Analiza taktyczna po meczu z Manchesterem United
Artykuł z cyklu Analiza Taktyczna
W 30. kolejce Premier League Liverpool zwyciężył 4:0 w meczu ze swoimi odwiecznymi rywalami, Manchesterem United. W pierwszym spotkaniu na Old Trafford również padł bardzo wysoki wynik, 0:5, a łączne 9:0 w obu starciach na korzyść LFC celnie oddaje różnicę pod względem poziomu gry tych dwóch zespołów. „Czerwone Diabły”, zmagające się z kryzysem organizacyjno-sportowym od czasu przejścia na emeryturę Alexa Fergusona, nie są w stanie osiągnąć stabilizacji w drużynie, którą średnio co rok prowadzi nowy szkoleniowiec. W ekipie The Reds widać natomiast dbałość o zachowanie ciągłości pracy, kosztem początkowych słabszych wyników pod wodzą kolejnych trenerów. Jürgen Klopp prowadzi Liverpool już siódmy sezon, pierwsze trofeum zdobył dopiero po czterech latach, a z każdym kolejnym rokiem wprowadza do repertuaru zespołu nowe rozwiązania. Obecnie zawodnicy z Merseyside prezentują prawdopodobnie najpełniejszą wersję futbolu totalnego, którą kiedykolwiek widziano na Anfield, a poszczególne jej elementy weźmiemy pod uwagę w analizie spotkania z United.
Po wygranej z Manchesterem City w półfinale FA Cup, liverpoolczycy rozpoczęli kolejny mecz w równie silnym zestawieniu personalnym. Drugi raz z rzędu w linii ataku swoje miejsce znalazł tercet Diaz-Mane-Salah, w pomocy Naby’ego Keitę zastąpił Jordan Henderson, a parę stoperów wraz Virgilem van Dijkiem utworzył Joel Matip – „etatowy” środkowy obrońca w rozgrywkach Premier League.
The Reds od początku spotkania przejęli kontrolę z piłką po swojej stronie. Gracze z Manchesteru przeciwstawiali się im w średnim bloku obronnym w ustawieniu 5-4-1 i 5-3-2. Ten drugi wariant występował, kiedy jeden z napastników United doskakiwał do nisko ustawionego pomocnika LFC. Tym samym goście zajmowali swoje pozycje bardzo wąsko, w obrębie trzech z pięciu sektorów boiska, dlatego Liverpool mógł wykorzystać wolną przestrzeń na przeciwległym skrzydle. Dobrze sprawdzało się w tych chwilach zejście Andy’ego Robertsona, który wyciągał za sobą wahadłowego Red Devils, Aarona Wan-Bissakę, i zestawienie gospodarzy przybierało nierównomierny (asymetryczny) kształt. Skupiali Manchester nisko po jednej stronie i rozwijali ataki wysoko po drugiej. Wówczas bardzo ważną rolę pełnił kapitan liverpoolczyków, Jordan Henderson, przemieszczając się wysoko, pomiędzy formacje United, gdzie po zmianie kierunku gry tworzyło się więcej miejsca. W takiej sytuacji wszystkich trzech pomocników z Old Trafford musiało bardzo szybko i zdecydowanie przesunąć się w stronę piłki, a w tym czasie Liverpool zdążył już zepchnąć gości do głębokiej defensywy. Atakujący „Czerwonych Diabłów”, np. Anthony Elanga, nie mogli wtedy w pełni wykorzystać swojej dynamiki, ponieważ startowali bardzo daleko od bramki Alissona, a Liverpool bardzo szybko odbudowywał ustawienie po stracie piłki.
W akcjach ofensywnych Liverpoolu pozycja Hendersona była ważnym punktem odniesienia. Były piłkarz Sunderlandu wraz z rozwojem ataków wędrował coraz wyżej, aż w ostatniej tercji boiska stawał się czwartym napastnikiem. Zawodnicy LFC tworzyli wtedy ustawienie 4-2-4 i „przeładowywali” strefy naprzeciw obrońców. Wielokrotnie na defensorów United nacierała równa liczba atakujących (tutaj 4 na 4), którzy obniżali swoje pozycje i „zapraszali” do wyjścia ze stref Aarona Wan-Bissakę, Victora Lindelofa, Phila Jonesa, Harry’ego Maguire’a i Diogo Dalota. Ustawienie piłkarzy Ralpha Rangnicka stawało się przez to coraz bardziej płaskie, co kolejno ułatwiało pomocnikom i obrońcom The Reds zebranie wybitych piłek. Na powyższym przykładzie futbolówki o mało co nie zgarnął Trent Alexander-Arnold (TAA), a ta padła łupem Joela Matipa. W bliźniaczo podobnej akcji z 22. minuty Kameruńczyk przytomnie skrócił pole gry, ponowił atak, Mohamed Salah w mgnieniu oka otrzymał podanie za obrońców United i zdobył drugiego gola dla zespołu. Bramka ta stanowi przykład dobrego rozumienia gry przez wszystkich zawodników LFC oraz świetnie wykonanego gegenpressingu (reakcji po stracie piłki), który pełnił zarazem funkcję kreatora ataku.
