiegało na bliższy słupek, a dwóch innych na dalszy. Żaden z nich nie oddał czystego strzału na bramkę Pope’a, z czego skorzystał Fabinho. Były piłkarz AS Monaco w odpowiednim tempie wyskoczył spoza pola widzenia obrońców, dopadł do bezpańskiej piłki i umieścił ją w siatce. Sytuacja ta nie jest przypadkowa…
Źródło grafiki: Understat
…ponieważ Brazylijczyk w tej edycji Premier League uderza na bramkę (Sh90) niemal dwukrotnie częściej…
Źródło grafiki: Understat
…niż w poprzednich trzech sezonach na Anfield.
Źródło grafiki: Understat
W tamtym okresie strzelał głównie zza linii szesnastego metra...
Źródło grafiki: Understat
…natomiast od sierpnia 2021 roku zanotował więcej uderzeń z pola karnego w porównaniu do całych trzech poprzednich lat. Związane jest to ze zmianą jego roli podczas stałych fragmentów gry, co przyznał Jürgen Klopp na pomeczowej konferencji prasowej.
Źródło zdjęcia: Canal+
Fabinho, rzecz jasna, odpowiadał również za asekurację linii obrony podczas fazy defensywnej. Kontrolował strefę, gdzie spadała piłka po pojedynku główkowym – przed obrońcami…
Źródło zdjęcia: Canal+
…między nimi oraz za ich plecami, kiedy zawodnicy Burnley starali się wykorzystać wolną przestrzeń przed Alissonem.
Źródło zdjęcia: Canal+
W drugiej połowie meczu Liverpool nieco bardziej opanował sytuację na boisku. Piłka nie latała już tak często ponad głowami piłkarzy, ponieważ to The Reds częściej mieli futbolówkę po swojej stronie. Na placu gry pojawił się Thiago Alcantara i dzięki jego umiejętnościom goście skuteczniej budowali swoje ataki. Hiszpan często schodził w niższe strefy i tworzył sytuacyjną trójkę obrońców, starając się zaprosić graczy Burnley do pressingu.
Źródło zdjęcia: Canal+
Piłkarze z Anfield zaczęli ustawiać się płasko i wycofywać piłkę do defensorów, prowokując doskok gospodarzy.
Źródło zdjęcia: Canal+
Poprzez takie działania zaczęły powstawać luki między formacjami bordowo-niebieskich, którzy wyskakiwali ze swoich stref. Liverpool mógł wykorzystywać te półprzestrzenie w rozwoju ataków i pokusić się o podwyższenie wyniku meczu.
Autor: Marek Mizerkiewicz
Data publikacji: 14.02.2022