Torres: Jestem wdzięczny Rafie
Fernando Torres wyraził swoje słowa podziękowania dla Rafy Beniteza, między innymi za to, że dzięki niemu stał się napastnikiem, którego wszyscy na świecie najbardziej się obawiają.
25-latek uważa, że boss Liverpoolu zasługuje na spore uznanie za to, że zdecydował się na dość odważny ruch ściągając go za 20 mln funtów z Atletico dwa lata temu.
El Nino w swoich dotychczasowych 84 występach w czerwonej koszulce zdobył 50 goli, a pod koniec ostatniego sezonu potwierdził swoje oddanie dla The Reds, podpisując nowy kontrakt.
- Rafa ma bardzo profesjonalne podejście. Stara się poprawić każdy nawet najmniejszy detal w grze i poruszaniu się przez cały mecz, a także tłumaczy zawsze powody podejmowanych przez siebie decyzji.
- U niego musisz rozumieć co robisz i dlaczego. Jest niezadowolony, jeśli wykonujesz jakieś zadania tylko dlatego, że powiedział Ci, że coś musi być zrobione.
- Rafa mówi na przykład: Zrób to w ten sposób. Rozumiesz dlaczego masz to tak zrobić? Nie? W takim razie wrócimy do tego i zajmiemy się tym jeszcze raz.
- Pamiętam, że kiedy podpisywałem kontrakt z klubem, ludzie kwestionowali mnie jako goalscorer'a. Spotkałem się z krytyką, ponieważ nie strzelałem goli.
- Pierwszą rzeczą, którą powiedział do mnie Benitez, było to, że przyszedłem by zdobywać bramki. Rafa jest zdecydowany co do tego, że moim miejscem jest pole karne rywala. Powiedział mi wtedy, że skrzydło jest dla skrzydłowych, a napastnik ma skupiać na sobie uwagę środkowych obrońców przeciwnika.
- Zespół Hiszpanii gra inaczej, gdyż musimy być cały czas w ruchu. W Anglii muszę rozciągać obrońców, by zrobić miejsce, żeby Steven Gerrard mógł się przedrzeć do przodu.
Po zakończeniu Pucharu Konfederacji w RPA, wyczerpujący sezon dla Fernando dobiegł wreszcie końca.
Teraz czeka go zasłużony odpoczynek, ale z przyjemnością spogląda na powrót w połowie lipca na Merseyside, gdzie będzie wraz z drużyną przygotowywał się do kolejnej kampanii.
Torres przyznaje także, ze od przejścia z Atletico dwa lata temu, jest szczęśliwszy tak na boisku, jaki i poza nim.
- Sposób, w jaki patrzyłem na różne rzeczy w ciągu ostatnich dwóch lat znacznie się zmienił - ujawnił.
- Odkąd dołączyłem do Liverpoolu, odczuwam dużo większą przyjemność.
- Nie spoczywa już na mnie cała odpowiedzialność, jaką nosiłem na swoich barkach podczas gry w Atletico.
- Byłem kapitanem i kibicem w jednym, co było w pewnym sensie nie do zniesienia.
- W Liverpoolu jakość mojego życia poprawiła się. Mogę robić tu rzeczy, które byłyby nie do pomyślenia w Madrycie.
- Madryt mnie zabijał. Nie mogłem pójść normalnie do kina, na zakupy, zespół nie sprawował się dobrze. To była ciągła udręka.
- Tutaj jest zupełnie inaczej. Przyzwyczajasz się do wygrywania, możesz normalnie wyjść z domu, ludzie na ulicy szanują twoją prywatność - zakończył Nando.
Komentarze (0)