ARTYKUŁ
Sparingi w trakcie przerwy między sezonowej to czas m. in. dla co bardziej obiecujących młodzików w szerokiej kadrze Liverpoolu na pokazanie się w grze ze swoimi starszymi kolegami. Jednym z nich jest Krisztian Nemeth, największa nadzieja węgierskiej piłki i jeden z najbardziej obiecujących zawodników rezerw LFC. I to o nim traktuje nowy artykuł na LFC.pl.
Czas na Nemetha?
Oglądanie meczów przedsezonowych często przypomina jechanie za nauką jazdy. Siedzisz i akceptujesz powody nieudolności ale jednocześnie przeklinasz je w żywy kamień. Tak czy siak - nie masz wyboru i musisz wytrzymać i jechać dalej.
Pierwsze trzy mecze towarzyskie The Reds tego lata przypominały jednak bardziej nie tyle naukę jazdy, co naukę jazdy jadącą w mleku i obciążoną workami z piaskiem i stalowymi słupami.
Nie raz zastanawiałem się nad podcięciem nadgarstków lub, co gorsza, przełączeniem na "Taniec z Gwiazdami". Na szczęście, w porę wróciła sprawność a wraz z nią chłopaki przypomnieli sobie jak się gra. Mecz z Tajlandią obiecywał gole, zaś ten z Singapurem w końcu je dał.
Oczywiście osądzanie zawodników w tych meczach jest trudne. Czy jest to nowy zakup, obiecujący młodzik czy doświadczona gwiazda - nikt nie jest w stanie pokazać pełni swojego potencjału aż do samego wielkiego startu. Używanie przerwy międzysezonowej jako barometru wartości zawodnika mogłoby się raz skończyć transferem Andrija Woronina do Realu Madryt w miejsce Ronaldo.
Jednakże niektóre wskaźniki dalej pozwalają odróżnić klasę od przeciętności, w końcu jest to raczej stałe. Można wyróżnić takie elementy jak technika, szybkość i orientacja na boisku niezależnie od pory roku. Mając to na uwadze, przyszłość wygląda wyjątkowo jasno dla Krisztiana Nemetha.
Węgierski napastnik był najgorzej strzeżoną tajemnicą Liverpoolu przez ostatnie dwa sezony. Kupiony z MTK Budapesz w 2007 roku bezustannie błyszczał w zespole rezerw. I jednocześnie zaliczał fantastyczne występy na poziomie międzynarodowym, zdobywając średnio 2 bramki na mecz.
Ci, którzy uważnie obserwowali jego postępy, rozpływają się nad jego szybkimi i inteligentnymi ruchami, okiem do strzelania bramek i, co ciekawe, umiejętnościami gry głową. Po dołączeniu do zespołu rezerw wtedy Gary'ego Abbleta, zapewnił i tak już wielce prawdopodobne mistrzostwo zbierając worek goli pod koniec sezonu. Dwa z nich padły przy jego pełnym debiucie przeciwko Manchesterowi City, a następne dwa przeciwko Evertonowi.
Ostatecznie zdobył 8 bramek w 11 występów na koniec sezonu 2007/08. Błyszczał również w drodze do sukcesów w Dallas i National Cup. Wtedy to po raz pierwszy zauważyłem ten talent. Zdobył serce Anfield szybko zdobywając bramkę, która zszokowała nieruchawą Aston Villę. Sam gol przypominał wyczyny Robbiego Fowlera z najlepszych lat i sugerował, że występy w pierwszym zespole czają się tuż za rogiem.
I tak też było, choć postępy zostały ograniczone przez kontuzję. Nemeth brał udział w sparingach z Villarrealem i Rangersami. W meczu z Hiszpanami powinien był nawet strzelić bramkę, jednak nie wykorzystał sytuacji sam na sam.
Wtedy dały o sobie znać nerwy. Tak samo jak w niedawnym meczu z Tajlandią. Nemeth za bardzo się starał będąc przy piłce. Zamiast szybko uderzyć, Krisztian chciał chyba ograć każdego Azjatę na stadionie i w okolicach.
Razem z Danim Pacheco, Nemeth jest z pewnością najlepszym technicznie zawodnikiem w rezerwach, jednak napastnicy żyją z goli, nawet na tym poziomie. Dlateo ulżyło mi, gdy się przełamał i zdobył dwie świetne bramki w niedzielę. Całościowa jego gra wyglądała lepiej, a poczucie należenia z pewnością zaczyna przemawiać przez jego grę.
Utrzymanie tego poziomu do końca przerwy może przekonać Rafę do większego wykorzystania tego młodzika w przyszłym roku. Póki co nie zagrał nawet w Pucharze Ligi. Nikt nie oczekuje od Szefa, że będzie regularnie grał Nemethem, takiego ryzyka nie warto podejmować. Jednak oswajanie go z walką z pewnością powinno być brane pod uwagę.
Oczywiście, przy gwiazdach rezerw zawsze istnieje ryzyko zaliczenia totalnej porażki. Jest Fowler i jest Mellor, takie jest życie. Jednakże przy obecnym stanie finansów w klubie, prawdopodobieństwo kupienia gwiazdy do ataku jest co najmniej marna. Z natury lekceważący trener jakim jest Benitez może w końcu zbrukać się krwią jakichś młodzików.
Jakości mamy w nadmiarze. Żaden z awansowanych do Melwood tego lata nie wyglądał na wyjętego z innej bajki w dotychczasowych meczach. Jay Spearing konsekwentnie gra coraz lepiej i wygląda na to, że przebije się do pierwszego składu. Pacheco choć odrobinę za lekki jest czystej wody talentem. Obrońcy Martin Kelly i Mikel San Jose są zdolni do utrzymania swojego dotychczasowego poziomu. Obydwaj imponują w o wiele większym stopniu niż robił to Jack Hobbs w tym samym wieku trzy lata temu. Nawet Peter Gulacsi, choć rzadko wykorzystywany w grze, jest mocnym punktem gdy przychodzi co do czego.
Wielu komentatorów zwracało uwagę na brak głębi składu w ostatnim sezonie. Choć nienawidzę zgadzać się z profesjonalistami pokroju Matta Le Tissier, nie można nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Jednak głębia przychodzi z doświadczeniem i w końcu w tym sezonie Rafa będzie mógł mieć coś do zaoferowania.
Aaron Cutler
Komentarze (0)