Wracając do zachowań napastników, ich duża liczba przed defensorami gości tworzyła wśród przeciwników dylematy i skutkowała również zdobyciem pierwszego gola. Liverpool po otwarciu gry od bramki przeniósł się z piłką do skrzydła, gdzie wyjściowo nie było żadnego zawodnika Manchesteru, a w tym czasie bardzo istotną pracę w grze bez piłki wykonali atakujący. Luis Diaz początkowo ustawiał się na pozycji spalonej, wyskakiwał zza pleców Phila Jonesa, a Sadio Mane przemierzył niemal całą szerokość boiska – najpierw prowokował Lindelofa do opuszczenia strefy, a następnie Harry’ego Maguire’a. Przed „oszukaniem” tego drugiego zszedł nieco niżej, podjął współpracę w kwartecie po boku i pozwolił „rozwinąć skrzydła” Salahowi i Diazowi, którzy wykończyli atak. Defensorzy United zmuszeni byli w tej sytuacji do nieustannej gry „na wykroku”. Nie wiedzieli czy podwyższyć ustawienie, czy zastosować pułapkę ofsajdową, czy podążać do końca za szybszymi rywalami, aż Liverpool stworzył przewagę przed i za nimi.
Przedstawiona wyżej koncepcja czwórkowa znaczyła również wiele, biorąc pod uwagę przejście do defensywy. Czterej piłkarze z różnych formacji wykorzystywali tzw. strefy 10 i 12 – słabsze punkty systemu 5-3-2 United – w rozegraniu ataków. Powstawały kolejne linie podań w różnych kierunkach, a w przypadku odbioru piłki przez Manchester gracze ci mogli zastopować kontratak rywali z każdej ze stron, według „róży wiatrów”.
W asekuracji skuteczne było również ustawienie 2-3-5 z konstrukcji akcji ofensywnych. Po stracie futbolówki Liverpool miał po pięciu graczy nad (pięciu napastników) i pod piłką (ostatecznie dwóch obrońców i trzech pomocników), dzięki czemu zachowywał balans między atakiem i obroną.
Piłkarze Kloppa zostali wystawieni na poważniejszą próbę dopiero w drugiej części spotkania. „Czerwone Diabły” zmieniły system na 4-1-4-1 i wykorzystywali „klasycznych” bocznych obrońców i pomocników. W związku z tym w większym stopniu pokrywali szerokość boiska i ograniczali zapędy graczy LFC, którzy właśnie po boku najczęściej rotowali się pozycjami (tutaj wymiana TAA-Henderson-Salah, rozegranie na tzw. trzeciego zawodnika).
W nowym ustawieniu Manchesteru pozycje poszczególnych graczy pozwalały im pełniej wykorzystać swoje wiodące umiejętności. Skrzydłowy Jadon Sancho, odznaczający się dynamiką biegu z piłką oraz bez niej i umiejętnością wygrywania pojedynków z obrońcą, przeciwstawiał się w kontratakach Alexandrowi-Arnoldowi. Liverpool był jednak na to przygotowany nie tylko pod względem indywidualnym (obniżona pozycja ciała TAA), ale także grupowym. Po raz kolejny struktura 2+3 zabezpieczała strefy centralne, dzięki czemu TAA mógł spychać Sancho z dala od światła bramki. Współpraca zespołowa LFC miała zdecydowanie lepsze podstawy do zatrzymania szybkich ataków United, niż wsparcie w kontrze graczy Rangnicka do zdobycia gola.
Piłkarze Jürgena Kloppa skompletowali zatem jeden z najbardziej, jeśli nie najbardziej okazały dwumecz w historii swoich występów w Premier League. Fani z Anfield kochają odmianę futbolu prezentowaną przez niemieckiego szkoleniowca i mają nadzieję na końcowy triumf w tym sezonie. Najbardziej wymowne w tym kontekście są jednak słowa nowej piosenki kibiców, stylizowanej na utwór zespołu The Beatles:
„Tak się cieszę, że Jürgen jest z The Reds,
Tak się cieszę, że zrobił to, co zapowiedział,
Jürgen powiedział mi, wiesz,
Wygramy Premier League,
Tak powiedział,
Uwielbiam go i dobrze mi z tym…”.
Autor: Marek Mizerkiewicz
Data publikacji: 21.04.2022